– Ciągle tu wracamy. Burzliwe te dzieje były – mówi o. Antoni Kazimierz Dudek, autor książki o historii franciszkanów w Głubczycach.
Ojciec Antoni prowadzi do okna swojej celi w klasztorze franciszkanów w Głubczycach i pokazuje na podwórko klasztoru. – Widzisz tę ciemną, okrągłą plamę koło chodnika? To prawdopodobnie jest miejsce po dawnej studni, którą miał tu pobłogosławić św. Jan Kapistran – mówi franciszkanin. Studnia została zasypana, kiedy budowano miejską sieć wodociągów, ale krótki pobyt św. Jana Kapistrana w młodziutkiej wówczas wspólnocie franciszkanów głubczyckich o. Dudek uważa za bardzo ważne wydarzenie w prawie osiemsetletnich – z dość długimi (ponad stuletnimi) przerwami na reformację i sekularyzację – dziejach klasztoru.
Widziałem trochę świata
Ojciec Antoni Dudek, doktor historii Kościoła, ma na swoim koncie kilkadziesiąt książek i publikacji, w tym opisy historii większości klasztorów, w których przebywał. Najnowsza – historia franciszkanów w Głubczycach – właśnie ukazała się drukiem. Ojciec Antoni, duch twórczy, pracuje już nad kolejną publikacją, poświęconą aniołowi, który widnieje w herbie miasta. Ale na pisanie o tym jeszcze przyjdzie czas, w mieście szykuje się bowiem uroczystość odsłonięcia ławki z rzeźbą anioła obok ratusza (25 marca). – Kiedy byłem klerykiem i młodym ojcem, to klasztor w Głubczycach mi się nie podobał, był to wówczas klasztor zaniedbany, warunki do życia były tu ciężkie – mówi. A teraz jest to dla niego „anielskie miasto”. „Widziałem trochę świata, teraz jestem w miejscu, o którym kiedyś mówiłem: nie chciałbym tam być. I mówi do mnie właśnie tutaj Bóg: ten kościół, klasztor, ludzie tego (anielskiego) miasta to mój krzew gorejący, który ma cię upewnić o Mojej z tobą przyjaźni: JESTEM!” – napisał autor we wstępie do książki. Podobnie nieszablonowo kończy o. Dudek tę książkę – nabożeństwem Drogi Krzyżowej zilustrowanym obrazami jej stacji autorstwa opawskiego artysty Josepha Luxa (1743–1797) z kościoła klasztornego. Notabene, dzięki obrazom Luxa i Josepha Ignaza Havelki (1716–1788) z Brna kościół franciszkanów w Głubczycach znalazł się na Szlaku Malarstwa Barokowego im. F. A. Sebastiniego na Śląsku.
Od św. Jana Kapistrana
Historia głubczyckiego klasztoru i kościoła franciszkanów – o charakterystycznej różowej elewacji, którą w duchu barokowym przywrócono podczas ostatniego remontu – sięga połowy wieku XV. – Dużo jest w tej historii niejasności. Myśleliśmy, że uda się więcej kwestii ustalić. Ale jest to początek dla tych, którzy chcieliby podjąć dalsze studia nad historią franciszkanów w Głubczycach. Podaję źródła, do których udało mi się dotrzeć – mówi o. Dudek. Najważniejszą skarbnicą wiedzy o pierwszych wiekach klasztoru głubczyckiego jest księga „Nucleus minoriticus, seu vera et sincera relatio orginis et progresus Provinciae Bohemiae Conventuum et Residentiarum…” o. Seweryna Wrbczansky’ego wydana w Pradze w roku 1746. To historia franciszkanów czeskiej prowicji św. Wacława, do której należał klasztor głubczycki.
