Gościem odpustu św. Jacka w Kamieniu Śląskim był 14 sierpnia bp Aleksander Jazłowiecki, pomocniczy biskup kijowsko-żytomierski.
Właściwie nawet nie wiem, co powiedzieć. Oglądacie telewizję, słuchacie radia, macie tutaj dużo uchodźców z Ukrainy. Jesteście bardzo obeznani z naszą sytuacją. Nie tak jak w innych państwach. Mam dużo przyjaciół w innych krajach i kiedy rozmawiam np. z Włochami, to oni pytają: "Czy to ruscy tam trafili, czy jednak są to może wasi?", w takim stylu. Przykro mi tego słuchać. Ale w Polsce nie ma tego problemu - mówił biskup Jazłowiecki.
Opowiadał o poruszających obrazach, jakie widział niedawno w rodzinnym miasteczku. - Zawsze modliłem się o kraje, w których trwa wojna, mam tam przyjaciół, z którymi studiowałem (w Rzymie. Tam też ks. Jazłowiecki zaprzyjaźnił się ze studiującymi księżmi diecezji opolskiej, m.in. z obecnym biskupem Rudolfem Pierskałą – dop. ak). Ale jest zupełnie inaczej, gdy wojna przychodzi do twojego kraju. Odwiedziłem ostatnio rodziców w rodzinnym miasteczku w Szarogrodzie, woj. Winnica. Na cmentarzu świeże mogiły czterech żołnierzy. Położyli ich na granicy między cmentarzem katolickim i prawosławnym. Wyznanie już ich nie dzieli, zginęli za Ukrainę. Już kopią miejsca dla następnych żołnierzy. I tak w każdym miasteczku, w każdej wiosce. Ludzie witają na kolanach, ciała tych żołnierzy, którzy zginęli, gdy ich przywożą. Może widzieliście takie sceny w telewizji. Wojna to jest straszna tragedia - mówił.
Biskup mówił o obecnej sytuacji religijnej na Ukrainie. - Jak przyszła wojna, to myślałem, że będą tutaj, w Ukrainie, masowe nawrócenia. Tak się nie stało, jednak jest wiele indywidualnych nawróceń. Znam jedną rodzinę z Irpinia koło Kijowa. Są prawosławni, ale niepraktykujący. Jeszcze przed wojną zaczęli przychodzić do kościoła katolickiego... Żona przystępowała do Komunii, ale mąż - nie. Mówił: "Ja nie potrzebuję ani spowiedzi, ani Komunii". Księża próbowali go przekonać. Nie, i koniec. Tak było przez lata. Ale kiedy wybuchła wojna i uciekali z Irpinia przed Rosjanami, to się dowiedzieli, że dzień albo dwa po tym jak uciekli jeden pocisk trafił prosto w blok, gdzie mieszkali. Wpadł tylko do ich mieszkania i spalił wszystko. Pierwsze, co zrobił ten człowiek, to poszedł do spowiedzi i teraz przystępuje do Komunii. Mówi, że Pan Bóg mu podarował nowe życie, bo miał natchnienie, żeby jednak uciekać. Inni się wahali, zastanawiali i zostali, a on miał natchnienie i uciekli. Mówi, że teraz chce Panu Bogu podziękować i żyć jak prawdziwy katolik. Takich sytuacji jest dużo - mówił gość z Ukrainy.
Bp Jazłowiecki opowiadał spokojnym tonem, nie unikał też zabawnych anegdot. - Dużo ludzi chodzi na adorację. W ciągu dnia czy w nocy. Byłem w domu i moja mama mówi, że idzie na całonocną adorację. Ja na to: "Mama, jak to pójdziesz?". U nas po 11.00 w nocy nie wolno chodzić, bo jest godzina policyjna. A mama: "Pójdę". Gdy żołnierze w mieście spotkali ją, zapytali "Gdzie pani idzie? - Na adorację, modlić się za was". "Jak na adorację, to proszę". Przynajmniej w mniejszych miasteczkach problemów nie ma. Ci, którzy wierzą, modlą się dużo więcej - podkreślił.
Biskup z Kijowa i Żytomierza nie unikał trudnych duchowych problemów, jakie rodzi wojna. - Kiedyś na jednej parafii mówiłem, że trzeba się modlić za Rosjan i Putina, bo to są ludzie obłąkani. Jedna staruszka przyszła do mnie i zapytała: "Czy dobrze zrozumiałam, że muszę się za Putina modlić? Ja za niego modlić się nie będę". Tak ludzie myślą: modlą się o pokój, może o to, żeby Putin umarł - to tak. A ja mam nadzieję, że jak ta wojna minie to i łaskę przebaczenia Pan Bóg nam da, że będziemy żyć w ciągłej nienawiści - mówił.
Na zakończenie bp Aleksander Jazłowiecki poprosił o wsparcie duchowe. - W tej chwili Kijów jest spokojny, jest kilka syren alarmowych w ciągu dnia, ale już nikt na te syreny nie reaguje. Nikt nie ucieka do schronów. Wszyscy siedzą w dwóch ścianach. Panuje zasada „dwóch ścian”. Trzeba wyjść na korytarz i tam jest najbezpieczniej. Wiem, że takiego entuzjazmu jak na początku wojny już nie ma, ale prosimy was o modlitwę dalej, bo nadzieja nasza tylko w Panu Bogu. Wy jesteście uważani za przyjaciół numer jeden Ukrainy. Mam nadzieję, że kiedyś będziemy mogli też wam się odwdzięczyć - powiedział.
Bp Jazłowiecki rozdaje Komunię św. podczas odpustu św. Jacka w Kamieniu Śląskim. Andrzej Kerner /Foto Gość