Sezon pielgrzymkowy w sanktuarium Mariahilf zaczęty! W sobotę 13 maja miała miejsce kolejna i już tradycyjna pielgrzymka rodzin.
Dla przypomnienia, gdzie jesteśmy, krótka notatka historyczna: W roku 1647 na zalesionej górze nad Zlatymi Horami (ówczesna nazwa to Zuckmantel) schronili się i ukryli przed wojskami szwedzkimi okoliczni mieszkańcy. W czasie ucieczki przyszło na świat dziecko, chłopczyk. Później objawiła się w tym miejscu Matka Boska, co upamiętniono zrazu obrazem, później drewnianą kaplicą, wreszcie murowanym kościołem i kaplicami. Bijące poniżej źródełko ujęto także w kształt kapliczki. W 1973 roku na polecenie władz komunistycznych świątynię zburzono. Po rewolucji zwanej aksamitną obiekty odbudowano dzięki ofiarom i pracy wiernych z Czech i zagranicy. Sanktuarium poświęcone w roku 1995, otrzymało tytuł Ochrankyně života - Obrończyni Życia. Przy wejściu do kościoła galeria zdjęć dzieci uratowanych przez modlitwę właśnie do Niej.
Coroczny sezon pielgrzymkowy zaczyna w maju Pielgrzymka Rodzin – i tak było w sobotę 13 maja. Wczesnym popołudniem zaczęli przybywać pielgrzymi z Czech i Moraw. Z początku mogło się zdawać, że będzie to pielgrzymka emerytów. Ale jeszcze przed godziną 14 było wiadomo: zaczyna się pielgrzymka rodzin. Co zresztą najlepiej obrazują zdjęcia w galerii Gościa Opolskiego. Z dziećmi oczywiście mamusie, tatusiowie, babcie i dziadkowie, i pewnie nie tylko. Atmosfera, jak zawsze, pogodna, radosna, przyjazna. Dzieci z jednej strony obyte z atmosferą tego sanktuarium, z drugiej strony mające przed sobą ofertę pogodnej modlitwy, ale i przedszkolnej zabawy, potrafiły się tu odnaleźć. Większość pielgrzymów się zna – to bywalcy tego miejsca. Nawet polski reporter już tu jest znany – może i dzięki swojemu nazwisku (pradziadek był Czechem).
I tak jedne dzieci się modlą, innym w dziecięcej modlitwie pomaga zabawa i wszystkie zabawowe akcesoria przygotowane przez organizatorów związanych z diecezją ostrawsko-opawską. Są księża, przewodzi im ostrawski biskup Martin David On też wygłosił kazanie. Urocza atmosfera takiej rodzinnej swojskości urzeka. Dzieci, nawet te całkiem małe, są nie tylko „grzeczne” ale widać dobrze się czują w tym otoczeniu i wydarzeniu. A że w niejednej rodzinie pies też jest domownikiem, to co roku jakiś pejsek (albo i dwa) się znajdzie. Nie tylko pluszowy…
Zresztą – niech przemówią zdjęcia wybrane z obszernego albumu reportera Gościa Opolskiego...