Gorące powitanie zgotowali mistrzyni olimpijskiej z Tokio Justynie Święty-Ersetic mieszkańcy Raciborza.
Najpierw przy remizie OSP w Raciborzu-Sudole powitali ją strażacy ochotnicy, zawodowcy i mała krzanowiczanka Hania. A gdy po przejeździe przez miasto dotarli w późne poniedziałkowe popołudnie na ul. Zamkową, na OSiR czekali już mieszkańcy Ocic, dzieci i młodzież, różne grupy sportowe i kibice, przyjaciele, przedstawiciele władz, mediów i rodzina.
- Ogromnie jestem wzruszona. Nie spodziewałam się aż tak wielkiego powitania. Chwila jest wyjątkowa, dla takich warto trenować. Nie mogłam się doczekać powrotu do rodzinnego Raciborza. Na stadion przyszło tylu wspaniałych ludzi. Czuję, że niejedną łezkę tu ze szczęścia uronię - stwierdziła w pierwszych słowach, po wyjściu z samochodu.
Justyna Święty-Ersetic ma w Raciborzu godnych kontynuatorów, także w poniedziałek była sztafeta na jej cześć. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćJeszcze przy bramie wpadła w ramiona babci Gizeli, potem rodziców Renaty i Joachima, wreszcie sama wzięła na ręce maluszka, który, jak wskazywał napis na koszulce, dzielnie kibicował cioci.
Wreszcie, po gromkim "Sto lat" zagranym przez raciborską orkiestrę dętą "Plania" i wyśpiewanym przez wdzięcznych raciborzan, wzruszona, uśmiechnięta, otoczona ciasnym wianuszkiem dziennikarzy, młodych biegaczy i kibiców przeszła rundę honorową wokół stadionu bieżnią, na której tak często ćwiczyła przed igrzyskami.
Medal nałożony przez złotą i srebrną medalistkę olimpijską - to jest coś! Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćJuż wtedy posypały się podziękowania, życzenia i kwiaty. Najwięcej ulubionych - słoneczników i róż, a od Michała Fity - sąsiada, ale i byłego wiceprezydenta Raciborza - laur, krzew wawrzynu szlachetnego, z którego wieniec jest symbolem zwycięstwa. Potem odbierała gratulacje od samorządowców: bukiet słoneczników wręczył jej Dawid Wacławczyk, wiceprezydent Raciborza, od władz powiatu otrzymała biało-czerwony wianek i zaproszenie na najbliższą sesję, wreszcie kwiaty od Ludmiły Nowackiej, dyrektorki ZSOMS, prezesa "Victorii" Sławomira Szweda, pierwszego trenera w ósemce, Kazimierza Stępnia z żoną Ewą i Andrzeja Skurka, dyrektora ZSP nr 2.
Do tego okolicznościowy tort z podziękowaniami od Raciborzan i najbardziej nietypowy prezent - prawdziwe bloki startowe od władz OSiR-u.
Z tym blokiem startowym, nietypowym podarkiem wiąże się historia pewnego nieporozumienia... Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćPo wspólnym obejrzeniu na telebimach obu medalowych sztafet medalistka podzieliła się też wrażeniami z Tokio. - Te igrzyska kosztowały mnie dużo stresów, wiele nerwów. Inaczej to sobie wyobrażałam. W trakcie sezonu halowego biłam kolejne rekordy, osiągałam świetne wyniki. Niestety przypałętała się pierwsza kontuzja, potem był wirus, druga kontuzja. Ostatnia prosta przed igrzyskami była fatalna. Na 4 dni przed startem nie umiałam trenować. W Tokio ciągle płakałam. Pracowałam nad tym całe życie i to wszystko mogło pójść na marne - wspominała Justyna Święty-Ersetic. - Tym bardziej doceniam wartość obu moich medali. Spełniłam marzenia, jestem spełnionym sportowcem - podsumowała.
Podkreśliła, że nie jest to jej ostatnie słowo w sporcie i że dzięki filmikom, śledzeniu internetu i byciu w stałym kontakcie z mężem i bliskimi czuła wsparcie raciborzan, mimo braku publiczności na miejscu. Po odebraniu oficjalnych i prywatnych gratulacji olimpijka nałożyła medale młodym biegaczom, którzy jeszcze przed jej przyjazdem przebiegli sztafetę na jej cześć.
Autograf na gipsie? Czemu nie... Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość- Jesteśmy ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego i szkoły nr 15 i, Jana III Sobieskiego w Raciborzu. My też biegamy: sprinty, sztafety, skaczemy w dal, wzwyż... Pani Justyna jest dla nas wzorem, często słyszymy, że ona też chodziła do tej szkoły, w której się teraz uczymy, trenowała na tym stadionie. Kibicowaliśmy jej, choć byliśmy wtedy na obozie. Zdobywać medale jest trudno, potrzeba i kondycji fizycznej i psychicznej wytrzymałości - przyznają Oliwia Barycka, Julia Ronin, Lena Skoczewska i Łucja Pytel z koleżankami i kolegami. Chwilę później dumnie dawali do podpisania mistrzyni z Tokio zdjęcia i koszulki. Potem pani Justyna cierpliwie pozowała do zdjęć i rozdawała autografy, nie tylko na zdjęciach i koszulkach, ale też na bidonach, kaskach, getrach, na fladze, piłce, a także na gipsie. Całe wydarzenie prowadził Piotr Kielar, raciborski konferansjer wielu imprez sportowych. Wreszcie zmęczona, ale szczęśliwa pojechała z najbliższymi do Ocic, na rodzinnego grilla.
- Kibicujemy Justynie, bo jest raciborzanką, pochodzi z Ocic, gdzie mieszkamy. Ale też żeby zaszczepić w córce Malwinie zamiłowanie do sportu, aby też zaczęła biegać i była kontynuatorką naszej mistrzyni. Albo syn - może kiedyś usłyszymy o nim w sztafecie męskiej, ale tego trzeba od małego uczyć. My też lubimy biegać, brat trenował zapasy - podkreślają Mirosław i Bożena Mandyczowie, którzy dotarli na OSiR z córką Anną Łabędzką, jej dwójką dzieci Tymoteuszem i bratem Bożeny Wojciechem Kaczmarczykiem. - Jesteśmy dumni z naszej Justyny, cieszymy się, że mamy taką dziewczynę, która biega, rozsławia Racibórz. To ogromna praca, jaką wykonała, trud, wsparcie jej męża Dawida, który jej bardzo pomaga. Gratulacje i czapki z głów - mówią.
Pamiątkowe zdjęcia robili sobie ze sławną raciborzanką starsi i młodsi. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćNa igrzyskach w Tokio sztafeta 4x400 m kobiet z Justyną Święty-Ersetic pobiła rekord Polski oraz wywalczyła srebrny medal, a sztafeta mieszana 4x400 metrów zdobyła złoto. Raciborzanka ma też m.in. brązowy i srebrny medal Mistrzostw Świata w sztafecie 4x400 metrów (Londyn 2017, Doha 2019), dwa złote medale Mistrzostw Europy (sztafeta oraz indywidualnie na 400 metrów; Berlin 2018), a także jeden brązowy, trzy srebrne i dwa złote medale Halowych Mistrzostw Europy.