Nie czytam akt skazanych

Od resocjalizacji są w więzieniach ludzie, którzy są do tego lepiej przygotowani. Ja tam próbuję spotkać człowieka jako brata - mówi ks. Józef Krawiec, kapelan więzień w Strzelcach Opolskich. Na co dzień mieszka w domu stowarzyszenia "Barka" z byłymi więźniami, a także osobami do niedawna bezdomnymi albo niepijącymi, choć uzależnionymi od alkoholu.

Jarosław Dudała: Skąd ludzie wiedzą, jak jest w więzieniu? Z filmów typu "Skazani na Shawshank" czy piosenek Macieja Maleńczuka. A jak tam jest naprawdę?

Ks. Józef Krawiec: To tak, jakby pan zapytał, jak to jest naprawdę z pandemią... Jest bardzo różnie: ile ludzi, tyle sytuacji. Są w kryminale ludzie, którzy są tam już na zawsze i tacy, którzy są tam na krótko. Ci, którzy wyszli z domów i do nich wrócą oraz ci, którzy są dziećmi placówek i nie mają dokąd wrócić.

Jak jest w więzieniu naprawdę?

Trudno powiedzieć. Na pewno jest to zbiór ludzi, którzy przegrali z samymi sobą, a przy okazji poranili ludzi. I Pana Boga też. Każdy z nas to robi - ale w ich przypadku jest to kwestia ciężkiej materii. Mieszkają obok siebie nie dlatego, że tak chcą. Mało kto z nich zakładał, że tak się to potoczy.

Długo jest ksiądz kapelanem więziennym?

Długo. Byłem wikarym, gdy w Polsce otworzyły się drzwi dla świeckich bractw więziennych. A że miałem grupę modlitewną, to proboszcz zaproponował mi pójście z nią do więzienia. To był rok 1992, może 1993... A kapelanem na wyłączność jestem od 25 lat.

Więźniowie mogą chcieć się spotykać z księdzem, żeby wyrobić sobie lepszą opinię, może skrócić odsiadkę. Albo po prostu z nudów. Ale księdza już raczej nikt nie nabierze?

Pewnie, że nabierze... Jeśli rozmawiam z kimś, to na zasadzie: "Pan Bóg zna prawdę i ty znasz prawdę. Ja mogę odnieść się tylko do tego, co mi powiesz".

Zasadniczo nie czytam akt skazanych. Wiem, że czasem mogłoby to pomóc, bo są w nich pewne diagnozy. Ale od resocjalizacji są ludzie, którzy są do tego lepiej przygotowani. Ja próbuję spotkać tego człowieka jako brata, któremu chciałbym w życiu pomóc i patrzeć na niego w perspektywie nadziei. Nawet wtedy, gdy ma wyrok dożywotni.

Nie ma ksiądz pokusy, żeby myśleć, że sytuacja jest beznadziejna?

Są takie momenty. To idzie falami. Zwłaszcza wtedy, że jestem  przekonany, że temu człowiekowi musi się udać, bo są ku temu wszelkie dane, a okazuje się, że nie... Wtedy jest kryzys sensu.

Co ksiądz z tym robi?

(cisza)...czy ja potrafię na to pytanie odpowiedzieć?

Może jest księdzu dodatkowo trudno, bo nie wraca ksiądz na zaciszną plebanię, ale do Barki - wspólnoty osób, które jeszcze niedawno mieszkały na ulicy, które są niepijącymi alkoholikami... Nie miał ksiądz pokusy, żeby rzucić to wszystko i zostać proboszczem w jakiejś spokojnej wiejskiej parafii?

Mam brata księdza. On żyje bardzo ascetycznie. Ja żyję wygodnie. On ma na plebanii 10 stopni ciepła, ja mam ponad 20 stopni (uśmiech). Przez te ponad 20 lat nie miałem sytuacji, w której działaby mi się jakaś krzywda.

