- Bliskość i obecność jest możliwa nawet na odległość, ale wymaga wielkiego wysiłku. Nie żałujcie tego wysiłku, bo gra idzie o życie Boga w nas, o nasze zbawienie - mówił bp Waldemar Musioł.
Kolejny raz w święto Świętych Młodzianków (28 grudnia) w kościele Wniebowzięcia NMP w Jemielnicy sprawowana była Eucharystia w intencji diecezjan pracujących za granicą i ich rodzin.
- Wzorem św. Józefa, który wędrował z Dzieciątkiem Jezus, uciekając przed Herodem do Egiptu, gdzie szukał domu i miejsca pracy, tak i wy wędrujecie szukać miejsca pracy, ażeby waszym rodzinom tu, w kraju, żyło się jak najlepiej. Doświadczenie wielkiego problemu rozłąki, samotności, lęków i niepokojów - tego samego doświadczają wasze rodziny. Chcemy w waszej intencji się modlić - powiedział proboszcz ks. Henryk Pichen.
Mszy św. przewodniczył bp Musioł. W homilii nawiązał do opisanej w Ewangelii ucieczki Józefa i Maryi z Dzieciątkiem Jezus do Egiptu, by ustrzec się zagrożenia ze strony Heroda. - Maryja ma prawo do rozczarowania. Miała zostać Matką Emmanuela, a nie dość, że musiała rodzić w stajni, to teraz, bez żadnych przygotowań, musi uciekać do Egiptu. Ale zauważmy, że Maryja i Józef nie celebrują swojego rozczarowania, ale natychmiast w nocy wstają i robią, co trzeba. Dlaczego? Bo chodziło o życie dziecka, bo chodziło o życie Chrystusa. Siostry i bracia, czy i w jakim sensie ta trwoga Maryi i Józefa jest dzisiaj naszym udziałem? Jak powinniśmy sobie z tą trwogą radzić? - postawił pytania bp Musioł.
- Zmagamy się z często nieuświadomionym niebezpieczeństwem pozbawiania Jezusa życia w nas, unicestwiania Bożego życia w naszych sercach, w naszych rodzinach, zwłaszcza w sercach młodego pokolenia - wskazywał biskup. - Zły duch prowadzi wytrwałą walkę o naszą duszę powabną drogą wolności, prawa do samostanowienia, kultu ludzkiego geniuszu i samowystarczalności. Czyni naczelną zasadą naszej epoki słowa: "im mniej ofiary, a więcej przyjemności, tym bardziej udane życie" - przestrzegał, podkreślając, że to prowadzi do osłabienia w nas Bożego życia.
Biskup prosił, abyśmy lękali się o życie Jezusa. - Nie lękiem, który paraliżuje, ale lękiem, który - tak, jak Maryję i Józefa - prowokuje do ucieczki. Nie była to ucieczka tych, którzy stchórzyli, ale była to ucieczka tych, którzy chcieli ocalić życie Boga. Dokąd mamy uciekać? Przecież musimy żyć tu i teraz, w tym świecie. To prawda, ale można żyć w świecie, ale nie płynąć z nurtem świata. Nie ukrywam, że nie obejdzie się bez kosztów, bez rezygnacji, bez naruszenia życiowego komfortu, do którego się wszyscy szybko przyzwyczajamy, może nawet nie obejdzie się bez bycia znakiem sprzeciwu, nie obejdzie się bez ofiary - podkreślił.
Biskup podał trzy wskazówki dla ratowania życia Boga w dzisiejszym świecie. - Po pierwsze - dawać świadectwo zaufania Panu Bogu. Po drugie - dbać o więzi z najbliższymi i inwestować w nie. Po trzecie - otaczać się ludźmi podzielającymi naszą wiarę, przekonania i wartości. Każda z tych trzech wskazówek jest inspirowana doświadczeniem Maryi i Józefa uciekających do Egiptu - powiedział.
Mówiąc o konieczności inwestowania w rodzinne relacje, podkreślił, że taka obecność i takie bycie razem jest trudne i wymagające, kiedy scenariuszem życia bywa emigracja zarobkowa.
- Warto ciągle mieć na uwadze subtelną granicę, na której powinniśmy zapytać, czy emigracja zarobkowa nadal ma sens. Czy na niej więcej nie tracimy niż zyskujemy? Czy nie trzeba, być może, nawet obniżyć życiowego standardu fizycznego, by całkiem nie pogrzebać tego, co duchowe. Kochani, nie oceniam nikogo z was. Sam jestem dzieckiem emigranta zarobkowego i wiem, że bliskość i obecność są możliwe nawet na odległość, ale wymagają wielkiego wysiłku, zaparcia, kompromisu. Nie żałujcie tego wysiłku, bo gra idzie o życie Boga w nas, o nasze zbawienie - mówił.
Po Mszy św. biskup zaprosił wszystkich do kaplicy św. Józefa. Tam przewodniczył modlitwie oraz udzielił małżonkom i rodzinom indywidualnego błogosławieństwa.