Jak Trzej Królowie, wielu raciborzan pielgrzymowało wczoraj po kościołach w mieście, odwiedzając Boże Dzieciątko złożone w żłóbku.
Inspiracją do takiej formy, rodzaju gry terenowej zamiast orszaku, jaki był w poprzednich latach, okazała się organizowana kilka lat temu Noc Kościołów.
– Chcieliśmy trochę ruszyć ludzi z domów po tych świętach, a w naszych świątyniach są piękne stajenki i jest tradycja ich nawiedzania. A żeby była motywacja, więc wymyśliliśmy paszporty z pieczątkami – najpierw miała to być nazwa parafii, potem znalazły się zamiast nich postacie wypełniające szopkę. Jest też kilka zadań: modlitewnych bądź pytań związanych z danym miejscem – opowiada ks. Adam Rogalski, proboszcz parafii NSPJ.
Ks. Adam Rogalski z wypełnionym paszportem Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćW „Paszporcie uczestników Rodzinnego Orszaku” był bowiem rysunek pustej stajenki. By znalazł się w niej żłóbek z Małym Jezuskiem, Maryja, św. Józef, Trzej Królowie, Aniołowie, gwiazda i osiołek należało odwiedzić poszczególne świątynie i przybić w odpowiednim miejscu orszakową pieczątkę. Nie było to trudne, bo przy samym rynku można zdobyć trzy. A zadania do wykonania od ogólnych polegających na poświęceniu chwili na adorację Dzieciątka po dowiedzenie się czegoś o Bractwie św. Józefa czy sprawdzenie, kto pierwszy wpadł na pomysł budowania szopki.
Na pierwszych 50 rodzin, które nawiedziły przynajmniej 6 stajenek i zgłosiły się poprzez formularz na stronie Parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa czekały nagrody – kalendarze książkowe.
Pieczątka w paszporcie to jedno, ale to przede wszystkim radość z podziwiania pięknych szopek Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość– To świetny pomysł i piękna alternatywa dla orszaku w tych okolicznościach. Rano poszłyśmy na Mszę św. do naszego kościoła NSPJ i zdobyłyśmy tam pierwszą pieczątkę. Potem pojechałyśmy do kościoła farnego, stamtąd do kościoła św. Mikołaja, znów na rynek do kościoła św. Jakuba i teraz tu, na Ostróg. A po południu pojedziemy do franciszkanów na Płonię. Dzięki temu ten dzień jest taki inny, inaczej przeżywany – mówi pani Joanna z Raciborza.
– To fajna okazja, by pooglądać szopki bożonarodzeniowe w różnych kościołach – przez święta chodziło się zwykle do swojego kościoła parafialnego i jakoś byłyśmy w innych świątyniach. Może się uda wygrać kalendarz – to nie jest takie ważne, ale motywuje do odwiedzenia kolejnych kościołów. W poprzednich latach brałyśmy udział w orszaku – wtedy było dużo ludzi, były korony, ale nie było okazji zobaczyć tylu szopek. I same te pieczątki są bardzo fajne... – dodają jej córki, Hania i Aneta.
Jedna z szopek znajdowała się na środku rynku Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćNa zebranie pieczątek i zgłoszenie był czas do wieczora – ale już ok. 19.00 było ponad 100 zarejestrowanych. A osób nawiedzających kościoły było znacznie więcej.
– Całą akcję organizowaliśmy właściwie w ostatniej chwili, więc nie było czasu na większe jej nagłośnienie, więc tym bardziej cieszę się, że jest takie zainteresowanie. A jeśli za rok się uda, wrócimy do organizacji orszaku, bo to też daje poczucie wspólnoty – przyznaje ks. Rogalski.