Wśród księży znaleźć można zapaleńców, znawców, miłośników różnych obszarów ducha i umysłu. Niektóre z tych kręgów są bezpośrednio związane z ewangelizacją. Niektóre, ożywiając ludzkiego ducha, otwierają serca na przyjęcie prawdy.
Niewielu już moich kolegów księży w "tym" wieku pozostało. Zaczynamy Adwent. Każdy Adwent jest początkiem, każdy prowokuje do wielu pytań. Na niektóre odpowiedzi zda się nie być. Jest jedno pytanie, które każdemu księdzu w słusznych leciech postawić można. Mianowicie: czy spełniłeś się po tylu latach kapłaństwa? Adwent mój i wielu moich kolegów powoli się kończy... Czy spełniłeś się... Mogą podobne pytanie stawiać parafianie żegnający proboszcza odchodzącego na emeryturę. Albo tego, który już odszedł w nieskończoną dal, dokąd droga każdemu. A i oni (każdy zresztą człowiek) tak może i powinien pytać. Odprowadzając do grobu księdza, którego pracą było prowadzenie parafian do wieczności, postawione przed chwilą pytanie zwykle wraca natarczywie.
Pamiętam niezbyt dawny pogrzeb młodego jeszcze proboszcza, niegdyś mojego dobrego sąsiada. Mała ilustracja: był w jego parafii odpust. Jesienna data. I, jak rzadko, napadało wtedy śniegu. Przyjechałem na Sumę, czasu było jeszcze sporo. Między plebanią a kościołem gromada ministrantów i ministrantek ze śnieżkami, proboszcz oczywiście (!) też. Śmiechu dużo. W pewnym momencie zabawa się urywa - jakiś znak musiał być, nie zauważyłem, otrzepali się i grzecznym rządkiem do zakrystii, proboszcz jako "tylna straż". A Suma była poważnie i pobożnie. Tych 10 minut przed Mszą pozwoliło zrozumieć wiele... Tyle starczyło, by zrozumieć wiele? Tak, bo ten epizod sprowokował mnie do baczniejszego obserwowania sąsiada. A potem biskup przeniósł go do innej parafii, niedługo przyszła choroba - taka, z której się nie wraca (bo bywają przenosiny bez biskupiego dekretu). Pytać księdza takiego, jak wspomniany, czy się spełnił? Pytać nie trzeba, bo odpowiedzią było życie. Powie ktoś, że to sprawa nie tylko życia, codzienności, ale także wzajemnego odnoszenia się parafian do proboszcza. Oczywiście. Ale nie zawsze parafianie dostrzegają wszystkie radości i zwątpienia, a także ukryte, głębokie dojrzewanie wiary w życiu księdza.
Wobec tego jeszcze jedna, inna ilustracja. Wieloletni proboszcz, starszy nieco ode mnie. Powiedziałbym, że zauroczony swoją kilkuwioskową parafią i całym mikroregionem. Jego szczególną pasją było słowo. I słowo codziennej mowy, i poezja - słowo wiązane. Językowe słowo zmaterializowało się (chyba nie do końca, bo nawet 80-letnie życie bywa za krótkie)..., otóż zmaterializowało się zbiorem słów, zwrotów, przysłów dialektu śląskiego. Kopiuję z nekrologu w opolskim "Gościu Niedzielnym": "za zgodą bp. Alfonsa Nossola podjął się samodzielnie przygotowania słownika dialektów Śląska. Zbierając do niego kolejne hasła, docierał do starych ludzi w najdalszych wioskach regionu, współpracował z grupą dialektologów z Uniwersytetu Opolskiego i Instytutu Śląskiego w Opolu. »Słownik gwar śląskich«, zawierający ponad 310 tys. haseł, był jego dziełem życia". 310 tysięcy haseł! Przecież to tytaniczna robota. Warto było obserwować jego żywiołową radość, gdy znalazł coś nowego do powstającego słownika. Nie wspomnę już o stworzeniu centrum spotkań ludzi zainteresowanych i tym słownikiem, i słowem wiązanym, czyli poezją. W tym centrum olbrzymi zbiór wydawnictw, zwłaszcza edycji historycznych w językach polskim i niemieckim.
Wiem, pytasz, czy spełnił się jako ksiądz. Przed dwoma tygodniami słuchałem jego odpustowego kazania w wiejskim kościele. Słuchałem i patrzyłem. Modulacja głosu w różnych wymiarach, gestykulacja - nie tylko rękoma, ale całym sobą. Wątki logicznie powiązane. Literacka konstrukcja całości. Super. Takich kazań nie mówią i takich dzieł nie podejmują frustraci.
Powołanie, i to niejedno. Tak, i współcześnie, i dawniej wśród duchownych znaleźć można zapaleńców, znawców, miłośników różnych obszarów ducha i umysłu. Niektóre z tych kręgów wiedzy bądź sztuki były i są bezpośrednio związane z duszpasterstwem. Niektóre niby nie, ale ożywiając ducha i jego wielorakie dziedzictwo, czynią ludzkie umysły i serca szerzej otwarte na przyjęcie prawdy, prawdziwego piękna, ugruntowanego dziedzictwa... To zaś staje się glebą, na której i Ewangelia wyrasta jak potężny dąb. Czy tyko wśród duchownych? Bynajmniej. Dlatego kończę czterowierszem Eichendorffa, niemieckiego poety wieku XIX. Otwierał on serca na świat ducha i na Boga samego. Przekład dedykuję wspomnianym księżom.
Czarodziejska różdżka
Pieśni w każdej rzeczy drzemią,
Snów i marzeń cichy gwar.
Śpiewem wzlata świat nad ziemią,
Byleś znalazł słowa czar.