- Satyrycy śpiewali "Wejdą, nie wejdą" i wszyscy wiedzieli, że nie chodzi o mrówki... - mówił w Opolu Stanisław Jałowiecki.
Twórca Solidarności w Opolu, a w latach 1981-1983 przewodniczący regionu Solidarności Śląska Opolskiego, były marszałek województwa, europoseł, dziennikarz Radia Wolna Europa, przyjechał 31 sierpnia do Opola.
Okazją do spotkania w ogrodach Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej z mieszkańcami miasta i regionu, w tym wielu związanych z Solidarnością, była jego autobiografia pt. "Tu i tam. Tam i tu". Rozmowę z autorem poprowadził prof. Bogusław Nierenberg.
Publiczność, zwłaszcza osoby znające Stanisława Jałowieckiego od lat, włączały się w rozmowę. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćStanisław Jałowiecki opowiadał o swoich śląskich korzeniach, o tym, że mówił gwarą, a polskości musiał się uczyć. Mówił o szybkim dojrzewaniu w czasach przemian i zmianie postrzegania sytuacji po wizycie w prudnickim Froteksie. Tłumaczył też, dlaczego nie zgadza się z określeniem "karnawał Solidarności" czasu między sierpniem 1980 a grudniem 1981 roku.
- To nie był karnawał. To był czas obaw i nadziei, które się wzajemnie mieszały, gdy władza wciąż nam wkładała patyk w szprychy - mówił. - Choć Tadeusz Ross i inni satyrycy śpiewali "Wejdą, nie wejdą" - refren wesołej piosenki o czerwonych mrówkach przy kocyku - wszyscy wiedzieli, że nie chodzi o mrówki. I nie było nam do śmiechu - podkreślał, opowiadając o ówczesnych strajkach, powstawaniu NSZZ "Solidarność", niepewności i lęku.
Po spotkaniu autor rozdawał książki i autografy. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćMówił wraz z innymi działaczami "S", przyjaciółmi obecnymi na spotkaniu, o swojej pracy w Radiu Wolna Europa, emigracji do USA, a także o kandydowaniu na wojewodę. Przypomniał m.in. o Romanie Kirsteinie, obecnym wśród publiczności Andrzeju Pasierbińskim i innych działaczach. Wspomniał o skomplikowanej sytuacji i obawach związanych z obecnością mniejszości niemieckiej podczas obrony województwa, jak i dużej roli kleru. Zapytany, przyznał, że żałuje, iż starał się o odszkodowanie za więzienie w PRL, przyjęte od wolnej Polski. - To był mój grzech. Nie wiem, dlaczego się o nie starałem - przyznał szczerze.
Podczas spotkania dziękował "żołnierzom" - weteranom Solidarności. A z rąk prof. Pawła Frącza, dyrektora opolskiego oddziału Narodowego Banku Polskiego, otrzymali oni też okolicznościowe kolekcjonerskie srebrne monety z napisem: "Człowiek rodzi się i żyje wolnym".
Spotkanie zorganizowały WBP i NSZZ "Solidarność" Regionu Opolskiego.