Tu chodzi o inny temat: moje oczekiwania wobec człowieka a efekt finalny. Kiedyś bardzo mi pomogło, jak (mam nadzieję) zrozumiałem sens Ewangelii o talentach. Pan Bóg dał jednemu pięć, drugiemu - dwa, trzeciemu - jeden. Moim talentem, moim punktem startu była kochająca się rodzina. Teraz dotykam takiej ludzkiej biedy, o jakiej mi się nie śniło. Dlatego nie porównuję się z innymi.

Trochę niepokoi mnie opis sądu ostatecznego ze zdaniem: "Byłem więźniem, a nie przyszliście do mnie". Ja rzeczywiście do nikogo nie przyszedłem, bo nikt z moich bliskich czy znajomych nie siedział i nie siedzi w więzieniu. To co mam zrobić, żeby nie usłyszeć od Jezusa: "idź precz"?

Papież mówił na początku Wielkiego Postu o poście od... plotkowania. Tu bym zaczął.

Nie rozumiem.

Gdyby był pan w towarzystwie, np. na weselu i wygłosił pana ostry komentarz na temat więźniów, a siedziałaby tam mama chłopaka, który jest w więzieniu, to by pan ją znokautował. Chrześcijanie nie mogą odbierać nadziei. Nie możemy przekreślać człowieka. Trzeba kreować obyczaj nieprzekreślania, niemówienia bez miłości.

Może zapytajmy z drugiej strony: czego więźniowie potrzebują od nas?

Mówi pan: "od nas..." To buduje mur... Tymczasem ruch między wolnością a więzieniem jest ciągły. Jedni przychodzą, drudzy wychodzą. To bardzo dynamiczna rzeczywistość.

Tak naprawdę szukamy odpowiedzi na pytanie, jak zareagować wobec człowieka, który wszedł w fuzję ze złem w poważnej materii.
Jeśli chodzi o to, co możemy zrobić dla chłopaków z więzienia, to Barka jest jakąś odpowiedzią. Powstała, bo w więzieniu poznałem ludzi, którzy nie mieli dokąd wracać. To mi zabrało... nie chcę powiedzieć: komfort funkcjonowania, ale coś w tym jest. Są podmioty, które pomagają osobom, które nie mają dokąd wrócić. Barka jest jednym z nich. Wsparcie dla takich organizacji jest konkretną formą pomocy takim ludziom.

Mówimy to we wspomnienie Dobrego Łotra, który jest obchodzony jako Dzień Modlitw za Więźniów. Modlitwa też może być wsparciem dla więźniów.

Modlitwa za więźniów to modlitwa o pojednanie. Było ostatnio na Mszy czytanie z Księgi Jeremiasza o nowym przymierzu, które Pan Bóg chce zawrzeć ze swoim ludem. Na Mszy w więzieniu mówiłem chłopakom, żeby się bili o pojednanie z tymi, z którymi są skłóceni. Wybaczyć jest czasem bardzo trudno. Niektórzy wysyłają listy z prośbą o wybaczenie. I różnie to bywa. Czasami wybaczenie jest po ludzku niemożliwe. Trzeba o to prosić Pana Boga, bo On jest Bogiem rzeczy niemożliwych.

Koronka do Bożego Miłosierdzia też jest wołaniem od pojednanie: "miej miłosierdzia dla nas i świata całego".

Trzeba w swoich środowiskach przekonywać ludzi, żeby nie nosili w sercu niewybaczenia. Bo każdy z nas może być więźniem swojego sumienia. Więźniem żali, pretensji. Chodzi o to, żeby nie być "osądzaczem-potępiaczem".

*

Więcej o Stowarzyszeniu Pomocy Wzajemnej "Barka" znajdziesz na stronie: www.barka.strzelceop.pl. Tam też znajdziesz numer konta, na który można przekazać wsparcie finansowe.

 

« 1 »