- Nie chcemy być teoretykami, czyli tymi, którzy się naczytali i nasłuchali, ale chcemy być świadkami miłosiernej miłości Boga - mówi ks. Tomasz Szczeciński z Domu Miłosierdzia w Otmuchowie.
W otmuchowskim kościele parafialnym odbyły się prelekcje, recital muzyczny, projekcja filmu, spotkanie z siostrami felicjankami. To wszystko zanurzone było we wspólnej modlitwie, a zwieńczone Eucharystią pod przewodnictwem bp. Andrzeja Czai.
- Celem tego wspólnego świętowania przed Niedzielą Miłosierdzia jest odnalezienie nadziei. Czas jest bardzo trudny, wiele osób nie radzi sobie z doświadczeniem pandemii, a teraz wojny. To rodzaje plag, czy wręcz kataklizmów, które nas dotykają - mówi ks. Tomasz Szczeciński z Domu Miłosierdzia. - Wiele osób nie radzi sobie z tym, dlatego chcemy naszym spotkaniem obudzić nadzieję i jeszcze raz przypomnieć o głównym źródle nadziei, jakim jest Boża miłość i miłosierdzie - wskazuje duszpasterz.
- W Bożej miłości i miłosierdziu chcemy ukazać źródło nadziei, siły i światła, aby jak najlepiej przeżyć obecny czas wojny. By trudny czas wykorzystać dla wzrostu, a nie dla regresu duchowego, psychicznego czy intelektualnego - podkreśla ks. Szczeciński.
Święto Miłosierdzia w Otmuchowie, współorganizowane przez parafię św. Mikołaja i Franciszka Ksawerego, wspólnotę Domu Miłosierdzia oraz wspólnotę Odnowy w Duchu Świętym Maranatha, odbyło się w piątek i sobotę (22 i 23 kwietnia). - Traktujemy ten czas jako przygotowanie do Święta Miłosierdzia. Chcemy, by w niedzielę ludzie uczestniczyli we Mszy św. w swoich parafiach, byli ze swoimi bliskimi. Nie chcemy tego czasu zabierać rodzinom - wyjaśnia duszpasterz z Domu Miłosierdzia.
- To nasze małe triduum: piątek, sobota i niedzielne Święto Miłosierdzia w parafiach. Do tego czasu przygotowywaliśmy się przez kilka tygodni. Z jednej strony wraz z księdzem Tomaszem szukaliśmy prelegentów, ale też przygotowywaliśmy się do ugoszczenia naszych ubogich. Zaprosiliśmy ich do ogrodów plebanijnych na wspólne świętowanie. Chcemy im ukazać największy przymiot Boga - Jego Miłosierdzie - mówi Darek Dolinkiewicz, lider wspólnoty Maranatha.
W sobotnie popołudnie na bezdomnych, którzy codziennie przychodzą na zupę pod drzwi Domu Miłosierdzia, w ogrodach plebanijnych czekały ciepły posiłek, kawa, herbata i ciasto. - Cieszy nas, że z roku na rok coraz więcej z nich wchodzi też do kościoła - zauważa Darek.
W piątek gościem spotkania był ks. Jan Reczek, który jest cenionym rekolekcjonistą, autorem publikacji nt. duchowości, kierownikiem duchownym, egzorcystą i penitencjarzem biskupim w archidiecezji krakowskiej.
- Pandemia covid-19 i sytuacja wojny na Ukrainie mocno wpłynęła na ludzi. Wiele osób straciło poczucie dowartościowania, czuje się zdołowana, brakuje im ducha Bożego, dlatego szukaliśmy prelegentów, których konferencje pobudzą w ludziach źródło ducha Bożego, obudzą w nich pierwiastek Boży, który został im dany na chrzcie świętym - mówi Darek Dolinkiewicz.
- Ujęło mnie to, jak ks. Jan Reczek mówił o tym, że gdy zmartwychwstały Pan Jezus przyszedł do Wieczernika, to się wylegitymował ranami na rękach i w swym boku. Uczniowie tak się bali, byli zakompleksieni, że Jezus, z którym spędzili 3 lata, musiał im pokazać swój dowód osobisty, swoje rany. Dopiero wtedy zobaczyli, że to jest Pan - dzieli się Darek.
