- W moim życiu nie ma nic większego niż spotkanie żywego Boga w Najświętszym Sakramencie. Żadne medale, żadne turnieje, żadne wyprawy - mówi Daniel Bukowy, który był reprezentantem Polski w kyokushin karate.
Gościem uczestników diecezjalnej pielgrzymki Liturgicznej Służby Ołtarza na Górę św. Anny był Daniel Bukowy z Opola, który jest mistrzem karate kyokushin i trenerem. Walczył w wielu turniejach w Polsce, Europie i na świecie, a także uczył karate w Japonii, co jest niezwykle rzadką sprawą. Jest też inicjatorem comiesięcznych nocnych adoracji w Opolu, a także osobą zaangażowaną w powstanie pierwszej w Opolu kaplicy wieczystej adoracji.
- Zawsze byłem wierzącym, ale nie zawsze byłem blisko Boga, to znaczy nie zawsze byłem w łasce uświęcającej. Zanim miałem żonę, miałem inne dziewczyny. Ciężko być w łasce uświecającej, jak mieszka się z dziewczyną, a nie ma się ślubu. Dopiero kiedy poukładałem te wszystkie rzeczy, byłem u spowiedzi generalnej, to tak naprawdę zaczęła się dla mnie prawdziwa relacja z Panem Jezusem - mówił Daniel Bukowy podczas spotkania z ministrantami i lektorami w bazylice św. Anny.
- Poprzez Różaniec i nowennę pompejańską doświadczyłem czegoś zupełnie nowego, czego nie spotkałem nigdzie na całym świecie, a jako sportowiec startowałem od Japonii po Stany Zjednoczone. Byłem w Los Angeles, bawiłem się w Las Vegas. To, w jaki sposób pokazują wam te miejsce w telewizji, to fikcja, to fałsz. Jak tam jesteś, to okazuje się, że na pięknie pokazywanej Alei Gwiazd, gdy tylko zaczyna się ściemniać, wykładają się ludzie bezdomni. Tam nie ma szczęścia. Tam są narkotyki i jeden wielki smutek opakowany pięknym i święcącym papierkiem - opowiadał.
- Również w Las Vegas szczęścia nie widziałem. Spotkałem tam bardzo smutnych ludzi. (…) Zjechałem cały świat, a szczęście znalazłem przed Najświętszym Sakramentem w Medjugorie. Uważam, że w moim życiu nie ma nic większego niż spotkanie żywego Boga w Najświętszym Sakramencie. Żadne medale, żadne turnieje, żadne wyprawy. Tak, jak św. Paweł powiedział, to wszystko to jest śmieć - dzielił się.
- W Medjugorie dostałem doświadczenie żywego Boga, dlatego w Opolu organizowałem nocne adoracje Najświętszego Sakramentu, które z czasem zaowocowały utworzeniem kaplicy wieczystej adoracji, w której w ciągu tygodnia 450 osób dzień i noc adoruje żywego Boga w Eucharystii. Czy znacie inne takie miejsca, gdzie 450 osób przychodzi tylko posiedzieć? Nie dostają za to pieniędzy, nie płacą za to. We współczesnym świecie to fenomen - mówił. Dzielił się, że doprowadziła go do tego Maryja, poprzez odkrycie traktatu św. Ludwika de Montfort.
- Dzięki doświadczeniu żywego Boga, dzięki zawierzeniu się Jezusowi przez Maryję mogę powiedzieć, że te wszystkie sprawy światowe nie mają znaczenia. Do tego stopnia, że kiedy najstarszy z trzech moich synów zachorował i myślałem, że umrze, zwróciłem się do Maryi poprzez nowennę pompejańską. Żyje, jest chory, nie mówi, nie je w sposób normalny. Ale nie przyszedłem się wam żalić, ale powiedzieć wam, że Bóg jest tak wielki, że ta choroba jest niczym. Jest niczym w porównaniu do Boga, który jest tutaj w Najświętszym Sakramencie. Mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwym człowiekiem - podkreślił Daniel Bukowy.
Dzielił się tym, że praktycznie codziennie jest przed Najświętszym Sakramentem. Do kaplicy przychodzi z różnymi pytaniami i problemami i prosi Pana Boga o pomoc. Doświadcza, że Pan Bóg rozwiązuje sprawy, które wydawały mu się nie do rozwiązania albo które sam rozwiązałby ze szkodą dla siebie i dla innych.
Na zakończenie spotkania na Górze św. Anny zachęcał młodych, by realizowali marzenia i nie dali sobie wmówić, że czegoś się nie da osiągnąć. - Ważne, żeby w dążeniu do swojego celu nie sprzedać duszy, ale by prosić Pana Jezusa o wskazywanie drogi, by to On pokazywał, jak coś mamy robić, by było dobrze - mówił.
Więcej o pielgrzymce Liturgicznej Służby Ołtarza na Górę św. Anny: