Cisza trwa… Najciszej, jeszcze przed samym świętem, było w kościołach w czasie spowiedzi. Od kilku lat kolejki do spowiedzi skróciły się wydatnie. A dzwony na przekór temu rozdzwonią się, albo i już się rozdzwoniły, w noc czy poranek Zmartwychwstania Pańskiego.
Dzwony zamilkły. A powinny głośno wołać wszędzie tam, gdzie świątynie, gdzie ludzie, gdzie oczekiwanie. Przynajmniej kołatki się obudziły. Stukają, nie dzwonią. Wtajemniczeni wiedzą dlaczego. Ilu jest niewtajemniczonych? Policzyć się nie da, oszacować trudno. Zresztą – po co pytać ilu. Tym bardziej, że między wtajemniczonymi i niewtajemniczonymi różnica zda się nieco płynna. A może niewidoczna? Czasem może nawet zakłamana. Powodów cały worek… Tak czy owak trwają Wielkanocne Święta. Czy ktoś te słowa czyta w wielkosobotni ranek, czy w paschalną noc, czy w rozdzwoniony świt i niedzielne przedpołudnie. Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie powstał! Gdy piszę te słowa trwa jeszcze paschalna cisza. My wiemy, że zakwitnie kwiatami i śpiewem wielkonocnych hymnów. Wiemy… Kto wie?
Jeszcze przed paschalną ciszą znalazłem wśród poczty taką zwykłą kopertę. Życzenia. Miło. Jakie to życzenia… W założeniu pewnie miały być świąteczne. No tak. Ale jakich świąt dotyczące? Z jaką treścią powiązane? Jest baranek na pierwszej stronie, z chorągiewką z krzyżem. No, to już coś ważnego. W tekście pada słowo o Wielkanocy, to wielowiekowa tradycja identyfikująca składającego życzenia. I to jest wszystko. Dalszy tekst ze święta wiosny. Dobrze zaczęte życzenia, lecz jak balonik przekłuty szpilką – powietrze uszło, treści właściwie nie ma. Taka publiczna poprawność naszych czasów, które obawiają się powiedzieć więcej. Jeszcze nie pogańskie, ale o chrześcijańską wiarę tylko się ocierające. Dobrze, że choć baranek, nie przysłowiowy zajączek. Nie wiem, czy nie popełnię gafy, pytając Cię, Czytelniku, czym lepszy w tym kontekście baranek od zajączka.
Pamiętam sprzed lat, gdy niewielkie urządzenia nagłaśniające pomagały wypełniać kolędami sklepy, stragany na targowiskach, uliczki. Pewnie miało być po chrześcijańsku i pobożnie, a wyszło poza chrześcijańską ramę wiary. I to, co dla kogoś było świętością, dla innych pełniło rolę gadżetu przyciągającego klientów. Po kilku latach takiego rozdarcia jaźni (medyczne określenie znamy: schizofrenia) wyzdrowieliśmy. Ale jakieś skutki pozostały. Świąteczny czas stał się czasem zakupów intensywnych poza średnią miarę. A po drugie – swoją techniczną i muzyczną nieporadnością (bo nie chcę przyjąć opcji, że celowością) z roku na rok spłycały wielką, niegdyś brzemienną ciężarem wiary, świadomość wielu ludzi. U jednych płytszą, u innych bardziej widoczną. A spłycenie jest wyraźne, niestety.
Paschalna cisza trwa… Najciszej, jeszcze przed samym świętem, było w kościołach w czasie spowiedzi. Kiedyś to się mówiło „świętej spowiedzi”. Pierwszy etap – przygotowanie w rachunku sumienia. Drugi – szeptane na ogół wyznanie grzechów. Mobilizacja wśród księży była najwyższa. Ale kolejki były i tak długie, aż ginęły gdzieś w zakamarkach świątyni i dawały czas na dłuższe przemyślenie ostatniego odcinka życia i zbilansowania go na skali pomiędzy dobrem a złem. Od kilku lat – pewnie niejednakowo w różnych okolicach – kolejki do spowiedzi skróciły się wydatnie albo prawie zniknęły. Nie jest to znak braku wiary, odrzucenia sakramentów, spoganienie obyczajów… No, może jest w jakiejś mierze. Jak to rozumieć, jak interpretować? Owszem, można zakrzyknąć: „Świat poganieje!” Powoli, powoli. Co w tym wykrzykniku mianujemy światem? Po drugie, co w tej „diagnozie” znaczy „poganieje”? Słowo „diagnoza” biorę w cudzysłów, bo mamy tu do czynienia raczej z jakimś wyrażeniem naszych emocji, niż z prześwietlającym fakty rozumieniem.
Dzwony zamilkły. A powinny głośno wołać wszędzie tam, gdzie świątynie, gdzie ludzie, gdzie oczekiwanie. Rozdzwonią się, albo i już się rozdzwoniły w noc czy chociażby poranek dnia Zmartwychwstania Pańskiego. Bez tego – skądinąd niepojętego – określenia cała reszta życzeń, jakiekolwiek by nie były, nie tyle traci sens, co raczej nie ma tej głębi i mocy, które wtedy, w Jerozolimie dyskretnie, ale i na zawsze, się objawiły.
Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie powstał!