Kolejne roczniki młodzieży włożą ważne sprawy dnia dzisiejszego do przegródki z wojnami punickimi. Innymi słowy historia przestanie ich interesować. Ze szkodą dla Polski.
Kilka lat temu nawiązałem w tym miejscu do wojen punickich. Wracam do sformułowania, choć nie do tematu. Wywołał mnie do mapy, wskaźnik wręczył nasz profesor od historii. "Horak, zwięźle, daty tylko najważniejsze, lokalizacja zasadniczych wydarzeń". Chyba nieźle poszło, czwórkę dostałem. Zwłaszcza w nauce historii łatwo delikwenta przy tablicy uziemić. Tym bardziej że w naszych licealnych czasach były takie zestawy do uziemiania w obrębie dat, lokalizacji i jakichś zamorskich imion. Przypuszczam, że dziś jest nie inaczej. Tym łatwiej zaś było delikwenta przy mapie uziemić, gdy historyczny szperacz był ustawiony na odległe czasy.
Rzadko kiedy tak traktowana historia była "magistra vitae" - nauczycielką życia. Profesorowi łatwo było uniknąć podchwytliwych pytań co lepiej zorientowanych uczniów. Bo historia ma to do siebie, że potrafi się powtarzać i tworzyć aluzyjne sytuacje. Wpaść może nie tylko uczeń, ale i nauczyciel. Nie trzeba sięgać do wojen punickich, współczesność obfituje w dwu- albo i wieloznaczne sytuacje. Nauczycieli historii miałem ideologicznie (znaczy partyjnie) dobrze ustawionych. Nawet w przypadku wojen punickich (III-II wiek starej ery) nie dali się wciągnąć w jakieś aluzyjne przepychanki.
Czasy współczesne też mają swoje haczyki, zawirowania, aluzje, wpadki i inne - dziwne nieraz - sytuacje. Żeby się w tym nie zgubić, trzeba znać - dobrze znać historię i teraźniejszość. Przepraszam, co? Historię, czyli przebieg, przyczyny, skutki powiązania tego, co było. Teraźniejszość, czyli to, co dziś, najwyżej rok temu? A może komuś to sformułowanie kojarzy się z tytułem podręczników i zarazem nazwą szkolnego przedmiotu? W chwili pisania tego komentarza czytam w Googlach: "Historia i teraźniejszość (często określany skrótem HiT) - obowiązkowy przedmiot dla uczniów polskich szkół ponadpodstawowych, realizowany od 2022". Jak sprawy potoczą się dalej? Coś wiemy, czegoś się domyślamy.
Tacy wiekowi jak ja komentatorzy niczemu się nie dziwią, bo za naszych licealnych czasów podobnie się działo. Najbardziej bawił nas skrót WoPiśw. Nieco młodsi mogą nie kojarzyć, ba! nie czują ideologicznych podstaw i skrótu, i niuansów wokół niego, i takiej dziwnej otoczki, która łatwo stawała się przedmiotem naszych żartów. Swoją drogą nasi nauczyciele historii w owych czasach byli związani z bardzo znaczącą wtedy partią polityczną.
Podsumujmy: historia - wiedza o tym, co było od czasów wojen punickich albo i dawniej. WoPiśw - wiedza o tym, co jest, a przynajmniej być powinno. Wreszcie HiT - sama nazwa uzmysławia, że nie sposób budować teraźniejszości w oderwaniu od historii. Cała bieda w tym, że każdy z członów owych nazw może być - i jest - rozumiany i definiowany wedle innych schematów znaczeniowych. Przy jakimkolwiek okrągłym stole (pamiętacie pewnie) okazuje się kwadratura historyczno-politycznego koła, jej sens oraz bezsens.
Zatem nie wiadomo (na razie), czy HiT w szkołach się ostoi. Ale decydujący dobrze wiedzą o tym, że historię, tę bardzo niedaleką, trzeba trzymać na smyczy, jak złego psa. Bo może pokąsać. Dlatego jakiś przedmiot w rozkładzie szkolnych zajęć musi rolę smyczy spełniać. Nawet gdzieś tam pojawiła się nazwa "wiedza o społeczeństwie". To pewnie wymyślili jacyś młodzi ideologowie pedagogiki, bo to już było (w skrócie zwało się WoS). No i - co nagle, to po diable. Młodzież nie tylko zmianę zapamięta, ale jakąś tam prześmiewczą nutkę znajdzie. Dlaczego prześmiewczą? Po prostu takie jest ironizujące prawo młodości. Gorsze jest co innego. To mianowicie, że kilka kolejnych roczników młodzieży bardzo ważne sprawy dnia dzisiejszego włoży do przegródki z wojnami punickimi. Innymi słowy - cała ta sprawa przestanie ich interesować. Z kretesem. Ze szkodą dla Polski. Ze szkodą dla nich samych. Swoją drogą, wielu dorosłych przy okazji tej przepychanki zainteresowało się książką do HiT-u, by sprawdzić, czy rzeczywiście jest do kitu. Kupują z ciekawości choćby jedną część, by wiedzieć, o co tu chodzi. Sam tak zrobiłem.