- Dziś świętujemy to, że L’Arche w Opolu ma tak wielu przyjaciół, że tak wiele osób nas wspiera - mówi Justyna Nagel.
W sobotni wieczór na deskach Opolskiego Teatru Lalki i Aktora wystawione zostały jasełka pt. "Dzisiaj w Betlejem" w reżyserii Barbary Lach. Spektakl jest efektem warsztatów artystycznych, które aktorka poprowadziła dla wspólnoty L’Arche. To grupa tworzona z dorosłymi osobami z niepełnosprawnością intelektualną.
- Pani Barbara Lach, która od strony artystycznej prowadzi to całe przedsięwzięcie, na próbach mówiła nam, że święta Bożego Narodzenia to jedno wielkie spotkanie z Bogiem i z ludźmi, a nasze jasełka są kontynuacją tego spotkania. Chcemy świętować to, że L’Arche w Opolu ma tak wielu przyjaciół, że tak wiele osób nas wspiera. Chcemy dziś wspólnie spędzić czas i dać coś z siebie, coś wam zaprezentować - mówi Justyna Nagel z opolskiej wspólnoty L’Arche.
Na premierowy pokaz do teatru zaprosili bp. Waldemara Musioła, przedstawicieli organizacji pozarządowych i instytucji, z którymi współpracują, a także przyjaciół ze wspólnoty L’Arche we Wrocławiu. Drugi pokaz, otwarty dla wszystkich, odbędzie się w niedzielę 15 stycznia o 16.00 w kościele św. Karola Boromeusza w Opolu (na Chabrach).
- Przy pracy nad jasełkami udało się połączyć wiele środowisk: dzieci, seniorów, osoby z niepełnosprawnością, wolontariuszy, muzyków. Nie planowaliśmy, że to będzie tak wielkie przedsięwzięcie, ale bardzo się nim cieszymy. Długo przygotowywaliśmy się. Właściwie każda próba była inna - podkreśla J. Nagel.
Opolski Teatr Lalki i Aktora arkowicze nazywają cudownym miejscem na mapie Opola, miejscem, w którym doświadczyli nie tylko otwarcia drzwi, ale i serc. - Było nam tu dobrze - przed spektaklem mówiła Dorota Kluz, która na scenie wciela się w jednego z dwóch aniołów. A Anna Kupińska zachęcała zaproszonych gości, by zatrzymali się w pędzie życia i pozwolili sobie na przeżycie spotkania.
Jasełka rozpoczęły się dość nietypowo. Osoby z niepełnosprawnością i wolontariusze spotkali się wokół ustawionego centralnie stołu jako grupa znajomych - w codziennych, zwyczajnych strojach. Po chwili, kiedy każdy z nich otrzymał wiązankę sianka, a seniorki zorganizowały kolędowanie, rozpoczęła się opowieść o narodzinach Pana Jezusa.
Swoje role w niej podjęli zebrani wokół stołu znajomi. Seniorki ubrały ich w stroje Maryi, Józefa, pastuszków i króli. Podążali za gwiazdą do stajenki, by oddać pokłon Nowonarodzonemu.
W opowieści nie zabrakło Heroda, którego zagrał Jan Kaleta. W scenie z nim związanej widzowie otrzymali możliwość spojrzenia w oczy tak wielu dzieci, które współcześnie cierpią z powodu głodu, wojny czy prześladowań. Ich zdjęcia ukazywały się na ekranie, gdy w tle słychać było rzewne dźwięki pastorałki "Oj. Maluśki, Maluśki".
W role seniorek wcieliły się chórzystki z Gold Singers, grupy prowadzonej przez Ewę Wocial.
- Występujemy w rolach kumoszek, których zadaniem jest kolędowanie. To dlatego, że aktorzy, którzy występują na scenie, niestety śpiewać nie potrafią. Nie ukrywam, że spotkanie z osobami z niepełnosprawnością,stało się dla nas ogromnym przeżyciem, bardzo przejmującym. Na co dzień nie mamy bliskiego kontaktu z tymi, którzy dotknięci są różnymi niepełnosprawnościami - dzieli się Ewa Wocial.
- Pracując nad przedstawieniem, przeżyłyśmy pewnego rodzaju oczyszczenie, z większą wdzięcznością spojrzałyśmy na swoją codzienność, na to, że mamy zdrowe dzieci, z którymi nie mamy wielu problemów. Doświadczyłyśmy zupełnej zmiany myślenia - przyznaje pani Ewa. - Naszego udziału w przedstawieniu nie traktujemy jako występu wokalnego. Na scenie jesteśmy takimi mamami dla tych, którzy występują. Ubieramy królów i pastuszków. To piękne przeżycie - podkreśla.