Stają obok siebie społeczności niejednolite, które zbliżyła do siebie nie prawda o nich samych, a kłamstwo. Takie twory nie mogą być trwałe.
Wojny punickie to była niegdyś zmora licealistów. Czasy odległe, bo III i II wiek przed Chrystusem. Nie tylko odległe, ale zgoła inne. Inne geograficznie, inne kulturowo, inne ekonomicznie. Wszystko może się pomieszać, bo te wojny trwały ponad sto lat. Ich przyczyny skupiały się wokół sporów o wpływy polityczne i gospodarcze. To ostatnie zdanie jest prawdziwe w odniesieniu do wojen Rzymu z Kartaginą, ale w istocie wskazuje podłoże wszystkich wojen świata. Prawie wszystkich, bo były jeszcze wojny z dominantą religijną. Te jednak można sprowadzić także do źródeł polityczno-ekonomicznych. Tych starożytnych wojen było więcej, a niektóre zadziwiają do dziś ogromem przedsięwzięć logistycznych - przemieszczanie się ogromnych nieraz armii i związana z tym potrzeba zaopatrzenia wojowników i zwierząt, także umiejętność wprzęgania w wojny lądowe czynnika morskiego. Ten służył zarówno logistyce, jak i bitwom licznych flotylli okrętów bojowych - by wspomnieć brzemienne w skutki bitwy wokół przylądka Naupaktos (w starożytności 429, w czasach nowożytnych 1571).
Skąd te historyczne reminiscencje? Chyba się domyślamy, bo coraz częściej słyszymy sformułowanie "trzecia wojna światowa". Cóż, sporów o wpływy polityczne i gospodarcze mamy niepomiernie więcej niż w starożytności, technikę wojenną mamy niewyobrażalnie przerastającą nawet tę z czasów drugiej wojny światowej. Nic, tylko zacząć wojować. No i mamy, co mamy… Na dodatek pokolenie, które na własnej skórze doświadczyło drugiej wojny światowej, już odeszło z tego świata. Zostały zdjęcia, opisy, książki. A to nie to samo, co własna skóra.
W tej wojnie chodzi o kilka spraw. Bez wątpienia obecna jest w niej dominanta ideologiczna przemieszana z polityczną. Świat ciasnej myśli komunistycznej przeciw światu otwartej przestrzeni wolności i prawdy. Świat wymuszonych siłą różnic zamożności i poziomu życia ludzi. Świat władzy totalitarnej tłumiącej ostro i skutecznie wolę i głos obywateli. Zresztą, obywatele nie są dla owej władzy żadnym ani partnerem, ani nawet dopełnieniem. Dalej - świat informacyjnej kontroli ogarniającej wszystkie dziedziny życia, czego efektem jest całkowicie fałszywe wyobrażenie mieszkańców kontrolowanego świata o życiu na zewnątrz ich zamkniętego na siłę kręgu. Wtedy propaganda wypełnia wszystko i wszystkim rządzi. Ta właśnie reguła tłumaczy ogromne i niepokojące poparcie Putina deklarowane przez obywateli Federacji Rosyjskiej.
Dwa różne światy. Tych odmienności, a nieraz przeciwieństw jest więcej. I niekoniecznie zależy to od zamożności, od większej czy mniejszej dozy wolności, od poziomu społecznej organizacji kraju. Dlatego widzimy niepojęte aliansy różnych i bardzo różniących się między sobą krajów czy państw. Stają obok siebie społeczności niejednolite, które zbliżyła do siebie nie prawda o nich samych, a kłamstwo. Takie twory nie mogą być trwałe. W końcu jedno państwo niejako pożera tamto drugie.
Zatem pytanie: czy zacznie się, a może już trwa trzecia wojna światowa? Jako zarzewie większego pożaru już trwa. I tu musi paść pytanie: co chrześcijanie na to? Ważne jest to, co w takiej chwili mówią pasterze Kościoła. Ale te wypowiedzi już w dawnych czasach nie zadawalały dotkniętych wojną i śmiercią. A i za naszych dni czujemy niedosyt. Z drugiej strony trudno się dziwić, bo mozaikowy świat jakiejkolwiek wojny nie pozwala się zamknąć w jednej czy nawet w kilku ważnych wypowiedziach. Ważniejsze jest to, co zrobią przeniknięci duchem Ewangelii chrześcijanie wszędzie tam, gdzie są. Za naszych dni wojna w Ukrainie zaowocowała nie tylko śmiercią i zniszczeniem, ale ucieczką, paniczną ucieczką kobiet z dziećmi.
Nic nowego, tak zwykle bywało w historii. Teraz skala zjawiska jest jednak niewyobrażalnie wielka, a zarazem ucieczka może przenosić setki tysięcy ludzi na ogromne odległości. Ktoś musi ich przyjąć i pomóc. Nie jutro, a teraz. Najwięcej uciekinierów trafiło do Polski, bo tu najbliżej. Spotkali się z niezwykle otwartą postawą Polaków. Wszyscy wiemy. Jak nasze społeczeństwo zdołało to ogarnąć? A zdołało. Nawet ci, którzy gdzieś w sercu mają zadrę sprzed kilkudziesięciu lat, milczą. Bo teraz wróg jest większy i straszniejszy, sił musi więc starczyć. Tych duchowych, choć i ekonomicznych, i organizacyjnych wysiłków jest co niemiara (oj, blado wypada na tym tle Unia Europejska, czyżby należała do tej "innej" części świata?). W takiej perspektywie pytanie, czy to już jest trzecia wojna światowa, traci znaczenie. Po prostu - damy radę. A może inaczej - Bóg Pokoju te wysiłki wzajemnej pomocy przyjmie jako modlitwę czynu. I w jakiś nieprzewidywalny dla nas sposób ugasi zarzewie dalszej wojny? Byleśmy rąk nie opuścili i serc nie zamknęli.