- To bardzo źle, jakby ksiądz udawał, że jest wszystkowiedzący, a świeckich traktował tylko jak pomagierów - mówił abp Adrian Galbas.
Święty Wincenty Pallotti (1795-1850), założyciel księży pallotynów, swój dzień w kalendarzu liturgicznym ma 22 stycznia. W miejscach, gdzie obecni są pallotyni, przeżywana jest wtedy uroczystość ku jego czci. Tak było i w parafii św. Tomasza Apostoła w Kietrzu, którą niespełna 1,5 roku temu po raz drugi objęli księża pallotyni.
Wieczornej Mszy św. przewodniczył abp Adrian Galbas, pallotyn, od niedawna arcybiskup koadiutor archidiecezji katowickiej. Kanoniczne objęcie urzędu miało miejsce 15 grudnia, a liturgiczne rozpoczęcie posługi zaplanowane jest 5 lutego.
- Apostoł Rzymu, mistyk, prekursor apostolstwa świeckich, zakochany w Maryi, wierny Kościołowi, cały przesiąknięty Bogiem. Miał prawdziwe, mocne doświadczenie Boga. Boża miłość rozrywała go wręcz na kawałki, wszystko robił dla ubogich - tak o św. Wincentym Pallottim na początku Mszy św. mówił ks. proboszcz Janusz Rempalski. - Chcemy dziś dziękować Bogu za dar jego osoby, za jego charyzmat - podkreślał.
W homilii abp Adrian Galbas zgłębił znaczenie apostolstwa świeckich, któremu św. Wincenty Pallotti poświęcił swoje życie.
- Podstawą apostolstwa, jego duszą, jest miłość. Kiedy słuchamy tekstów, które Kościół wybrał na uroczystość św. Wincentego, to zauważamy, że one wszystkie są o miłości. W centrum jest przepiękny „Hymn o miłości”, pewnie jeden z najbardziej znanych biblijnych tekstów - mówił bp Galbas.
Przypomniał, że przed 13. rozdziałem Pierwszego Listu do Koryntian, w którym znajdziemy „Hymn o miłości”, w 12. rozdziale tegoż listu św. Paweł wyjaśnił, o co chodzi w Kościele. - Kościół jest jak ciało człowieka. Są w nim różne powołania, a każdy ma do spełnienia swoją funkcję. W Kościele mamy tę samą godność, która wypływa stąd, że wszyscy jesteśmy ochrzczeni i mamy różne zadania. A potem św. Paweł mówi to, co przed chwilą usłyszeliśmy, że najważniejsza jest miłość. Możesz być zakonnikiem, księdzem, biskupem, arcybiskupem, możesz być kimkolwiek w Kościele, możesz mieć nie wiem jakie urzędy, prace, stanowiska, charyzmaty, ale jeżeli nie masz miłości, to wszystko jest psu na budę - podkreślał arcybiskup.
- W życiu św. Wincentego Pallottiego najważniejsza była miłość. To nie jest człowiek, który jak św. Ojciec Pio miał stygmaty albo był doktorem Kościołem, albo jak św. Ignacy Loyola stworzył cały system duchowy. Nie, to był zwykły ksiądz, ale zrobił tyle w ciągu 55 lat życia na tej ziemi, że właściwie można by napisać z tego kilka biografii. Dlaczego? Bo najważniejsza była w jego życiu miłość, która wyrażała się w konkrecikach. Miłość nie jest do blablania, do opowiadania, ale istotą miłości jest konkrecik - tłumaczył arcybiskup. Wskazywał, że św. Wincenty miał do ludzi miłość bez granic.
Podpowiadał też, że apostolstwo świeckich w świecie najpierw polega na tym, by we wszystkich sytuacjach, w których jesteśmy na co dzień, tych najbardziej zwyczajnych, wszystko robić po chrześcijańsku, w oparciu o Ewangelię. Zatem w podejmowaniu apostolstwa trzeba najpierw swoje życie dostosować do Ewangelii.
Na drugim poziomie, jak wskazywał abp Galbas, jest apostolstwo wspomagające duchownych.
- Ludzie świeccy mają pomagać duchownym przede wszystkim przez swoją kompetencję. Przecież na wielu świeckich, światowych sprawach znacie się sto razy lepiej niż my, księża: na ekonomii, budowlance, transporcie, finansach. To przecież jest wasze wykształcenie, doświadczenie, to są wasze możliwości. To bardzo źle, jakby ksiądz udawał, że jest wszystkowiedzący, a świeckich traktował tylko jak pomagierów - mówił. Podkreślał też, że właśnie taki Kościół dwa wieki temu tworzył św. Wincenty. Chodzi o współpracę.
Uroczystą Mszę św. zwieńczyło papieskie błogosławieństwo, z którym związana była łaska odpustu zupełnego udzielona przez Penitencjarię Apostolską. Kietrzańskiej świątyni nadany został przywilej odpustu zupełnego w związku z przeżywanym rokiem jubileuszowym 300-lecia kościoła parafialnego.
Po Mszy św. Zespół Pieśni i Tańca "Chludowianie" wystawił jasełka pt. "Dnia jednego o północy".