Dzień Niepodległości Ukrainy świętowano w Opolu.
Pani Mariana Maciejewska na Dzień Niepodległości Ukrainy upiekła ciasto z dekoracją w formie flagi narodowej. - Dzisiaj jest nasze ukraińskie święto i chciałam być bliżej Ukrainy. Cieszę się, że mogę choć w ten sposób być bliżej naszego świata, bliżej Ukraińców - mówi Ukrainka, która uciekła ze Lwowa przed agresją Rosji do Opola 27 lutego razem z trzema córeczkami: bliźniaczkami Wiktorią i Lilią oraz Sofią.
Dzisiaj na placu Wolności w Opolu flag ukraińskich były dziesiątki. Przede wszystkim jednak rzucały się w oczy tradycyjne ukraińskie "wyszywanki" - świąteczne koszule lub tuniki bogato zdobione haftem. Kilkuset uchodźców ukraińskich i mieszkańcy Opola świętowali przez kilka godzin Dzień Niepodległości Ukrainy, który wypadł dokładnie pół roku po agresji rosyjskiej na Ukrainę.
Pozdrowienia dla uczestników święta przekazali wiceprezydent Opola Maciej Wujec i konsul honorowa Ukrainy w Opolu Irena Pordzik. Krótką modlitwę o pokój poprowadził ks. Mateusz Demeniuk, który od 8 sierpnia jest proboszczem parafii greckokatolickiej w Opolu (liturgia grekokatolicka sprawowana jest co niedzielę w kaplicy adoracji rzymskokatolickiej parafii Przemienienia Pańskiego w Opolu na os. AK).
Na scenie przez ponad cztery godziny występowali utalentowani Ukraińcy, którzy znaleźli schronienie w Opolu i okolicach - od kilkuletnich maluchów po artystów profesjonalnych. Dzień był świąteczny, więc nie brakowało radości. Długie kolejki ustawiały się do warsztatów plastycznych, na których tworzono tradycyjne ukraińskie ozdoby i laleczki-motanki. Wybijanie przypinek, tworzenie tatuaży natryskowych, malowanie twarzy czy dmuchanie wielkich baniek mydlanych - podobnie cieszyły się wielką popularnością. Tylko gdzieniegdzie na twarzach, także dziecięcych, przemykał cień smutku. Prowadząca koncert poprosiła o minutę ciszy-modlitwy za żołnierzy, którzy zginęli. - Bohaterzy nie umierają! - krzyknęła jedna z kobiet z pierwszego rzędu widowni, a wszyscy podchwycili jej okrzyk. - Nasi żołnierze zawsze mówią, że mamy dalej żyć, nie smucić się. Bo po to oni walczą - powiedziała prowadząca koncert Iryna Kostiuk.
Bardzo podniośle zrobiło się kiedy na scenę wszedł znany ukraiński chór im. Mikołaja Leontowycza pod dyr. Jurija Mykytiuka, któremu towarzyszyli instrumentaliści Filharmonii Opolskiej. - Kochani Polacy, nie zostaliście obok naszego nieszczęścia, nie udawaliście, że nic się nie dzieje, ale od pierwszych sekund agresji moskiewskiej jesteście z nami. Wierzymy wszyscy dzisiaj w zwycięstwo nad szatanem w postaci kremlowskich orków, który chce zapanować nad naszą częścią świata. To nie jest tylko nasza wojna. Ale pamiętajcie, że kiedy wygramy, to dobro, które z wdzięcznością przyjmujemy od was, będzie się mnożyć. To będzie wielką bronią w tych ciemnościach, które stara się sprowadzić nasz wróg. Życzymy wam pokoju w waszych domach, waszych sercach i rodzinach - powiedział dyrygent chóru. Potem odśpiewano hymny Ukrainy i Polski.