W duszpasterstwie akademickim "Resurrexit" podsumowano 4 miesiące działania punktu pomocy psychologicznej w językach ukraińskim i polskim.
Punkt pomocy osobom w stresie oraz w stanach postresowych, który rozpoczął działanie 4 marca, został otwarty z myślą o uchodźcach oraz osobach, które przeżywają lęk związany z wojną w Ukrainie.
Pomocą psychologiczną zajęli się małżonkowie Żanna i Mirosław Staniszewscy. Wspierali ich wolontariusze z duszpasterstwa akademickiego "Resurrexit".
- Dzięki prowadzeniu punktu pomocy psychologicznej udało nam się pomagać w sposób systematyczny. Uczyliśmy się wspierania osób potrzebujących w procesie, a nie tylko poprzez zorganizowanie akcji czy zbiórki - podsumowuje ks. Łukasz Knosala, duszpasterz akademicki.
Studenci rozwieszali plakaty z informacjami, jak dojść do punktu, szykowali poczęstunek, zajmowali się dziećmi i nastolatkami, uczestniczyli też w spotkaniach grupowych prowadzonych przez państwa Staniszewskich.
- Z pomocy korzystały osoby w różnym wieku. Przychodziły matki z małymi dziećmi i matki z nastolatkami, a także osoby starsze. Większość z nich korzystała doraźnie z pomocy, ale były też osoby, które przychodziły regularnie - opisuje duszpasterz.
Pani Irena uciekła z Zaporoża. Do Opola jechała 4 doby w wagonie, w którym ludzie ściśnięci byli jak śledzie. - Kiedy 24 lutego szykowałam się do pracy, usłyszałam wybuchy. Myślałam, że to może w jakimś zakładzie coś się dzieje. W pracy powiedzieli nam, że wybuchła wojna. Nie uwierzyliśmy. Kilka dni później zadzwoniła do mnie siostra mojego męża i powiedziała, że ich miejscowość zajęli rosyjscy żołnierze. Błagała, żebyśmy uciekali. Dworzec kolejowy był tak przepełniony, że nie udało nam się wsiąść do pociągu, musieliśmy tam spać i czekać na kolejny - wspomina pani Irena. Na Opolszczyźnie odnalazła spokój. Wciąż nie może uwierzyć, że trwa wojna. W punkcie pomocy psychologicznej uczy się, jak teraz układać swoje życie.
Pani Swietłana przez całą Ukrainę uciekała ze swoim owczarkiem niemieckim. Choć wiele osób zostawiało zwierzęta, ona nie wyobrażała sobie pozostawienia czworonożnego przyjaciela. Chętnie przychodzi na spotkania do punktu pomocy psychologicznej. Wie, że tu znajdzie pomoc.
Pani Walentyna pochodzi z miejscowości Sumy, o której słyszeliśmy w telewizji od pierwszych dni wojny. Tam już 24 lutego były rosyjskie czołgi, kierujące się na Kijów. - Jestem wdzięczna z cotygodniowe spotkania w tym miejscu. Mam tu koleżanki, z którymi mogę porozmawiać. Dostaję tu też wiele cennych rad - podkreśla pani Walentyna.
W piątek 24 czerwca odbyło się spotkanie podsumowujące 4 miesiące działalności punktu pomocy.
- Rozpoczynają się wakacje i studenci wyjeżdżają z Opola, dlatego kończymy prowadzenie punktu pomocy. Dziś przyszedł czas podziękowań tym, którzy zaangażowali się w jego działanie - mówi ks. Łukasz Knosala.
- W każdy piątkowy wieczór przez ostatnie 4 miesiące chciałam być tutaj. Jestem z Ukrainy, nie mogę pomagać tam na miejscu, więc chcę robić coś dla moich rodaków w Opolu. Początkowo, kiedy jeszcze nikt nie przychodził do naszego punktu, pan Mirosław prowadził spotkania dla wolontariuszy. Uczyliśmy się, jak radzić sobie ze stresem i jak pomagać osobom doświadczającym stresu. Potem, kiedy coraz więcej osób zaczęło do nas przychodzić, parzyłam herbatę, częstowałam ciastkami, ale też siadałam i po prostu rozmawiałam. Dla ludzi to było ważne, że mogli tak normalnie usiąść z drugą osobą przy stole i porozmawiać na inne tematy, niż tylko o wojnie - opowiada Tatiana, która od 4 lat studiuje w Polsce.
Przypomnijmy, że punkt działał nie tylko stacjonarnie co piątek od 16.00 do 19.00, ale również w formie wyjazdowej i telefonicznej. Państwo Staniszewscy dojeżdżali do osób potrzebujących pomocy, a także służyli wsparciem w rozmowach telefonicznych. Ich numer pozostaje aktualny: tel. (+48) 889 200 653. Nadal będą udzielali wsparcia psychologicznego, a patronat nad nimi przejmie Caritas Diecezji Opolskiej.
- Już ponad 60 osób skorzystało z pomocy w naszym punkcie. Podejmujemy nie tylko profilaktykę związaną ze stresem, ale też prowadzimy grupy treningowe, na których podpowiadamy, jak odnaleźć się w nowej sytuacji. Wiele osób, które uciekły do Polski ze względu na wojnę, nigdy wcześniej nie były zagranicą. Te osoby potrzebują wsparcia w układaniu sobie życia tutaj, w Polsce - podkreśla Mirosław Staniszewski.
- Chcemy bardzo mocno podziękować państwu polskiemu, Kościołowi i ludziom za ogrom pomocy, jaką doświadczają nasi rodacy - mówi Żanna Staniszewska. - A dzięki ks. Łukaszowi Knosali i studentom to miejsce mogło funkcjonować - dopowiada pan Mirosław.
Żanna i Mirosław Staniszewscy do Polski przyjechali w 2014 roku, żeby obronić doktoraty, co udało im się osiągnąć w 2019 roku. Oboje obronili też prace licencjackie z filologii polskiej. Mirosław jest psychologiem i psychoterapeutą, wykładał na uniwersytetach, m.in. w Odessie i Kijowie. Żanna Staniszewska również jest psychologiem, a pochodzi z Kazachstanu.