"Dziś się wyspowiadałem u Joela, który ma raka z przerzutami i zmartwychwstaje co jakiś czas". Poruszający list o. Symeona Stachery z Maroka.
"U nas sytuacja podobnie, jak w Europie. W Maroku nie znamy jej do końca, bo informacje są ostro kontrolowane. Granice zamknięte, kościoły, meczety, bary, etc…. 24 godziny pozamykane…" - pisze o. Symeon Stachera OFM, proboszcz katedry w Tangerze i wikariusz generalny archidiecezji Tanger (Maroko).
O. Symeon na misjach w Maroku jest od 18 lat, oprócz pracy duszpasterskiej posługuje m.in. wśród więźniów, pomaga migrantom przybywającym do Maroka z Afryki Subsaharyjskiej z nadzieją na przedostanie się do Europy. Na stronie referatu misyjnego franciszkanów prowincji św. Jadwigi Śląskiej opublikowany został jego krótki, poruszający list. Cytujemy go w całości:
"Trwamy w oczekiwaniu na zatrzymanie epidemii… Ubodzy [mają], bardzo trudno, bo nawet nie można wyjść z domu… Tak ma być 4 tygodnie… aby opanować sytuację…
Jestem w modlitwie z całą rodzinką… Ja też pracuje w szpitalu jako kapelan… Najwyższemu się powierzam i spełniam wszystko, co mnie może chronić…
Dziś się wyspowiadałem u Joela, który od miesiąca leży w szpitalu, ma raka z przerzutami i zmartwychwstaje co jakiś czas… Dziś był w dobrej formie, stąd poprosiłem go by spowiadał. …
Migrantom, których tu mamy wielu z Afryki subsaharyjskiej…. noszę wieczorami pomoc…. Rozdzielam to, co jeszcze mam…
w miłości i cierpliwości przed Panem: O. Symeon OFM"