Nie tylko w dużych miastach, ale także w małych wioskach odbyły się orszaki.
W gierałtowickiej parafii to już druga edycja orszaku. Zgłoszona poprzez Fundację Orszak Trzech Króli, stąd też ogólnopolskie hasło „Niech poprowadzi nas gwiazda” i materiały: korony, śpiewniki.
- Okazuje się, że w niewielkiej parafii, liczącej ok. 450 mieszkańców, też można zorganizować takie wydarzenie. Cieszę się z tego, że wierni są chętni do udziału, bo rzeczywiście był odzew - tłumaczy ks. Daniel Maksymowicz, proboszcz parafii św. Szymona i Judy Tadeusza w Gierałtowicach. - My traktujemy to jako wspólne, rodzinno-parafialne kolędowanie na świeżym powietrzu. Chcemy przez to pokazać, że Kościół to nie tylko liturgia, że można radośnie, śpiewając kolędy, spędzać razem czas. To też forma sławienia Pana Boga i dzielenie się tą radością Bożego Narodzenia z otoczeniem, bo wychodzimy z tymi kolędami na zewnątrz. Nawet jeśli ktoś nie dołączy do orszaku, może usłyszy nas w swoim domu, zobaczy jak przechodzimy.
Każdy z uczestników otrzymał koronę i śpiewnik. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćKilkudziesięcioosobowy orszak wyruszył sprzed kościoła, skąd Trzej Królowie powiedli uczestników pod swoimi sztandarami wokół wsi. A że w skład parafii wchodzą trzy wioski, więc w postacie Mędrców wcielili się ich sołtysi: Rajmund Kolenda, Gabriel Tłuczykont i Michał Patoła.
- Czwarty Król, Darek Owczarek wprawdzie nie jest sołtysem, ale niósł z nami chorągiew orszaku. To fajna inicjatywa. Dobrze, żebyśmy się jak najwięcej ruszali, ale przede wszystkim spotykali się i razem modlili - podsumowuje Michał Patoła.
Królowie podążyli do stajenki, by oddać pokłon i dary Dziecięciu. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćPo drodze dołączali kolejni uczestnicy, pogoda dopisała, a gromki śpiew niósł się daleko. Na zakończenie, po wspólnej modlitwie i dalszym kolędowaniu w kościele każdej rodzinie wręczony został upominek - zestaw mirry z węgielkiem.
- To taka nowość, ale ksiądz poprowadził wszystko. Dzięki temu mogliśmy wyśpiewać do końca wiele kolęd, bo zwykle zna się tylko kilka pierwszych zwrotek. O pogodę się nie bałam, bo żadna mi nie straszna – podsumowuje Barbara Łacny. - To fajna sprawa i dla dzieci i dla dorosłych. Ja dziś jestem pierwszy raz, przyszłam z córką i teściową - przyznaje Monika Nowak z Gierałtowic.
Orszaki Trzech Króli były też organizowane w wielu innych opolskich wioskach, m. in. w Ostrożnicy, Rozmierce, Włodarach.