Jezus pyta z krzyża: czy istnieje jeszcze jakiś inny sposób, by przekonać cię o swojej miłości? - mówił abp Józef Kupny do pielgrzymów.
Wiele osób wzięło udział w obchodach odpustowych od piątku do niedzieli (formalnie trwały od 13 do 17 września). Najwięcej pątników przyciągnęło jednak nabożeństwo z procesją ze świecami, odbywające się w sobotni wieczór.
Państwo Kubasowie z parafii pw. Jana Chrzciciela w Kuniowie przyjechali jak co roku, ale tym razem zabrali nie tylko dzieci, w tym najmłodsze ośmiomiesięczne, ale też rodziców, rodzeństwo i koleżanki. - To nabożeństwo jest wyjątkowe, dodaje sił - uśmiecha się Beata Kubas.
Autokarem, jak co roku przyjechała grupa parafian z Łubnian. - My obchodzimy odpust na Aniołów Stróżów, wtedy bierzemy udział w obchodach kalwaryjskich, ale od kilku lat przyjeżdżamy również na to nabożeństwo. Wiele osób brało w nim udział indywidualnie, a teraz jeździmy razem, jako wspólnota. To nabożeństwo ma swój klimat, daje takie umocnienie, nadzieję i poczucie, że jest nas dużo. Chcemy to przekazywać kolejnym pokoleniom - mówi Klaudia Krawiec, ich przewodniczka.
W grocie zgromadzili się świeccy, siostry zakonne z różnych zgromadzeń, kapłani, delegacje ze sztandarami, muzykanci, górnicy, przedstawiciele z Lipin Śl. w pięknych ludowych strojach. Modlitwie wraz z gwardianem oo. franciszkanów przewodniczyli bp Rudolf Pierskała, bp Waldemar Musioł i bp senior Paweł Stobrawa a także bp Aleksander Jazłowiecki, biskup pomocniczy diecezji żytomiersko-kijowskiej a homilię wygłosił abp Józef Kupny, metropolita wrocławski.
- Z wysokości krzyża objawiła się światu nieskończona miłość Boga. Dlatego dziś stajemy pod tym krzyżem i dziękujemy Ci, że ukochałeś nas miłością odwieczną - stwierdził.
Od lewej: bp Waldemar Musioł, bp senior Paweł Stobrawa, abp Józef Kupny, bp Rudolf Pierskała oraz bp Aleksander Jazłowiecki. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćPrzekonywał, że krzyż Jezusa to jest sposób ratowania każdego człowieka, każdego z nas. Na każdym etapie męki Chrystus nie przestaje myśleć o człowieku - od uczniów w ogrodzie oliwnym, przez mijanych podczas drogi krzyżowej gapiów, biernych i dyszących nienawiścią. - Tych, którzy mu współczuli, współcierpieli nie było wielu. A Jezus idzie w milczeniu. Nie oskarża, nie ocenia nawet prześladowców, czeka... - tłumaczył, a odnosząc to do dziś dodał: - Co ci powiedział Jezus na twoje grzechy? Na to, że jesteś letni, że nie masz dla Niego czasu - na niedzielną mszę św. i na modlitwę? Na to, że żyjesz w niezgodzie z innymi, że krzywdzisz? Że jest w tobie tyle zaciekłości i gniewu. Że wstydzisz się do niego przyznać. Nie sprzeciwiasz się niesprawiedliwości... Nic.
- Jezus daje ci czas na rachunek sumienia, na nawrócenie, na pojednanie z bliźnim i naprawienie krzywd. Nie chce karać, dlatego milczy - podsumował.
- Chcemy uczcić krzyż Chrystusowy, z wiarą i miłością przed nim klękać i dziękować za dzieło zbawienia. Z krzyża Chrystusowego narodził się przedziwny sakrament Kościoła i dlatego z krzyża płyną dla nas wszelkie łaski. Z tą wiarą się tutaj gromadzimy - dodał bp Rudolf Pierskała.
I tak Słowo Boże było przeplatane nabożnym śpiewem, wreszcie adoracją Najświętszego Sakramentu i uwielbieniem Boga. Odśpiewano też uroczyście litanię do św. Józefa.
Osoby konsekrowane miały swoje miejsce blisko ołtarza. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćNa koniec biskup Pierskała przekazał pozdrowienia od bp. Andrzeja Czai i jego prośbę o dalszą modlitwę, wspomniał też zmarłego niedawno pierwszego biskupa gliwickiego Jana Wieczorka. Zaś bp Jazłowiecki przyznając, że przeżył bardzo mocno to nabożeństwo, powiedział: - Myślałem o krzyżu mojego narodu, narodu ukraińskiego.
Wymieniając krzyże na cmentarzach, krzyż samotności, okaleczenia, depresji, podkreślił: - Z krzyżem jest tak, że jeśli już musi się go nieść, także mówiąc o krzyżu całego narodu ważne jest, by ktoś był obok. My jako katolicy na Ukrainie doświadczamy głębokiej solidarności z Kościołem katolickim, z narodem polskim. Czujemy to wsparcie modlitewne i nadal o nie prosimy.
Po nabożeństwie orkiestra jeszcze długo grała dla pielgrzymów, przy łopocie sztandarów.
Grota wypełniona wiernymi raduje biskupów, jak i franciszkanów. - Cieszymy się, że znowu jest ich tyle, co przed pandemią, że ludzie wracają, bo tęsknią za Bogiem, poczuciem wspólnoty. Zapraszając na to nabożeństwo ze świecami zawsze mówię, że nie da się go opisać, trzeba przyjść i je przeżyć. Te symbole: wielki krzyż, za którym chcemy iść, by uczyć się ofiary i miłości, czytane Słowo Boże, śpiewy zostają w sercu - przyznaje o. Jonasz Marian Pyka, gwardian annogórskiego klasztoru.
Krystyna Świgoń zorganizowała przyjazd wiernych z parafii Chudoba. - Nasza parafia jeździ od 1907 roku na ten odpust. Nie wszyscy zostają na 3 dni, ale wielu przyjeżdża na to nabożeństwo. Wczoraj był z nami nowy proboszcz, a dziś jest ks. Jan Maksara, nasz wieloletni proboszcz, który 3 tygodnie temu przeszedł na emeryturę - mówi. - Ja też cieszę się z tego spotkania z parafianami. Ja jeździłem już jako dziecko z moją śp. mamą, w latach 50 ubw. To były inne czasy, inne warunki. Tu zostawiało się wszystkie troski, czerpało z tego krzyża siły, by nieść swoje krzyże - wspomina ks. Maksara.- My tu ładujemy akumulatory, św. Anna jest naszą najlepszą ołmą - dopowiadają Jan i Maria Przyklenk. Są i byli parafianie, którzy z Krakowa przywieźli też swoją sąsiadkę. - Jestem zachwycona. Jak mi Pan Bóg da zdrowie, to przyjadę znów za rok – przyznaje p. Łucja.