- Te męczennice pokazują nam, że jeśli świat chce odebrać nam Jezusa, nawet siłą, to trzeba raczej życie dać - mówił bp Andrzej Czaja podczas dziękczynienia za beatyfikację s. Edelburgis Kubitzki.
W niedzielę 25 września w kościele św. Stanisława Biskupa w Fałkowicach biskup opolski Andrzej Czaja przewodniczył Mszy św. dziękczynnej za dar beatyfikacji s. Marii Edelburgis Kubitzki. Eucharystię koncelebrował m.in. bp Antoni Reimann OFM. W uroczystości oprócz parafian wzięły udział m.in. siostry elżbietanki z Żar, Wrocławia i Nysy.
Błogosławiona s. Edelburgis jest jedną z 10 sióstr elżbietanek beatyfikowanych 11 czerwca we wrocławskiej archikatedrze. Przyszła na świat 9 lutego 1905 r. w Dąbrówce Dolnej, wówczas należącej do parafii Fałkowice. Na chrzcie świętym, który miał miejsce 14 lutego 1905 r. w kościele św. Stanisława w Fałkowicach, otrzymała imię Julianna.
- Tu wszystko się zaczęło, bo tu otrzymała nowe życie od Boga. Potem rozeznała, że Pan zaprasza ją do tego, by żyła z Nim w oblubieńczym związku. Poszła za tym głosem powołania. Wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety. Posługiwała jako pielęgniarka ambulatoryjna we Wrocławiu i w Żarach, gdzie z kolei wszystko, co związane z życiem ziemskim się skończyło. Ale jej dzień śmierci to jednocześnie dzień narodzin do życia wiecznego. Zgromadziliśmy się, aby dziękować Bogu za ten błogosławiony owoc wspólnoty wiary ludu, który tu przed nami żył w tamtym czasie - mówił bp Andrzej Czaja.
- Pan Bóg wszystko przewiduje, wszystkim kieruje. Nie jest przypadkiem, że ta beatyfikacja ma miejsce w tym strasznym - zwłaszcza dla Ukrainy - roku. Pamiętam dobrze, jak w trzeci dzień od wybuchu wojny rozmawiałem z naszym arcybiskupem Nossolem, który mówił „wszystko mi się przypomniało, jak tu było w 1945 r., gdy przekroczyli rzekę Odrę. Niszczyli, rabowali, gwałcili i mordowali”. To się dzieje na oczach całego świata w tak bliskiej nam Ukrainie, która jest naszym sąsiadem - mówił ordynariusz. Prosił o modlitwę w intencji pokoju w Ukrainie i w intencji kobiet, które doświadczyły tego, co bł. s. Pachalis, bł. s. Edelburgis i ich towarzyszki.
W homilii bp Andrzej Czaja mówił o podążaniu do nieba. Przestrzegał, by nie uwijać sobie gniazdka na tej ziemi i nie ulegać duchowości światowej. - Co z duszą? Ona jest nieśmiertelna, nie może być zaniedbywana, leżeć odłogiem. Dusza pragnie Boga. (…) Nie pław się w egoizmie i myśleniu o sobie. Panem się zajmij - apelował biskup.
- Walcz o żywą więź z Bogiem na co dzień. Niejeden współczesny chrześcijanin żyje gorzej niż poganin. Walcz o wiarę. Wiara żywa wyraża się w tym, że człowiek nie żyje tak, jakby sam chciał czy jak świat mu mówi, ale jak Bóg mówi. Potrzeba wierności Bożemu słowu, Bożej woli, Bożemu prawu, Ewangelii. Do tego jesteśmy wezwani. Jeśli myślimy o niebie, to jest absolutny fundament. Jak chcemy dojść do nieba: po swojemu? na przełaj? - pytał ordynariusz.
- Jesteśmy bogato obdarowani, a nasza przyszłość rozgrywa się w tym, jak traktujemy Jezusa - Łazarza świata. W tym się wszystko rozstrzyga, jak my odnosimy się do Jezusa. (…) Otwórzmy się na Jezusa i Nim żyjmy. On jest źródłem naszego życia wiecznego. Musimy naprawdę pracować nad sobą, nad swoim rozwojem duchowym. Musimy dbać o to, aby nikt inny nam Jezusa z rąk naszych nie wyrwał. Ciągle musimy się nawracać. A te męczennice pokazują więcej, pokazują jak trwać wiernie w miłości Jezusowej aż do śmierci. Nie tylko nie można zaniedbać wiary, oddać Jezusa dobrowolnie, ale też nie można dać sobie Go odebrać. Jeśli świat chce Go nam odebrać, nawet siłą, to trzeba raczej życie dać - wołał bp Czaja. - To czytelny znak: wierność Jezusowi ponad wszystko, do końca, bo wtedy koniec jest początkiem życia w niebie - nauczał.
U końca Mszy św. biskup Antoni Reimann poświęcił parafialny sztandar bł. s. Edelburgis, który ufundowali jej krewni z Niemiec i Polski.
- Gdy przyszła trudna próba, nie wahały się, wiedziały w sercu, komu ślubowały, kto jest Panem życia. Oddały życie, bo najcenniejszą wartością była dla nich Boża miłość, wierność Bogu i złożonym ślubom - mówiła s. Dobrosława Urbańczyk, elżbietanka z domu prowincjalnego we Wrocławiu.
- One chętnie czyniły ciche dobro. I właśnie ich przepełniona miłością codzienność była najlepszym przygotowaniem na chwilę śmierci. Ktoś, kto codziennie oddaje swoje życie potrzebującym, niejako po kawałku, nie zawaha się, gdy przyjdzie potrzeba złożyć z niego całopalną ofiarę. Taka zwyczajna ta droga życia naszych sióstr błogosławionych: słuchały, rozumiały, kochały i służyły - podkreślała s. Dobrosława.
Elżbietanki wręczyły biskupowi Czai wizerunek bł. s. Paschalis Jahn i jej towarzyszek.