– W świecie pełnym niepokoju i szumu obrazy Krzysztofa Okonia pomagają odnaleźć chwilę ukojenia i ciszy – zapewnia Ewelina Kucia.
W Muzeum Powiatowym w Nysie wystawa czasowa pt. „Mój świat. Moja modlitwa” będzie pokazywana do 22 lutego. Ekspozycja ulokowana w dwóch salach na parterze prezentuje twórczość Krzysztofa Okonia, znakomitego krakowskiego artysty, zainspirowanego podhalańskim folklorem, a przez krytyków porównywanego z Chagallem.
Od smyczka do pędzla
Urodził się w 1939 r. w Warszawie. Początkowe lata życia spędził w Zakopanem. Studiował w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie oraz w Accademia di Santa Cecilia w Rzymie pod kierunkiem znakomitego wiolonczelisty i pedagoga Enrico Mainardiego. Z czasem karierę muzyczną w Trio Krakowskim zamienił na działalność malarską. Jest laureatem m.in. Nagrody im. św. Brata Alberta za wybitne osiągnięcia w dziedzinie sztuki sakralnej. Z potężnego dorobku artysty do Nysy przyjechało kilkadziesiąt obrazów malowanych na szkle. To sceny starotestamentalne, wydarzenia z życia Pana Jezusa i wizerunki świętych. Wzrok przykuwają św. Franciszek czy św. Klara. Zapadają w pamięć obrazy Świętej Rodziny i ucieczki do Egiptu. Czerwonym kolorem przykuwa uwagę tryptyk pt. „Szopka”. Twórczość Krzysztofa Okonia przenosi zwiedzającego w świat sacrum, pobudza zmysły, zachwyca barwami. Nyski wernisaż, w którym malarz uczestniczył wraz ze swoją rodziną, odbył się w piątek 20 stycznia. – Nasz gość jest artystą wszechstronnym. Z wykształcenia jest muzykiem i karierę rozpoczął jako wiolonczelista. Jako że gra na wiolonczeli jest pracą wymagającą ogromnego skupienia i wysiłku, odpoczynek od niej pan Krzysztof znalazł w malowaniu obrazów na szkle, które fascynowały go już od wczesnego dzieciństwa – opowiadała Ewelina Kucia, kuratorka wystawy. – Artystyczna wrażliwość pana Krzysztofa, świadomość, która ukształtowała się w okresie jego działalności muzycznej, zaowocowała w procesie malowania. Obrazy, które artysta powołuje do życia, przepełnione są harmonią, blaskiem i mistycyzmem – mówiła kuratorka.
Własna technika
Podczas wernisażu Krzysztof Okoń opowiadał o początkach swej malarskiej drogi, o tym, jak powstawały jego pierwsze obrazy na szkle. Przyznał wprost, że nie były zbyt udane. – Pewnego dnia Duch Święty mnie natchnął i znalazłem swój styl. Były to czerwone obrazy, docenione przez innych – wspominał artysta. – Malowanie na szkle to dość trudna technika. Najpierw robię czarny kontur. Potem pokrywam wszystko ciemnym kolorem, np. umbrą paloną albo umbrą naturalną. I dopiero wtedy wpuszczam światło, podbijając bielą – opisuje Krzysztof Okoń. – Dość szybko wypracowałem własny sposób malowania. Początkowo malowałem na tyle szkła i co jakiś czas je podnosiłem, by spojrzeć, jak obraz wygląda od przodu. Szybko pomyślałem, że lepiej szkło postawić i cały czas patrzeć na powstający obraz od przodu, a malować z tyłu, w ogóle na tył nie patrząc. Dlatego zacząłem do malowania używać palców, dzięki czemu uzyskałem dużo większe wyczucie przenikania barw. Przy tym sposobie malowania łatwiej osiągnąć ciekawy efekt – opowiadał. Uczestnicy wernisażu mogli zobaczyć tę technikę, a nie tylko o niej posłuchać, dzięki krótkiej projekcji filmowej, ukazującej pracownię K. Okonia. – Artysta zyskał uznanie wielu znawców sztuki, a jego prace są wystawiane w galeriach i muzeach w Polsce i za granicą – mówiła Ewelina Kucia. – Obok obrazów na szkle prezentujemy też kilka rzeźb, które charakteryzują się surową, wręcz ascetyczną formą. Kanciaste kształty, widoczne ślady dłuta są przeciwieństwem koronkowej kreski szklanych malowideł – opisywała.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się