Święto Niepodległości za nami. A co przed nami?
Przed nami ciągłe odkrywanie znaczenia słowa „niepodległość”. Niepodległość państwa i narodu - bo to dwa, nieco różne punkty widzenia. Historycznie patrząc, to jedno i drugie, państwo i naród, jest swoistą składanką. To nie ocena, to nie przytyk, to nie oskarżanie kogokolwiek. Tysiącletnia historia naszego narodu i państwa została pokawałkowana przez inne państwa. Nie tylko o rozbiory sprzed trzech stuleci chodzi. Już wcześniej byliśmy szarpani, czasem poniewierani przez obcych. Albo i przez tych, co to byli i mogli być swoi, a z różnych powodów obcymi się stali. Nie sposób przykładów dawać, bo to materiał na solidną książkę, nie na felieton.
Wszystko zaczęło się przed rokiem 1000. Tak, tak, już wtedy Germanowie z zachodu wyrąbywali sobie drogi przez śląskie bory i puszcze, by swoje włości poszerzyć. Ostatni atak miał miejsce we wrześniu roku 1939. Zaczęło się w Wieluniu, blisko niemieckiej granicy. Którędy przebiegała? Popatrz do historycznego atlasu. Dla zilustrowania powiem, że granica polsko-niemiecka na Górnym Śląsku nieomal ocierała się o Katowice. Podobnie było na Dolnym Śląsku, w Wielkopolsce, po Bałtyk z Gdańskiem i Warmią włącznie. Systemy prawne dla miast i włości ziemskich od średniowiecza brane były z powszechnie znanych i uznawanych kodeksów niemieckich, jak chociażby tzw. prawo magdeburskie.
Wskutek zmian wojennych i postanowień powojennych ogromny obszar tych ziem znalazł się w roku 1945 w nowych granicach Polski. Tylko na małym skrawku Śląska pozostawiono mówiących po polsku, reszta musiała opuścić domostwa i wyjechać na Zachód. A na Śląsk i Pomorze przywieziono ludzi ze wschodnich ziem Rzeczypospolitej, które zaanektował Stalin. Ja też byłem wśród nich… Minęły dwa, trzy pokolenia. Czy ten bardziej lub mniej bezładny tłum integrował się? Czy ziemie Śląska i Pomorza stały się ich ojczyzną? Bo ojcowizną nie były i nie są. „Dwa, trzy miesiące i wrócim na Podole!”. Oj, nie wrócilim, choć to pokolenia, nie miesiące minęły. A na wschodzie też się działo, oj, bardzo, ale to już poza naszym tematem.
W tytule pytanie o jedność. O jedność narodu, o jedność tych, którzy znakiem święta wywiesili biało-czerwone flagi, o jedność także z tymi, co nie wywiesili. Polska jest wewnętrznie wciąż rozdarta, naród wewnętrznie skłócony. Nie wyrośliśmy z zamętu zgotowanego Polsce i Polakom przez tak zwane zwycięskie mocarstwa. Przez wolę kilku polityków, którzy mieli większe interesy, Polska została zdana po prawdzie na łaskę Stalina.
Czy Polska w tej nowej, a narzuconej rzeczywistości zintegrowała się wewnętrznie? Blisko dawnej niemiecko-polskiej granicy z zaborczym rodowodem dwie charakterystyczne wioski, a takich układów jest więcej (nazwy zachowuję dla siebie). Przejeżdżając biegnącą nieopodal drogą, zobaczysz sąsiadujące ze sobą wioski o zupełnie innym charakterze zabudowy. Jedna zbudowana na ziemiach Śląska swego czasu niemieckiego, druga zaś na terenie dawnej Kongresówki. Taka żywa skamielina z czasów zaborów.
Jedność w takim kraju? Ależ jedność musi dojrzewać wieki! Na problem jedności nakłada się wiele innych. Od przesiedleń po roku 1945, po celowe wtykanie kija w szprychy przez sowieckich gubernatorów, którzy długo rządzili Polską. Jesteśmy poróżnieni z różnych powodów. I tych wyżej wspomnianych, i tych generowanych współcześnie. Swoją drogą różnice rozdmuchiwane za naszych dni bez wątpienia mają swoje korzenie za granicą. I to tak na zachodzie, jak i na wschodzie. Konkretyzując, rzec można: w Berlinie i w Moskwie. Mocarstwom się nie dziwię, tym bardziej, że ziemie i naród polski stanowiły jeszcze niedawno część ich państw. Ale nam się dziwię, i to bardzo. Nie nam wszystkim, tylko tym łasym na germańskie krzyże i sowieckie medale. Pewnie i na coś więcej, ale to tylko domysły…
Różnice w politycznych poglądach być muszą. Jak to się prezentuje, widać w różnych „debatach” telewizyjnych. Kilku zaproszonych polityków, redaktor prowadzący inicjuje proces, na który wpływ ma niewielki. Zaczyna się przekrzykiwanie i mamy obraz… Czy aby jedności? W sejmie bywa podobnie. Różnice być muszą. Ale bez jedności w sprawach najważniejszych, bez wzajemnego szacunku tli się zarzewie katastrofy. Wydaje się, że czasu zostało niewiele. Dlatego ponad różnicami metod, dróg i sposobów musi stać dobro i wartość zasadnicza - ojczyzna, czyli dla nas: Polska. A tu ciągle ten radziwiłłowski postaw sukna i wykrawanie z niego brukselskimi nożycami ile tylko się uda. Przed Polską ogromne sprzątanie.