XV-wieczna figurka Matki Bożej z Dzieciątkiem zginęła z kościoła w Jemielnicy 52 lata temu. O kradzież posądzono ówczesnego proboszcza ks. Brunona Wollika.
Piękna, smukła i szlachetna w swoim wyrazie figurka Matki Bożej z Dzieciątkiem datowana przez prof. Chrzanowskiego w jego katalogu zabytków na rok ok. 1450 zginęła z pocysterskiego kościoła w Jemielnicy jesienią roku 1971. Sprawa została zgłoszona organom ścigania, ale z powodu niewykrycia sprawców strzelecka prokuratura ją umorzyła. Ówczesny proboszcz ks. Brunon Wollik wkrótce wyjechał do Niemiec, by pracować duszpastersko w archidiecezji Paderborn.
– Już wcześniej był szykanowany przez władze państwowe. Prokuratura zarzucała mu zniszczenie obrazu, który znajdował się na ścianie altany w ogrodzie. Na starych fotografiach z początku XX wieku widać, że był to jakiś landszaft. W tamtych latach wszystkie jemielnickie obiekty parafialne były w katastrofalnym stanie. Być może on to zatynkował, trudno dziś osądzić. Ale to dochodzenie, a potem zaginięcie figurki stworzyły wokół niego taką atmosferę, że opinia publiczna po jego wyjeździe do Niemiec obwiniła go o sprzedaż tej figurki lub jej wywóz do Niemiec. Tymczasem o jego wyjeździe do Niemiec przesądził fakt, że bp Jop zlecił mu budowę kościoła w Dziewkowicach. Późniejszy budowniczy tego kościoła, śp. ks. prałat Nozinski, który ks. Wollika bardzo dobrze znał, mówił mi, że był on człowiekiem tak prawym i skrupulatnym, że nie chciał się podjąć tej budowy, bo nie chciał być „księdzem i złodziejem”. Wiemy, że w warunkach socjalistycznych budowanie kościołów wymagało przymykania oczu na nieprawidłowości i załatwianie spraw w sposób nieformalny. Ks. Wollik nie chciał tego robić i dlatego uciekł do Niemiec – tłumaczy ks. prałat Henryk Pichen, od 1992 r. proboszcz parafii w Jemielnicy.
Jednak opinia o tym, że ks. Brunon Wollik związany był z zaginięciem cennej figurki do dziś przetrwała w starszym pokoleniu parafian, zresztą pamiętających go także jako oddanego, dobrego, choć wymagającego duszpasterza. Ks. Wollik bardzo bolał nad tymi oskarżeniami i pod koniec życia napisał list do ks. Pichena, w którym wyrażał ten ból i prosił, by jemielnicki proboszcz nigdy nie uwierzył w oskarżenia.
Po ponad pół wieku od zaginięcia gotyckiej figurki zdarzyła się rzecz nieoczekiwana. Pod wielkim krzyżem w przedsionku kościoła znalazł ją w reklamówce jeden z pomagających w kościele parafian i przyniósł proboszczowi. – Kiedy zobaczyłem tę figurę, zacząłem fakty kojarzyć. Po tylu latach pracy w Jemielnicy znam nasze obiekty, nasze dziedzictwo materialne, ale sprawdziłem jeszcze w dokumentach, w starych zdjęciach. Według mnie nie ma wątpliwości, że to jest ta figura z XV wieku – mówi ks. Pichen.
Wojewódzka konserwator zabytków Elżbieta Molak na podstawie porównania zdjęć archiwalnych i odnalezionej figurki powiedziała „Strzelcowi Opolskiemu”, że „z dużą dozą prawdopodobieństwa są to figurki tożsame”.
– Cieszę się bardzo, że ta figurka wróciła. To jeden z trzech najcenniejszych zabytków naszej parafii. Nie chcę wiedzieć, gdzie była i kto ją miał. Najważniejsze, że znowu jest w naszym posiadaniu. Cieszę się także, że ten powrót oznacza również przywrócenie dobrego imienia mojemu poprzednikowi. Ten człowiek był niewinny – mówi ks. Henryk Pichen.
Po wpisaniu do rejestru zabytków zostanie podjęta decyzja, gdzie figurka znajdzie swoje miejsce. Ze względów bezpieczeństwa może to być Muzeum Diecezjalne lub kościół parafialny – ale wtedy będzie umieszczona w bardziej centralnym miejscu i wysoko, a nie jak poprzednio w drewnianej „złotej szkatule” na ołtarzu św. Antoniego przy pierwszym prawym filarze jemielnickiej świątyni.
Odnaleziona gotycka figurka Matki Bożej z Dzieciątkiem z kościoła w Jemielnicy. Andrzej Nowak Zdjęcie figurki Matki Bożej z Dzieciątkiem z kościoła w Jemielnicy w "Katalogu zabytków sztuki w Polsce" pod red. Tadeusza Chrzanowskiego i Mariana Korneckiego. repr. Andrzej Kerner /Foto Gość
Więcej o tej sprawie w jednym z najbliższych wydań „Gościa Opolskiego”