Czy nie jesteśmy przypadkiem świadkami kolejnej rewolucji i kolejnej reformacji?
Myślę, że każdy ma jakieś tam pojęcie na temat znaczenia starego, łacińskiego słowa "contra". Podzielę się swoimi przemyśleniami. Otóż, słówko to znaczy "przeciwnie, inaczej" i ma szereg zastosowań. W nowożytnej historii Europy co najmniej dwukrotnie zrobiło zawrotną karierę. Po raz pierwszy w złożeniu "kontrreformacja". Po raz drugi jako "kontrrewolucja". Oba historyczne przypadki ze swoimi wyjściowymi pojęciami reformacji i rewolucji, wzbogacone ową "kontrą", zapisały się w historii niezwykle krwawo i niszcząco.
Trzeba zauważyć, że zarówno reformacja, jak i rewolucja nie są tu pojęciami znaczeniowo podstawowymi. Słowa zaczynają się przedrostkiem "re-". Jeśliby go wykreślić, będziemy mieli: formacja oraz ewolucja. Oba rdzenne słowa zawierają treść tyleż dynamiczną, co i pozytywną. Formujemy coś - to znaczy nadajemy kształt. Czy to fizyczny, gdy rzeźbiarz z lipowego pnia wydobywa piękną postać Madonny, czy psychologiczno-duchowy, gdy z małej, głodnej i zapłakanej istotki rodzice kształtują więcej niż dziecko, bo człowieka. I ten właśnie człowiek rozwija się, czyli ewoluuje. Objawiają się, dojrzewają, krzepną w nim potrzebne na całe życie cechy, zdolności, możliwości. To tylko jedna ilustracja bogatego znaczenia obu, często uzupełniających się, pojęć.
A druga para? Czyli reformacja i rewolucja? Przedrostek "re-" znaczy, że jakąś czynność, jakiś proces powtarzamy, inaczej formując jego przymioty, kierując jego rozwój na inne tory, w odmiennym kierunku - czy to materialno-fizycznym, czy duchowo-psychologicznym. Stare i dawne musi zniknąć, powstaje coś nowego. Otwarte zostaje pytanie o sposoby, jakimi ktoś będzie oba procesy realizował. No cóż, gdy chodzi o szeroko rozumiane przemiany społeczne, to mieliśmy w minionych stuleciach próbkę najpierw z reformacją, niedługo potem z rewolucją. Obie zapisały się niszczycielsko, krwawo i tragicznie. Czy nieco późniejszy faszyzm był ich strasznym bękartem? Chyba tak. Przecie także chodziło i o przekształcenie społeczeństwa, i o pchnięcie przekształconego w dynamiczny i wszechstronny rozwój. Dynamiczny to on był. Dynamiczny i wszechstronny w niszczeniu i zabijaniu.
Historia dopisała jeszcze jeden przedrostek do obu terminów. To wspomniane na początku krótkie słówko "kontr-". Mamy zatem kontrreformację i kontrrewolucję. Już same owe terminy dźwięczą groźnie i niepokojąco. Jak warczenie wściekłego psa. Kontrreformacja miała przywrócić stan sprzed reformacji. Rychło okazało się, że nie tędy droga. Symbolem dramatu jest wojna trzydziestoletnia, w której efekcie został przy życiu tylko co trzeci mieszkaniec środkowej Europy. Ze wszystkimi konsekwencjami wyludnienia, głodu, epidemii, wałęsających się rozbójników. Niemym, a wymownym i przerażającym pomnikiem tamtego czasu jest kaplica czaszek w Kudowie niedaleko Kłodzka. Kto nie był, powinien tam pojechać na historyczną medytację. Najtragiczniejsze jest to, że bezradnie rozkładamy ręce, próbując odpowiedzieć, kto wtedy był winien.
No i mieliśmy w historii także kontrrewolucję. Upraszczając można powiedzieć, że "biali" usiłowali zniszczyć "czerwonych". A ci wśród swoich rozlicznych agend mieli komitet "do walki z kontrą". Niewiele wie o tym przeciętny Polak (i nie tylko) naszych czasów. Czerwoni w pewnym momencie przestali się tym chwalić. Więcej - zacierali i wciąż zacierają ślady owej walki z kontrą. W Polsce są to ślady sięgające 50. lat minionego stulecia. Historia już naszych dni.
Czy nie jesteśmy przypadkiem świadkami kolejnej rewolucji i kolejnej reformacji? Bez wątpienia tak. Nie chodzi tu o religię, jak przed wiekami. Zresztą nawet wtedy religia była li tylko pretekstem przejęcia władzy nad światem. Nie chodzi o sprawiedliwość społeczną i dolę robotników. To hasło od początku było mistyfikacją. Dlatego gdy masy pracujące przestały być już potrzebne, dostały kopa - za naszych dni w widowiskowy sposób w kopalni "Wujek". O cóż chodzić może w rewolucji na dziś? O wytworzenie powszechnego i głębokiego chaosu przez zniszczenie rodziny jako fundamentu osobowego i społecznego istnienia ludzkości. No a co potem? Potem to choćby potop - zdają się wołać współcześni rewolucjoniści.
Czy wobec tego mamy organizować kolejną kontrę? Stanowczo nie, bo to zawsze powodowało nasilenie zła i wszelakich zniszczeń. Ale musimy być wierni naszym przekonaniom, naszej wierze, naszej etyce, naszej tradycji. W tym wszystkim musimy być otwarci, a nie zamknięci w przydomowych ogródkach przy grillu. Musimy też pilnować "pożytecznych idiotów", także utytułowanych, którzy nie pamiętając (nie znając) historii, wyciągają "bratnią dłoń" do współczesnych rewolucjonistów. Otóż, musimy ich pilnować, by nie rozwadniali konturów naszego świata wartości i nie gadali bzdur w imię fałszywie pojmowanego pokoju - nie ma pokoju między ogniem i wodą. No i najważniejsze - byśmy z całym przekonaniem powtarzali starożytną modlitwę psalmu: "Pan mym pasterzem". Potrzebna ludziom formacja, potrzebna ewolucja. Bez żadnych zniekształcających słówek i rujnujących programów.