Pewnie jeszcze nie odgadliśmy, na czym zasadzają się największa wartość i piękno życia.
W tytule znak zapytania. Bo cały felieton będzie pewnie jednym dużym znakiem zapytania. A odpowiedź? Czasem pytania bywają ważniejsze od odpowiedzi. Zobaczymy tym razem. Od jakiegoś czasu nie dają mi spokoju coraz częstsze informacje o zabójstwach, morderstwach, lekceważeniu życia tak swojego, jak i innych ludzi. I nie wiadomo, co gorsze - owo lekceważenie czy morderstwa...
Lekceważenie - na przykład przekraczanie szybkości na drogach. I takie "niewielkie", bo tylko o tych bagatelizowanych 20 km/h. Ale i to szaleńcze, gdy ostatnio słyszeliśmy o rekordziście pędzącym ponad 200 km/h. Śmierć przypadkowej ofiary zawsze jest śmiercią, ale przy takiej prędkości ryzyko wypadku jest niepomiernie większe, a lekceważenie wszystkiego zbrodnicze. To oczywiście niejedyny przejaw owego lekceważenia. Można by opowiadać o śmiertelnie ryzykownych wyprawach w góry, gdzie nie tylko naraża ktoś swoje życie, ale w konsekwencji życie ratowników. A różne, zwane ekstremalnymi, "sporty" - choćby dla przykładu przechodzenie po linie ponad otchłanią czy to górskich przepaści, czy wielkomiejskich wieżowców. Zresztą pomysłów jest wiele, a to tylko jeden obszar pogardy dla życia i swojego, i innych ludzi. Tak, lekceważenie życia uważać trzeba za pogardę. Może czasem sięgającą nihilizmu?
Drugi obszar to celowe uśmiercanie innych. Czyli zabójstwa. Jednej osoby, bywa że wielu na raz. Zabójstwo może być morderstwem - w tym rozróżnieniu kryją się wielkość i siła okrucieństwa, choć istota zbrodni jest tożsama. A przecież okrucieństwo, zamierzone czy wręcz przygotowane, jest nie tylko okolicznością, ale nową jakością zła. I tu docieramy do tytułowego pytania: zadziwieni czy nienawidzący? Przeglądając codzienne informacje, coraz częściej spostrzegamy ostatnimi czasy wiadomości o morderstwach okrutnych. Czasem okrucieństwo jest następstwem amoku, czasem narkotyków, czasem zaś perfidnie przygotowanym scenariuszem. Ostateczny skutek ten sam, ale wnętrze sprawcy z rozmysłem znęcającego się nad ofiarą zostaje zniszczone do głębi.
Czy rzeczywiście takie wiadomości pojawiają się coraz częściej? A jeśli istotnie tak jest, to postawmy drugie pytanie: czy takie fakty dzieją się częściej? Może po prostu zniknęły mechanizmy moralnej cenzury publikowanych serwisów? Bo faktem jest, że tam, gdzie autorami wiadomości są profesjonalni dziennikarze, makabrycznych wieści jest mniej lub ich nie ma. To na rozmaitych portalach i portalikach internetowych można każdego dnia natknąć się na nie. Swoją drogą czasem wyraźnie widać nierzetelność - raz "piętnastolatek", drugi raz w tym samym ponoć wydarzeniu, ale na innym portalu "dziewięcioletnia dziewczynka"... Niby drobiazg, lecz na samym końcu, zupełnie mimochodem, że "wydażyło się w Californi" (pisownia oryginalna). A zbierając wszystko w jakąś całość, można odnieść wrażenie, że komuś zależy, aby tak mimochodem i nasz polski świat zohydzić. Czy to tylko pseudodziennikarz, czy ktoś piszący takie androny na zamówienie? Na czyje, prócz szatańskiego? Zostają kolejne znaki zapytania.
Szatańskie zamówienie? Ano tak. Zamówienie, które jest jego taktyką od wieków. Mianowicie szatan na różne sposoby stara się życie sprofanować, obrzydzić, zohydzić. Przez pojedyncze sytuacje doprowadzić wielu do pogardy dla życia. W przerażający sposób przejawia się ten mechanizm, gdy wybuchają wojny. I te lokalne, i te zwane w historii światowymi. Zamach, skrytobójstwo, graniczny napad. Albo narastająca sytuacja wrogości, perfidnie podsycana tak, by jak najdłużej ludzie nie zorientowali się w mętnej propagandzie. A we wszystkim nienawiść do życia. Widać, że szatan wie, co jest największym darem Boga. Nie bezmiar galaktyk, nie głębia oceanów, nie wspaniałość górskich łańcuchów, nie piękno zachodów słońca... Największym darem Boga jest życie. Pewnie jeszcze nie odgadliśmy, na czym zasadzają się największa wartość i piękno życia. Szatan jakby przeczuwał (bo on wszystkiego nie wie! na szczęście)... jakby przeczuwał wielkość tego daru.
A nasze zadanie? Należymy do zadziwionych życiem. Trzeba zadziwić się jeszcze bardziej. Jeśli nasze zadziwienie będzie widoczne, mocne, trwałe i radosne, to nienawidzący życia postawią kiedyś wielki znak zapytania i z czasem razem z nami odpowiedź znajdą.