Uroczy, a czasem niebezpieczny Złoty Potok płynie przez Jarnołtówek od wieków.
Potok taki sobie, no nie całkiem, bo zwie się Złoty. Kiedyś to tam było trochę okruszków złota, ale się skończyło. I zdenerwował się Potok w roku 1903. Wezbrał jak nigdy. Zalał domostwa, kościół rozciął na części, cmentarz wypłukał. Cesarzowa Wiktoria z Berlina przyjechała, obejrzała, z państwowej pruskiej kasy wyasygnowała, co trzeba. Nowy kościół stoi w innym nieco miejscu do dziś.
W korycie Złotego Potoku wzniesiono wysoką tamę spiętą kamienną zaporą z otworami do regulacji przepływu wody. Można ją w razie powodzi przetrzymać w suchym na co dzień zbiorniku. Nieraz ratował wioski leżące poniżej. Tyle, że chyba przepływ nadmiarowy nie funkcjonuje - ale tak wielkiej wody jeszcze nie było. Mały (przy małej wodzie) zbiorniczek pod tamą może mieć jeszcze inną funkcję. To malownicze miejsce dla morsów. Reporter "Gościa" przydybał ich w niedzielne popołudnie 6 grudnia. Niby cieplej było, ale tym większa różnica temperatury w dół. Morsowali. Na zdjęciu morsy, tama, najniższy poziom odpływu i widoczny "bajpas", czyli miejsce kaskadowego przelewu.