Rozesłanie świadków przed Domem Miłosierdzia. Anna Kwaśnicka /Foto GośćW sobotę do Otmuchowa przyjechał o. Józef Augustyn SJ, ceniony rekolekcjonista, kierownik duchowy i autor wielu książek z zakresu duchowości i psychologii.
- Wojna objawia, co w człowieku siedzi, objawia brutalność, okrucieństwo, bestialstwo, którego normalny człowiek nie jest w stanie zrozumieć. Myślę, że ci żołnierze sami mogli być zaskoczeni łatwością mordowania. Z drugiej strony trzeba zauważyć, że wojna wyzwala to, co jest najlepsze w człowieku. Przyznam się, że zdumienie i podziw rodziło we mnie to, że dziesiątki tysięcy młodych Ukraińców, którzy pracowali w Polsce i krajach Zachodu, porzuciło swoje stanowiska i wróciło na Ukrainę i tam giną. To jest to, co najlepsze w człowieku. Nie ma większej miłości, niż oddać życie za przyjaciół swoich - mówił o. Józef Augustyn.
- Wojna pokazuje, że drogą człowieka jest droga ziarna, które jeżeli wpadłszy w ziemię nie obumrze, to nie wyda owocu. Obumieranie to pewna konieczność człowieczeństwa. Są dwa rodzaje obumierania. Obumieranie dobrowolne, hojne, z miłością, z poświęceniem, gdy człowiek wydaje siebie i rodzi życie. Jest też obumieranie, kiedy ludzie nie chcą obumrzeć, nie chcą oddać życia, tylko pazernie trzymają życie, grabią życie innych. Oni nie są w stanie zatrzymać swojego życia, życie zostaje im wydarte, zabrane przemocą - mówił ks. Józef Augustyn.
Wyjaśniał, że w czasach wojny droga ziarna jest drogą heroizmu. - Póki co nie uczestniczymy w tej wojnie, ale też sytuacja, że mamy w naszym kraju prawie 3 miliony uchodźców, wymaga od nas wysiłku - mówił. - Droga ziarna jest nam ukazana w Eucharystii. Istotą człowieczeństwa jest przelać krew za drugiego, oddać życie za drugiego - wskazywał. To niesie wyzwanie do tego, żebyśmy nie żyli tylko dla siebie, nie byli egoistami, skoncentrowanymi na sobie. - Wojna wzywa nas do tego, byśmy świadomie obrali drogę ziarna - podkreślał ks. Józef Augustyn.
- Co roku staramy się zapraszać też siostry zakonne, w których charyzmacie włączona jest posługa miłosierdzia, w których posłudze wybrzmiewa tajemnica Bożego Miłosierdzia - mówi ks. T. Szczeciński. W tym roku były to siostry felicjanki.
Zwieńczeniem spotkania była uroczysta Eucharystia ze Święta Miłosierdzia. Na wstępie biskup opolski Andrzej Czaja wskazywał na wartość wierności wierze apostolskiej, na której zbudowany jest Kościół. - Prośmy, abyśmy trwali w wierze apostolskiej. W Kościele jest dziś wiele zamieszania spowodowanego tym, że zbyt łatwo dajemy wiarę w niesprawdzone i niezweryfikowane nowinki i objawienia prywatne. Nieraz na tym cierpi przede wszystkim wiara apostołów, a potrzeba w nas sukcesji wiary apostolskiej, bo to jeden z podstawowych wymiarów zdrowia Kościoła - mówił bp Czaja.
Po Mszy św. odbyła się procesja do Domu Miłosierdzia. Tam z jednego z okien biskup opolski jeszcze krótko zwrócił się do zebranych przed budynkiem i udzielił pasterskiego błogosławieństwa. Po otmuchowskim rynku rozniósł się śpiew "Raduj się nieba Królowo", a także "Barki".