Bracia kapucyni mają nowych kapłanów i diakonów. Połączone święcenia miały miejsce w kościele św. Franciszka na Poczekajce. Poprzedziło je odpowiednio 9 i 10 lat przygotowań.
W niedzielę Wniebowstąpienia Pańskiego bp Józef Wróbel udzielił sakramentu święceń diakonatu dwom braciom - Piotrowi Zacharskiemu i Mateuszowi Kameckiemu oraz święceń prezbiteratu braciom Michałowi Baczkurze i Krzysztofowi Fabichowi.
Do święceń diakonatu bracia przygotowują się 9 lat, zaś do zostania kapłanem - 10. To czas rozeznawania, czy droga św. Franciszka jest rzeczywiście tym, co Pan Bóg przygotował w życiu kandydatów. - Kiedy odkrywamy powołanie i decydujemy się na nie odpowiedzieć, zgłaszając się do ojców kapucynów, pierwszy rok jest poznawaniem zgromadzenia, jego charyzmatu, zasad, jakie tu panują, i życia, jakie może stać się naszym udziałem. Kolejny rok to nowicjat, czyli w ciszy i oderwaniu od świata rozeznawanie, czy rzeczywiście chcę poświęcić się Bogu jako zakonnik. Następne dwa lata to czas, kiedy to wszystko, co do tej pory poznaliśmy w teorii, przenieść na codzienne życie - mówią bracia.
Właśnie te dwa lata przed rozpoczęciem studiów teologicznych to posługa wśród biednych i potrzebujących. - W naszym przypadku były to np. dyżury w kuchni dla bezdomnych i ubogich, spotkania z pensjonariuszami domu pomocy społecznej czy wolontariat w hospicjum. To wtedy człowiek zderza się z rzeczywistością, o jakiej wcześniej tylko czytał lub słyszał od innych. Ten czas weryfikuje nasze powołanie i wyobrażenia. Idziemy do ubogich i ludzi w potrzebie, a że od początku formacji jesteśmy w habitach, ludzie myślą, że już jesteśmy kapłanami i często zaczynają rozmowy o Bogu, życiu i problemach, z jakimi się zmagają. Dla nas to prawdziwa szkoła wiary i okazja do dawania świadectwa - podkreślają bracia.
Na tej drodze siły czerpią od Chrystusa, który - wstępując do nieba - obiecał, że nie zostawia nas sierotami. - On zapowiedział, że wprawdzie odejdzie, ale pośle Ducha Pocieszyciela, który będzie kontynuował dzieło zbawienia w historii człowieka. Apostołowie przeżywają wtedy smutek z powodu odejścia Pana. Z żalem patrzą na wstępującego Jezusa, ale mają w sercu Jego słowa: "Nie smućcie się, bo poślę wam Ducha Pocieszyciela, który będzie pośród was i poprzez niego odczuwać będziecie też moją obecność i tą mocą będziecie realizować dzieła, które do tej pory Ja spełniałem". I tak się rzeczywiście dzieje. Przychodzi Duch Święty, który daje im radość i moc do głoszenia Jezusa Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał. Ten sam Duch wciąż działa w Kościele, napełniając nas swoją mocą - mówił bp Wróbel.
Nowym prezbiterom i diakonom życzymy mocy Ducha Świętego i nieustannego zapału w głoszeniu Ewangelii.