– Uważam, że najciekawszym wydarzeniem w historii tego klasztoru był pobyt św. Jana Kapistrana. Innych klasztorów naszej prowincji św. Jadwigi Śląskiej nie odwiedził. A to wielki reformator naszego zakonu. Czy tę studnię klasztorną pobłogosławił, to nie jest pewne, ale możliwe – mówi o. Antoni Dudek. Fundatorem klasztoru w Głubczycach (rok 1448) był książę Jan III Głubczycki, zwany Pobożnym. Już pięć lat później głubczyccy franciszkanie zostali przyłączeni do czeskiej prowincji obserwantów (tj. franciszkanów przestrzegających ostrzejszej reguły, do czego nawoływał tu właśnie św. Jan Kapistran). Kościół nosi wezwanie św. Bernardyna ze Sieny, reformatora zakonu, którego uczniem był Jan Kapistran. „Franciszkanie żyli według reformy Bernardyna i Kapistrana: pościli od 1 listopada do Bożego Narodzenia, 40 dni przed Wielkanocą, odmawiali brewiarz i nocny chór (od 24.00 do 1.00 ), śpiewali godzinki maryjne, modlili się za zmarłych. Nie mieli żadnej własności prywatnej ani stałych dochodów. Mieli osła (koń był zakazany) do zbierania jałmużny (kwestowania)” – czytamy w historii spisanej przez o. Dudka.
Wypędzenia i powroty
Zasadniczą część „Franciszkanów w Głubczycach” stanowi obszerne kalendarium. Niektóre z ważniejszych wydarzeń opisane i skomentowane są w nim szerzej, inne jako suche fakty. – Ciągle tu wracamy. Burzliwe te dzieje były – mówi autor. W historii zdarzały się bardzo tragiczne chwile, począwszy od pożaru, w którym spłonął i kościół, i klasztor (rok 1476). Szybko jednak je odbudowano – znów dzięki księciu Janowi.
W 1541 r. wypędzono franciszkanów z Głubczyc, ponieważ nie podporządkowali się zarządzeniom władających wtedy miastem protestantów: zakazano m.in. odprawiania nabożeństw katolickich. „Wkrótce potem w kościele pofranciszkańskim zaczęto odprawiać nabożeństwa protestanckie, a sam klasztor przerobiono na magazyn zbożowy” – notuje autor. W 1659 r. książę Karol von Lichtenstein prowadził pierwsze rozmowy w sprawie powrotu franciszkanów do Głubczyc, co ostatecznie stało się 8 lat później.
Niecałe sto lat potem, w latach 1752–1754 rozebrano stare budynki klasztorne i kościół, a następnie (1756–1758) wzniesiono nowe, stojące do dzisiaj. Głównym dobrodziejem tej budowy był książę Józef Wacław von Lichtenstein. Długo się jednak zakonnicy nie nacieszyli nowym klasztorem i kościołem wybudowanym według projektu znanego architekta Johanna Innocentego Töppera. W 1810 r. w państwie pruskim zakony poddano sekularyzacji i franciszkanie na ponad sto lat znów zniknęli z Głubczyc. Powrócili tu dopiero w 1917 r. dzięki staraniom ks. prałata Józefa Nathana. Portrety wszystkich trzech najbardziej zasłużonych w historii klasztoru postaci – księcia Jana, księcia von Lichtensteina i bp. Nathana – wiszą na ścianach refektarza klasztornego. Podobnie jak portrety pierwszych trzech gwardianów po powrocie franciszkanów do Głubczyc w XX wieku.
„To, co było, wiemy. To, co przed nami, będziemy codziennie odkrywać. Dziękuję Bogu i ludziom, że mogę tu być, że obracam się w przedziwnym świecie, że był tutaj święty reformator, inkwizytor, kaznodzieja Jan Kapistran. Pobyt tutaj zobowiązuje. Przychodzą mi na myśl słowa z Dziejów Apostolskich: »Nie mam srebra ani złota – powiedział Piotr – ale co mam, to ci daję: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź!«. To dla mnie wskazówka. Chciałbym też, by te słowa były programem życia, źródłem nadziei dla wszystkich Czytelników tej książki i odwiedzających to miejsce” – kończy swoją historię głubczyckich franciszkanów o. Antoni Kazimierz Dudek.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się