Czyżby Bóg mógł być tyranem?
Dzisiejszego wieczoru mija 16 lat od chwili, gdy w Kościele Pojednania w Taizé - zraniony nożem w czasie modlitwy przez niepoczytalną osobę - zmarł brat Roger, założyciel ekumenicznej wspólnoty w tej niewielkiej wioseczce na południu Francji.
Dla mnie - jeśli wolno mi tu osobiście coś powiedzieć - brat Roger to fundament, opoka, człowiek, który zaważył na rozumieniu Ewangelii i chrześcijaństwa, które jest pieśnią wolności, wyzwolenia, radości, braterstwa i piękna, jaką nas do siebie woła Bóg . Nie jest łatwo dzisiaj myśleć w tych kategoriach o Kościele - to oczywiste. I trudne.
Myślę, że najbardziej brakuje nam właśnie takiego obrazu Boga, jaki swoim długim życiem i spokojnymi słowami rysował brat Roger z Taizé. Boga kochającego bez zmuszania, bez przemocy, zostawiającego człowiekowi wolność bez zastrzeżeń i mimo to wciąż i absolutnie go kochającego.
Brat Roger wspominał, że w jego domu rodzinnym nigdy nie podnoszono głosu, o co dbała mama Amelia, spoczywająca blisko syna na cmentarzyku w Taizé. "Jak Bóg, który jest miłością, mógłby narzucać się, odwołując się do gróźb? Czyżby Bóg mógł być tyranem?" - pytał brat Roger, odpowiadając zdecydowanie: "Bóg może tylko kochać".
Prawdziwa religia jest wolna od wewnętrznej przemocy. Niezwykle, bo przecież rzadko słyszymy to z ambon, zabrzmiało zdanie abp. Alfonsa Nossola podczas niedawnych uroczystości ku czci św. Jacka, którego wspominamy jutro, 17 sierpnia.
- Jacek nie żądał (od słuchających go – przyp. ak) zmiany tożsamości. Wiedział, że zmuszanie to już nie dialog, ale przemoc - mówił arcybiskup. Głoszenie Ewangelii bez jakiegokolwiek zmuszania. Z szacunkiem dla wolności człowieka, dla jego sumienia. Dla mnie było to delikatne, ale fundamentalne ostrzeżenie sędziwego hierarchy.
Nie chcę tu przytaczać przykładów - mamy ich w niechcianym nadmiarze - kaznodziejskich i medialnych wyczynów duszpasterzy, w których Ewangelia zmienia się w obowiązek do wypełniania, spełniania, przestrzegania. A nie daj Bóg, jeszcze do przypilnowywania przez prawo państwowe. W religię bez wewnętrznej wolności. Taka właśnie religia odstrasza dzisiaj młodych od Kościoła.
To się nie zaczęło teraz. Początki procesu staczania się w Polsce religii w "krainę schorowanej wyobraźni" diagnozował pod koniec XX wieku ks. Józef Tischner. "Tischner pokazywał, że religia bez wolności przeradza się w ideologię. W ideologię przymusu i że taka ideologia nie ma nic wspólnego z Ewangelią" - mówił niedawny jeszcze wicepremier rządu polskiego (do sprawdzenia w: "Tischner. Podróż", 2019).
Taka to trójca mi się dzisiaj - kiedy świat jest przerażony tryumfem władzy kierującej się okrutną przemocą w imię religii - w jedno złożyła.
Grób brata Rogera. Andrzej Kerner /Foto Gość