Co może spaść z nieba?

Z nieba w znaczeniu czysto przestrzennym, fizykalnym. Metafizykę zostawiam na boku.

Bo spadło – szybkie, ciężkie wagą, a cięższe zawartością. W końcu jednym wybuchem taki lej wykopać w ziemi, to nie przelewki. Jednej rakiety siła, a tego dnia w Ukrainę wystrzelono bodajże setkę takich i podobnych „gwiazdek z nieba”. Głośno o tej jednej, ledwo wspomina się o pozostałych. A krzywdy i szkody narobiły. Ta jedna przekroczyła granice. Nie jedną, polityczno-państwową granicę, ale granicę tej niepisanej ugody, że wojna ma zasięg ograniczony. Ma? Czy raczej: miała? Przecież dwie zyskały miano „światowych”, bo wszelkie granice przestały cokolwiek znaczyć. No, może z wyjątkiem granicy szwajcarskiej. Ale tamtejsze banki trzymały skarbce wszystkich wojujących stron, a na własną sakiewkę nikt bomb zrzucał nie będzie.

Zatem ta jedna przekroczyła granicę naszego państwa. Tylko o jakichś 6 kilometrów. Ja do najbliższego słupka granicznego mam pół kilometra. Ale to sąsiedzi i granica spokojna. Przecież to granica z Czechami. A były tu, dokładnie za moim oknem, krwawe wojny. Ale państwa inne były – nie Czechy i Polska, a Austria i Prusy. I powody były. Jeden – to bogate złoża złota. Drugi – to otwarcie szlaku przez góry. Teraz spokój, Bogu dzięki. W czas wojny do przekraczania granicy z użyciem armat i rakiet, zostawiając poległych, powód być musi. A jeśli nie ma?

A jeśli nie ma, to raban straszny. O pozostałych 99 rakietach i dronach przezorne milczenie. Kto może, słucha oficjalnych komentarzy i wypowiedzi – chcemy coś wiedzieć. Ale i tak nie wiemy, jak to jest z tą obroną przeciwrakietową. Zresztą, żeby to pojąć, trzeba choć trochę znać prawidła wojny, fizyki w różnych jej działach, wiedzieć, co to radar (nie mylić z tym od mandatów za szybkość). Po dwóch dniach słuchania tego wszystkiego – ważnego i potrzebnego – pojąłem, że żaden kraj nie ma pełnej ochrony swojego obszaru. I tego terytorialnego, i tego przestrzennego. „Nawet Izrael” – stwierdził któryś z komentatorów szczebla wojskowego, a więc zorientowany. „A Izrael to mały kraj. Można zabezpieczyć obszary i obiekty krytyczne – energetyczne, przesyłowe, wojskowe, główne komunikacyjne” – kontynuował. No tak, całkiem po prostu: gdzie rąbią, tam drwa lecą – mówi stare przysłowie.

Ale tu wyłania się inny jeszcze problem. Dlaczego odłupane przy rąbaniu polano walnęło w głowę Kowalskiego, a nie Wiśniewskiego? Stali przecież obok siebie; nazwiska symboliczne. Nie ma odpowiedzi. Gdyby nie wyszli z domu, to żaden by nie dostał owym polanem. Ale nie można życia w domu przesiedzieć, a i tu może się coś wydarzyć. Po prostu życie jest ryzykowne, co trzeba do wiadomości przyjąć, równocześnie starając się nie tylko owo ryzyko minimalizować, lecz optymalizować. To znaczy tak omijać ryzyko, by jak najwięcej bezpieczeństwa sobie zapewnić. Wszystko to podlega zaś prawom statystyki, które sprawdzają się w masie, niekoniecznie zaś w jednostkowych przypadkach. To każdy matematyk potwierdzi.

Zatem? Przede wszystkim nie tracić pogody ducha. Radośni i optymistycznie patrzący na świat żyją dłużej. Wiem, że moje słowa brzmią niezręcznie; całe życie takie bywa. Dalej – nie należy lekceważyć dwóch ważnych wektorów: ostrożności i modlitwy. Tak, tak. Rozważny optymista ma większe szanse. A modlitwa – sprowadzam myśl „do parteru” – a modlitwa nie tylko nie zaszkodziła, ale często bywała i wciąż jest realną siłą w naszym mało realnym świecie. Ważne poza tym wszystkim jest to, czym życie wypełniamy – jeśli wypełniamy bylejakością, to zapomną o nas, zanim kwiaty na wieńcu zwiędną. Jeśli dobrem w jego wielorakich wcieleniach – to ono zawsze zostawi po nas ślad w świecie. Byłem przed tygodniem na grobie Asi. Żyła 21 lat, bardzo niepełnosprawna fizycznie, ale mocna duchem radosnym i dorosłym. Minęło od jej śmierci prawie 30 lat. Na grobie kwiaty, kwiaty, znicze… Zapisała się w ludzkiej pamięci – w mojej także – pogodą, radością, dystansem wobec swojej sytuacji…

A jeśli to rzeczywiście z ukraińskiej wyrzutni wystrzelono ową rakietę? No cóż, Ukraina ma obowiązek się bronić, a gdzie rąbią, tam drwa lecą. A ci dwaj panowie, co zginęli? Nie będę filozofował. Bezsilna złość? Cóż pomoże. To, czego teraz pojąć nie możemy, znajdzie swoje dopełnienie. A do wojny – choćby takiej na miarę nieznośnych sąsiadów – nie przykładajmy nigdy ani ręki, ani serca. I nie powtarzajmy „Pan Bóg pokarał”. On nie jest taki małostkowy jak ludzie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI: