Modlitwa, śpiew i uwielbienie wypełniło annogórską grotę - tam po raz drugi odbyło się spotkanie z cyklu "Opole uwielbia" w Uroczystość Bożego Ciała.
Koncert uwielbienia zapoczątkowany w 2010 r. w Opolu, przeniesiony w ubiegłym roku do groty lurdzkiej na Górze Świętej Anny, wieczorem 8 czerwca odbył się powtórnie w tym miejscu. Modlitwę i śpiew zorganizowali i poprowadzili Stowarzyszenie i Wspólnota Dawid z ks. Mateuszem Buczmą z chórzystami i instrumentalistami z całej diecezji, pod kierunkiem Mirosława Kopyto.
- Wielbią Cię małe dzieci, które przyjechały tu z rodzicami, wielbi młodzież, wielbią Cię starsi: rodzice i dziadkowie, wielbią Cię zespoły, które śpiewają, przygotowują nas do adoracji Ciebie, wielbią osoby życia konsekrowanego, kapłani... - modlił się przed Najświętszym Sakramentem biskup Rudolf Pierskała.
Adoracja Najświętszego Sakramentu była najważniejszą częścią wieczoru. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćI rzeczywiście tak było: przybyły całe rodziny, od dzieci w wózkach, przez rodziców po dziadków, młodzież, siostry i bracia z różnych zgromadzeń a także księża. Przy pięknej pogodzie i zachodzącym słońcu, w otoczeniu zieleni i przy wtórze ptaków.
- Najważniejsze jest to, że jesteśmy tu dla Jezusa Chrystusa, który dla nas cierpiał, umarł i zmartwychwstał i który jest godzien tego, aby śpiewać mu pieśni pełne chwały, mówić Mu słowa pełne zdumienia i zachwytu. To On jest treścią tego wieczoru, On jest dziś najważniejszy - mówił ks. Mateusz Buczma. - Liczymy na to, że ten wieczór Bożego Ciała będzie też formą propagowania kultury uwielbienia w Kościele. Choć uwielbienie okraszone współczesną muzyką chrześcijańską może być atrakcyjne dla ucha, to czasem jest tą najtrudniejszą modlitwą - trzeba na chwilę odwiesić na bok wszystkie oczekiwania wobec Pana Boga, „interesy” które mam z nim do załatwienia a po prostu być na tej modlitwie ze względu na Niego.
Góra Świętej Anny przypominała w tym dniu Lednicę. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćDziękując Bogu i ludziom, że udało się przezwyciężyć wszelkie trudności i zorganizować to wydarzenie dopowiada, że podobne uwielbienie obywa się też w kilku innych miejscach diecezji. - Mam nadzieję, że uczestnicy zechcą kontynuować ją w ciągu roku szukając kolejnych wieczorów uwielbienia, a może Bóg zechce posłużyć się którymś z nich, by rozpoczęli je w swoich parafiach.
Było refleksyjnie i energetycznie. Spotkanie rozpoczęła krótka pantomima o stworzeniu świata w wykonaniu młodzieży. Potem pod kierunkiem Mirosława Kopyto zaśpiewały dzieci, które w dniu Zesłania Ducha Świętego wystąpiły na Dziecięcym Koncercie Uwielbienia w Opolu. Po nich starsi wykonawcy, a Miron Wodzirej ze swoją grupą animowali taniec.
Tańcem, gestami też można uwielbiać Stwórcę... Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość- Chcemy zachęcić wszystkich, żeby wielbili tańcem Pana Boga. Już król Dawid tańczył przed Arką Przymierza, tańce religijne są znane także dziś w środowiskach młodzieżowych. Te, które my prezentujemy pochodzą przede wszystkim z Lednicy, więc Ci, którzy tam bywali, na pewno doskonale je znają - zachęcają Kasia i Marek Wieszokowie.
- Myślę, że to jest najprostszy sposób, by chwalić Boga. Jeśli ktoś twierdzi, że nie umie się modlić, to może to robić gestem, przez taniec. Mnie zachęciła Kasia, która wypatrzyła mnie właśnie na Lednicy i dla mnie to jest jakby przedłużenie tamtych dni - dodaje Irena Hilczer.
Była moc i poczucie wspólnoty - w tańcu i modlitwie. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość- To taka integralna część tego uwielbienia, takie budowanie wspólnoty przed śpiewem i adoracją. Ważne, żeby włączyć całe ciało w uwielbienie Pana Boga, bo należymy do Niego cali - podsumowuje Miron Wodzirej.
Karina Buchta przyjechała z córkami z Jełowej. - Najpierw jeździliśmy do Opola, teraz tutaj. To piękny sposób na świętowanie Bożego Ciała, a ten wieczór dodaje nam energii i siły na dalsze życie - mówi. - Jest pięknie, mega warto przyjechać, ze względu na piękny koncert i dla wiary - uśmiechają się Paulina i Ania.
Są chórzyści i instrumentaliści, którzy co roku spotykają się, by chwalić Pana śpiewem podczas tego wieczoru. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość