Etyka? Co to takiego?

Czy istnieją obszary ludzkiego życia, które nie poddają się zasadom etyki? Nie powinno być, bo wtedy życie stałoby się nieludzkie, a krzywda wyrządzana jednostkom i całym społecznościom zrujnowałaby wszystko.

Czas wojny dotykającej i nas stawia wiele pytań. Także i to zawarte w tytule. Nie ja je wymyśliłem, trafiłem w internecie na tytuł "Czym jest etyka wojny". Niewielu ludzi stawia pytania o etykę i z zakresu etyki. W jednym z postów takie zdanie: "Ponad 98 % ludzi współczesnej cywilizacji nie wie, co to znaczy, ma mgliste pojęcie". Jako ksiądz z 50-letnim doświadczeniem zdaję sobie sprawę z tego, że spowiedziowy rachunek sumienia w niewielkim stopniu jest etycznym spojrzeniem na siebie samego. Nazbyt często staje się li tylko formułą skruchy i tak zwanego "żalu za grzechy". Już to samo w sobie jest ważne i potrzebne, wszelako niewystarczające.

Zatem pytanie: Etyka? Co to takiego? Czy to jakieś prawo? Owszem. Ale nie to "kodeksowe". Fundamentem tworzenia i funkcjonowania tego prawa musi być coś głębszego, powszechniejszego, zakorzenionego zarówno w doświadczeniu pokoleń, jak i w umyśle każdego człowieka. Jak to nazwać? Zmysłem moralnym? Prawem naturalnym? Jakbyśmy je nazywali, ludzie od wieków byli i są świadomi, że taki zmysł i niepisane prawo istnieją i są konieczne. Bo jeśliby ich nie było, gdyby uległy zatarciu i zapomnieniu, ludzka społeczność zamieniłaby się w stado wściekłych i agresywnych szczurów. Co zresztą na naszych oczach się dzieje... Próby porządkowania namysłu nad fundamentem, a także źródłem najpowszechniejszych i najkonieczniejszych reguł istniały zawsze. Od starożytnych greckich filozofów otrzymały nazwę etyki. A Dekalog? To genialny, starożytny skrót etycznej problematyki.

Czy istnieją obszary ludzkiego życia, które nie poddają się zasadom etyki? Nie powinno być, bo wtedy życie stałoby się nieludzkie, a krzywda wyrządzana jednostkom i całym społecznościom zrujnowałaby wszystko. I tu zjawia się słowo i straszna rzeczywistość: wojna. Czy rzeczywiście, powtórzę cytat, ponad 98 % ludzi współczesnej cywilizacji nie wie, co to znaczy, ma mgliste pojęcie, czym jest etyka? I z tego samego posta: "Wojna nie ma zasad. Żadnych. Dlaczego? Proste - bo to jest patologia, prowadzona przez psychopatów. Proszę wskazać, w którym miejscu psychopata przyjmuje zasady drugiej strony. Nie przyjmuje, on nie ma nawet wzorca u siebie na coś takiego. Co według agresora znaczy słowo »etyka«"? Nic.

W dawnych, historycznych czasach formułowane były wojenne prawa - tak odnoszące się do rozpoczęcia wojny, jak i dalsze prawidła zachowania się walczących stron. Ale gdy panujący oraz dowodzący armiami byli z rzędu psychopatów, a było tak nieraz, wojna zamieniała się w rzeź. Jedni zwali ich bohaterami, drudzy widzieli w nich oprawców. Przed ponad 100 laty zmienił się teatr wojny - już nie bitwa pod Sadową (Hradec Králové) jest ikoną zbiorowego morderstwa, dziś technikami cyfrowymi sięgamy dowolnego celu z dokładnością do kilku metrów i w odległości setek kilometrów. Gorzej - ludzie sięgają po straszak broni jądrowej. Co zatem, według agresora, znaczy słowo "etyka"? Nic nie znaczy. Gorzej, bo potrafi tak odwrócić całą sprawę, jakoby nie on był agresorem, a ofiarą - ten zresztą mechanizm znany jest od stuleci.

Czy zatem dać sobie spokój z etyką? I jako postawą, i jako zbiorem prawideł postępowania, i jako elementem kształtowania sumień? Żadną miarą. Jeśliby ludzie odrzucili próby wartościowania czynów, zachowań, rozróżniania dobra i zła, ludzka społeczność zamieniłaby się w sforę rozwścieczonych psów. Mimo wszystko jesteśmy wciąż społecznością ludzi żyjących nadzieją, że dobro będzie dobrem zwane, a zło - złem.

Jak przybliżyć etykę naszej ludzkiej codzienności? Ani ja, ani Ty, drogi Czytelniku, sami tego nie zdziałamy. I nie osiągnie tego całe pokolenie. Bo wnikanie w społeczną świadomość koniecznego, a zarazem trudnego widzenia etycznego jest jak deszcz. Nie można go nakazać, a jak sam przyjdzie - lepiej gdy nie będzie ulewą niszczącą wszystko. Lepiej jeśli będzie spokojnie spadającym błogosławieństwem, by życie przynosił. Nie mam zamiaru proponować objęcia etycznymi programami szkół, przedszkoli, uniwersytetów. Programy prędzej czy później stają się zarzewiem ideologicznych sporów. Więcej wtedy szkody niż pożytku.

Jeszcze jedno ważne zastrzeżenie. Jestem chrześcijaninem i katolikiem. W związku z tym może się zrodzić podejrzenie, że chciałbym przemycić do ogólnoludzkiego obiegu nasze, chrześcijańskie schematy. Otóż nie. Jest taki niewielki zbiorek etycznych felietonów Leszka Kołakowskiego, tytuł: "Mini wykłady o max isprawach". Autor nie jest chrześcijaninem, ale uczciwym, trzeźwo myślącym i szeroko ogarniającym świat człowiekiem. Ten zbiór jego felietonów był dla mnie swego rodzaju odkryciem. Można mówić (pisać) o tematach etycznych w sposób zupełnie bezkonfesyjny. Nie żebym nisko cenił naszą, chrześcijańską etykę, ale zobaczyłem, jak miałkie są konfesyjne spory wobec wielkości zapisanych w naturze człowieka prawideł etycznych. I można o nich mówić zwykłym językiem. Niedługo potem przyszło mi pisać minifelietony o tematyce etycznej - uzbierało się ich w opolskim "Gościu Niedzielnym" wiele pod wspólnym tytułem "Z okruchów etyki". Za swojego mistrza uważam Kołakowskiego. Oczywiście etyczne spojrzenie musi pośród innych tematów zatrzymywać się także nad problemami religijnymi jako przedmiotem etycznego namysłu. Ale nie powinno się zamieniać ani w katechizm, ani w spowiedziową ściągę z grzechami.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI: