- Jesteście jak ciche anioły przy różnych zdarzeniach, ratujecie i niesiecie pomoc - mówił do strażaków ks. Marian Saska.
Na Diecezjalną Pielgrzymkę Strażaków na Górze Świętej Anny przybyło 8 maja. Wzięło w niej udział 114 jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej i 10 z Państwowej Straży Pożarnej, prawie 100 sztandarów i ponad 1000 delegacji, w tym też z młodzieżowych drużyn pożarniczych jak i emerytów i rencistów z diecezji opolskiej i gliwickiej.
Były też obecne władze główne, wojewódzkie, samorządowe, ks. Tomasz Józkowicz, kapelan strażaków diecezji opolskiej i ks. Józef Urban, dawny kapelan strażaków oraz o. Marceli Dębski OFM, kapelan strażaków z Raciborza. Eucharystii przewodniczył i wygłosił Słowo Boże ks. Marian Saska z parafii św. Antoniego w Zdzieszowicach.
- Wy niesiecie pomoc ludziom w różnych trudnych sytuacjach. Jako grupa cieszycie się największym zaufaniem, bo gdy dzieje się jakieś nieszczęście, jesteście pierwsi na miejscu, potraficie nawet oddać życie, by ratować innych - podkreślał gwardian franciszkanów.
Grota lurdzka była barwna od zieleni drzew ale też galowych mundurów i sztandarów. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćO tym zaufaniu mówił też w homilii ks. Marian Saska. Wskazał na hasła na strażackich sztandarach i przekazywane w nich wartości, na rodzinę, w której tradycja służby przekazywana jest z pokolenia na pokolenie i na rolę strażaków w lokalnych wspólnotach. Prosił ich rodziny o cierpliwość i wyrozumiałość, a doceniając gotowość do wyjazdu w każdej chwili na akcję życzył samym strażakom:
- Życzę wam uporu i odwagi, jaką posiadał św. Florian. Trzeba upartych komendantów i prezesów oraz otwartych samorządowców, którzy będą rozumieli Wasze potrzeby. Bo to przecież człowiek jest najważniejszy. Druhowie i druhny nie zabiegają o jak najlepsze wyposażenie dla siebie, ale by lepiej, szybciej ratować innych. Ta brać to normalni ludzie, ale wyznaczyli sobie pewne ramy: na pierwszym miejscu Bóg, potem drugi człowiek, praca i spotkania, dzięki którym mieszkańcy się integrują - podsumował.
Liturgię uświetniał chór Viva la Musica i orkiestra ze Strzelec Opolskich.
Po Mszy św. strażacy złożyli wieniec przed pomnikiem św. Jana Pawła II. Potem był czas na spotkanie przy Domu Pielgrzyma.
Daniel Wizimirski z OSP Szybowice przyjechał z trzyletnim synem Wiktorem. - Warto przekazywać tę tradycję. Mój ojciec, Kazimierz był zawodowym strażakiem, ja to obserwowałem i zawsze mnie to ciekawiło: akcje, zawody strażackie, warty przy Bożym Grobie i też poszedłem w tym kierunku. To rodzaj powołania - przyznaje.
- W naszej jednostce są seniorzy, młodzieżowa drużyna. Najczęściej wyjeżdżamy do pożarów, ale też bywało że do wypadków, powodzi. I to tak przechodzi na kolejne pokolenia, są rodzice, potem ich dzieci... Przyciąga przede wszystkim to, że można pomagać - opowiada Albin Zmarzlik z OSP Wawelno. A jeden z młodszych druhów, Fabian Koszyk dodaje: - Super są też zawody strażackie, koledzy i auta...
- Ja właśnie zacząłem być strażakiem. Chciałem, bo dziadek też jest strażakiem, gasił pożary, jeździł do wypadków i na zawody - tłumaczy Filip Trela z Rozwadzy, jeden z najmłodszych członków OSP. - Rzeczywiście syn towarzyszy dziadkowi, pyta go o wyjazdy, bierze udział w różnych wydarzeniach. Myślę, że to dobrze, że chce być strażakiem, pomagać innym, kultywować tę tradycję. Mam nadzieję, że to zaowocuje w przyszłości - uśmiecha się jego mama, Karolina Trela.
W strażach są często całe rodziny, najbliżsi bardzo też wspierają druhów. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość- U nas działa młodzieżowa drużyna, w której są i dziewczyny i chłopaki. Mamy też 7 kobiet. Jesteśmy jak jedna rodzina, bo są i mężowie i żony i dzieci, razem wyjeżdżamy, spędzamy czas - mówi Katarzyna Jeziorowski, sekretarz OSP Niewiesze. - Ja chcę być taka jak tata, też jeździć na akcję. Bycie strażakiem jest super – stwierdza Paulina Krzeptoń, której mama, tata i dziadek też są strażakami.
Jednym z nowych elementów, realizowanych przez strażacką brać jest pomoc kolegom z Ukrainy.
- Pomagaliśmy jeszcze w czasach pokojowych nawiązując współpracę z druhami z tego kraju, pokazując im, jak u nas działają struktury OSP i współpraca z PSP, przekazywaliśmy im sprzęt, pomagaliśmy w szkoleniu np. z pierwszej pomocy. Tak jest i teraz - zawozimy im sprzęt, środki medyczne i inne rzeczy. Chcemy też pomóc im zawiązać takiego Związku OSP jaki jest u nas, bo to ułatwi współpracę, przekazywanie pomocy i koordynację działań – tłumaczy Andrzej Latussek z OSP w Kadłubie Turawskim.
- Ta pomoc zaczęła się już wcześniej. Ważne, żeby te jednostki OSP były jak najbliżej ludzi. Żeby być gotowym na wypadek nieszczęścia, trzeba przygotować się wcześniej – po to buduje się te struktury. I to im się już bardzo przydało. To, co jest cenne, to wspólnota. Ludzie, którzy ze sobą współpracują łatwiej obronią się przed żywiołem, wojną czy innym nieszczęściem. I to doświadczenie chcemy dać Ukraińcom: w jedności siła! Także Niemiecki Związek OSP zaoferował pomoc, którą przez nas przekazuje. Przeprowadziliśmy już kilka transportu sprzętu pożarniczego, medycznego itd.- dodaje Teresa Tiszbierek, wiceprezes Zarządu Głównego OSP.