Nowy numer 17/2024 Archiwum

Byliście w Rembertowie!

Nie można spokojnie patrzeć na wojenną machinę. Ale też nie można nie walczyć. Defilada sprzed kilku dni… Przecież to służy do zabijania. Nie! Zakrzyknie ktoś. To dla obrony Niepodległej. Tak! Obie prawdy są dramatycznie prawdziwe. I dlatego łzy cisną się do oczu.

Mój Tato rzadko dawał się ponieść wspomnieniom. Owszem, opowiadał niektóre historyjki - jak chociażby tę z robaczywą marmoladą. Epizod "wojenny", ale taki bez lokalizacji i bez datowania. Jako dzieciak nie zastanawiałem się nad tym. Z czasem pojąłem, że Tato wie, co można, a czego nie można przy dziecku mówić. Bywało, że nie zdawał sobie sprawy, że dzieciak w kącie czymś zajęty, a on z gościem wspominali dawne czasy. Także jakąś wojnę z bolszewikami. Już wtedy wiedziałem, że słowo "bolszewik" jest straszne jak zaklęcie i lepiej go nie wypowiadać.

W albumie z przedwojennymi zdjęciami, oprócz takich ciepłych i pamiątkowych (mnie jeszcze na świecie nie było), są jakieś zdjęcia z żołnierzami. Bardzo dużo owych chłopaków, a właściwie ciasno upakowanych głów. Kiedyś zapytałem, gdzie to jest i kto oni są. Przewrócił kartę, machnął ręką i ucinając pytanie, powiedział: "Aa, to w Rembertowie". Zrozumiałem, że nie ma co pytać i tyle. Jakiś czas później bez albumu wspominał, jak tuż po wojnie został wezwany na komendę wojskowych uzupełnień. Podał swoją książeczkę wojskową, oficer pobieżnie ją przejrzał, rzucił nią w tatę z komentarzem: "Byliście w Rembertowie! My takich nie potrzebujemy, won!". Rembertów! Jakiś krąg skojarzeń mi się zamknął. Nie pytałem o więcej, wiedziałem, iż lepiej, żeby dziecko nie wiedziało.

Po latach, już jako proboszcz, miałem w ręce książeczkę wojskową z wpisem bitwy na Monte Cassino. Kapral Ludwik ciężko ranny, ale przeżył. "Jakbym tego dobrze nie schował, to by mi zabrali. Ale to przecież cała legenda" - przerwał mi. "Tak, legenda. Teraz to już spokój, ale kiedyś to żyć nie dawali". Nie pytałem, kto.

Refleksje po Święcie Wojska Polskiego… Kto warszawską bitwę i tamtą wojnę wygrał, a kto później na długo przegrał… Odrabiamy zaległości w Wojsku Polskim. Gdy patrzę na zdjęcia, gdy oglądam filmy (które jako młokos uwielbiałem), gdy wracają w pamięci całe stronice z "Kamieni na szaniec"… Poszczególne klisze mogą być, i pewnie są, prawdziwe. Ale cały obraz - zakłamany. Wiele spraw, mam na myśli powstanie warszawskie, musiało mi się na nowo poukładać w głowie. W tym nieoceniona okazała się książka redakcyjnej koleżanki Agaty Puścikowskiej "Siostry z Powstania"… Ta książka odmieniła moje widzenie owego powstania. Agata! Dziękuję!

Młodość mojego Taty - to odzyskiwanie niepodległości przez Polskę. Bitwę warszawską przeleżał ranny w krakowskim szpitalu. W jego rodzinie (no to i w mojej) - to groby na cmentarzu Obrońców Lwowa i jeszcze te, których lokalizacji nie znamy. Nie wszyscy byli w Rembertowie i pod Ossowem, walczyli na innych frontach. Ale przecież o tę samą Niepodległą chodziło. I jeszcze po latach Sybir dla ich sióstr. A teraz… Teraz też o Niepodległą walczymy. My nie chcemy ciągle walczyć. Ale nie można nie walczyć. Patrzę na defiladę sprzed kilku dni… Nie mogę spokojnie patrzyć na tę całą wojenną machinę. Przecież to służy do zabijania. - Nie! - Zakrzyknie ktoś. - To dla obrony Niepodległej.

Tak. Obie prawdy są dramatycznie prawdziwe. I dlatego łzy mi się cisną do oczu, gdy ta niesamowita sprzeczność w głowie i w sercu jak ogień buzuje.

W niejednej głowie i w niejednym sercu spustoszenie straszne. I na poziomie "prostego ludu", i na poziomie wielkich tego świata. Prosty lud nie taki prostacki, jak się niektórym zdaje. Wielcy tego świata nie zawsze wielcy, zwykle bardziej prostaccy niż ci prości. Od czasów Targowicy nie możemy się opamiętać. A najgorsze to, że dramatycznie brakuje jedności. Ale przecież dużo się zmieniło. Dziś już mój Tato nie musiałby mojej uwagi od Rembertowa odwracać. I choć tak wiele się odmieniło, to nie mogę pojąć, że tylu ludzi nie wie, co to Katyń. I że tak wielu dałoby sobie rękę uciąć za smoleńską bajkę Putina i jego dworzan.

Nie, nie jestem dziennikarzem politycznym. Tyle że od dziecka uczyłem się poszanowania dla prawdy. I cieszę się, że moi Rodzice niczego i nigdy za prawdę nie kupili. Bardzo wielu takich ludzi jest w Rzeczypospolitej. Bogu dzięki!

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy