Mszę św. w 17. rocznicę tragedii chorzowskiej odprawił kapelan hodowców gołębi pocztowych ks. Józef Żyłka.
Dzisiaj (28 stycznia) mija 17 lat od tragedii w hali MTK w Chorzowie podczas międzynarodowej wystawy gołębi. W wyniku zawalenia się hali zginęło 65 osób. Jak co roku w kościele św. Elżbiety Węgierskiej w Kluczu (dekanat Ujazd) odprawiona została Msza św. w intencji ofiar katastrofy oraz hodowców gołębi pocztowych.
- Gromadzimy się na Mszy św., aby Bogu ofiarować nasze życie: przeszłość i przyszłość. Katastrofa chorzowska wywarła na nas wszystkich swoje piętno - powiedział na początku Mszy św. ks. Józef Żyłka, proboszcz w Kluczu i kapelan Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych.
Na Eucharystii zgromadziło się kilkunastu hodowców gołębi, którzy wspominali w modlitwie swoich kolegów i ich rodziny.
- Każdy z nas ma swoje problemy, swoje trudności i musi umieć je rozwiązywać. Przeżycie z Chorzowa odbiło się na nas wszystkich. Dzisiaj wspominamy tę rocznicę. Dzięki tym trudnościom Pan Bóg dał nam wiele doświadczyć i zrozumieć - mówił w kazaniu ks. Żyłka, który jako hodowca gołębi także uczestniczył 17 lat temu w wystawie w hali MTK, ale musiał wcześniej z niej wyjechać.
We Mszy św. uczestniczył m.in. Piotr Czak, hodowca gołębi z Warmątowic, ze swoją żoną Gizelą. Był jednym z cichych bohaterów tragedii w MTK. Dzięki swojemu wysportowaniu i odwadze wyciągnął z gruzowiska hali kilka osób. To, co wtedy widział i przeżył, przypłacił jednak ostrym kryzysem psychicznym (prawdopodobnie – choć to nie jest oficjalnie zdiagnozowane – cierpi na PTSD, czyli zespół stresu pourazowego), głęboką depresją. Wszystkie te przeżycia poprowadziły go do zrozumienia, że życie ludzkie wisi na włosku i zależy od Boga.
Od kilku lat przywozi na tę rocznicową Mszę św. list dla czytelników „Gościa Opolskiego”, w którym przekonuje, by zaufać Bogu, bo to jest jedyną ostoją życiową. - Jakich potrzeba nam bodźców, by uwierzyć w Boga? Szukajmy Go, aby dany nam czas był jak najlepiej wykorzystany, przeżyty we wzajemnej życzliwości i miłości, w wierze w Pana Boga. Bo jutra może nie być. Człowiek planuje, a Pan Bóg krzyżuje. Sam tego doświadczam i sam ubolewam, że na świecie jest tyle niesprawiedliwości i nieżyczliwości. Wciąż nie umiem zapomnieć wydarzeń sprzed 17 lat. Nie umiem uniknąć tych myśli, scen z tragicznych wydarzeń, śnią mi się koszmary. Ale życzę wszystkim wiary w Pana Boga, który jest moim przyjacielem. Wsłuchujmy się głos Boga, On wie, co komu potrzeba - napisał w liście Piotr Czak.
Na pierwszym planie: Gizela i Piotr Czak. Andrzej Kerner /Foto Gość