Warsztaty prowadzone przez samych studentów odbyły się w piwnicach Duszpasterstwa Akademickiego Resurrexit.
Zaczęły się w piątek po Mszy św. i jazzowym majowym. Na pierwszy ogień taneczne – ze względu na obostrzenia i zachowanie dystansu wybrano taniec żydowski i w stylu bollywood. A w sobotę już od rana studentki fizjoterapii jak zrobić masaż relaksacyjny pokazywały, dziewczyny z dietetyki uczyły jak przygotować dla siebie łatwy, tani, pyszny i wartościowy posiłek, inne poprowadziły warsztaty psychologiczne, teatralne, kuglarskie, muzyczne, wyszywania haftem a ich kolega krok po kroku uczył, jak samodzielnie zmienić koło w samochodzie.
– Zauważyłam, że wiele osób przychodzących do duszpasterstwa ma jakieś pasje, umiejętności, o których lubią opowiadać i pomyślałam, że moglibyśmy się tym nawzajem i na zewnątrz podzielić. Stąd pomysł na warsztaty otwarte. Zależało mi, żeby to nie były spotkania formacyjne, ale coś, co pozwoli się oderwać od tego, co robimy na co dzień, spróbować czegoś zupełnie nowego – mówi pomysłodawczyni, Gosia Kulczak. Razem z Agatą Gorszanów cieszą się z frekwencji i zadowolenia uczestników.
Było pysznie i radośnie a na koniec znów modlitewnie.
Ile odkryć, że drobna dziewczyna, nawet mając długie paznokcie też jest w stanie wymienić koło. I ta satysfakcja, jak się coś udało! Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość– Dla mnie od dawna było jasne, że hybryda jest dobrym narzędziem podtrzymania relacji, ale żeby je rozwijać trzeba się spotkać twarzą w twarz, a to środowisko jest do tego idealne. Korzystamy z tego, że obostrzenia pandemiczne zostały złagodzone i zapraszamy studentów do naszej piwnicy – mówi z uśmiechem ks. Łukasz Knosala, duszpasterz akademicki. – Zaczynamy od dzielenia się swoimi pasjami, talentami, tym, co studiujemy. Jest jeszcze przed gorączką sesyjną, pisaniem prac, obronami i choć studenci odczuwają już presję końca semestru, są jeszcze w stanie coś zrobić dla innych i siebie – dodaje.
Uczestników było ponad 30, nowi i starzy bywalcy, a zajęcia odbywały się w dwóch grupach.
– Wybrałam warsztaty masażu, psychologiczne, kulinarne i muzyczne. Zdecydowałam się na udział w nich, bo przez ostatnie półtora roku nie wychodziłam za dużo z domu, zajęcia miałam online. Uznałam, że to świetna okazja, do poznania czegoś nowego i spędzenia czasu wspólnie. To fajne i ubogacające doświadczenie. Wcześniej nie miałam kontaktu z tym duszpasterstwem i myślę, że to dobry punkt wyjścia – uśmiecha się jedna z uczestniczek.
Jasne, że razem zrobiony deser smakował wyśmienicie. Tym bardziej, że najczęstszą motywacją uczestników było "lubię gotować" oraz "lubię jeść coś dobrego"... Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość– Na początku jako terapeuta czułam się trochę niezręcznie, ale cieszyłam się, że mogę się czegoś takiego nauczyć. A jak leżałam jako pacjentka, to to było niesamowite, jak można się dzięki temu zrelaksować... – opowiada o masażu Magdalena Kowalczyk z Opola.
Julia Markowska wybrała m.in. warsztaty wymiany koła: – Jak ktoś to robi, wydaje się łatwe. A nie tak prosto odkręcić śrubę, najtrudniej zdjąć i założyć koło. Warto było spróbować – przyznaje.
Z warsztatów kulinarnych wszyscy wyszli po solidnej degustacji i z przepisem na granolę i zdrowe chipsy, z warsztatów psychologicznych i teatralnych z nową porcją umiejętności a z hafciarskich – z pracą domową...
– Zobaczcie, że człowiek, który jest starszy a dalej tańczy, jest szczęśliwy. Zachowajcie w sobie ten taniec i tę radość – wskazywał ks. Łukasz po pierwszym dniu. Modlił się o odkrycie przez młodych pasji, która przez resztę życia będzie im towarzyszyła i cieszyła ich, bo wtedy każda chwila jest sensowna. – To jest przestrzeń do tego by się tym podzielić, zobaczyć, że ktoś coś takiego robi i może odkryć w sobie – tłumaczył.