- Mówiliśmy o rozeznawaniu drogi życia, o lęku, który może nam towarzyszyć, lęku, który nie ominął serc apostołów - podsumowuje ks. Łukasz Żaba, ojciec duchowny w seminarium.
Rekolekcje zatytułowane "Panie, każ mi przyjść do siebie. Przyjdź!", które w Wyższym Międzydiecezjalnym Seminarium Duchownym w Opolu poprowadzili ojcowie duchowni wraz z klerykami, zakończyły się w sobotni wieczór.
- W temacie naszych rekolekcji umieściliśmy fragment z 14. rozdziału Ewangelii wg św. Mateusza. Apostołowie są po doświadczeniu cudownego rozmnożenia chlebów i ryb, wypływają na morze i przychodzi burza. Apostołowie zaczynają się bać, w pewnym momencie wydaje im się, że widzą zjawę, a okazuje się, że jest to Chrystus. Piotr podejmuje ryzyko: »Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie«. Słyszy słowa: »Przyjdź« - mówi ks. Łukasz Żaba, ojciec duchowny w seminarium.
- Chcieliśmy pomóc spotkać się tym, którzy tutaj przyjechali, z uczuciem lęku. Mówiliśmy o tym, że lęk nie jest złym uczuciem, że nie jest źle bać się. Jeśli ktoś w rozeznawaniu powołania doświadcza lęku, to nie znaczy, że nie ma powołania do tej konkretnej drogi. Ten lęk może pokazywać człowiekowi, że rzeczywiście poważnie podchodzi do podjęcia życiowej decyzji - zapewnia ks. Żaba. Mówi też, że lęk może ochronić człowieka przed pochopnym podejmowaniem decyzji.
- Z drugiej strony może pojawić się taki lęk, który jeśli źle się przeżyje albo pochodzi od złego ducha, może człowieka do tego stopnia zniechęcić, że nie osiągnie on celu, który dla niego Bóg przygotował, nie osiągnie radości i szczęścia, które każdy osobiście przeżywa na swojej wybranej drodze życia. Dlatego w tych rekolekcjach chcieliśmy dotknąć uczucia lęku. Widzimy, że jego może być na tyle dużo, że jeśli człowiek nie konfrontuje się z nim, to może on przeszkodzić mu w podjęciu jakiejkolwiek decyzji - wyjaśnia ojciec duchowny.
- O tych rekolekcjach dowiedziałem się w Wielki Czwartek na Mszy Krzyżma. Właściwie wtedy usłyszałem, że są takie rekolekcje, ale przez święta zupełnie o nich zapomniałem. Natomiast w środę, kiedy wracaliśmy z pielgrzymki maturzystów, mój ksiądz, który jest też katechetą w mojej szkole, podszedł do mnie i zapytał, czy już się zapisałem na rekolekcje. Od słowa do słowa tak wyszło, że na ostatni gwizdek zapisałem się i nie żałuję. Dziękuję księdzu za podpowiedź, gdyby nie on, to by mnie tutaj nie było - mówi Szymon Kokocki z parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Pokoju. Właściwie z pięciu uczestników rekolekcji na przysłowiowy ostatni gwizdek zapisało się trzech.
- Od dłuższego czasu chodziła mi po głowie myśl o zostaniu kapłanem, dlatego pomyślałem, że te rekolekcje pomogą mi w rozeznawaniu powołania - mówi Damian Mnich z parafii św. Michała Archanioła w Rozmierzy. - Pomogły mi konferencje i świadectwa kleryków. Kończąc te rekolekcje, jestem coraz bardziej pewny, że chcę zostać kapłanem - opowiada.
- Przyjechałem tu z myślą, że upewnię się, co chcę robić w życiu. Właściwie to nigdy nie myślałem o seminarium, a przez świadectwa kleryków, które tutaj usłyszeliśmy i przez doświadczenie życia tutaj, zacząłem o tym myśleć. W efekcie jeszcze bardziej nie wiem, co chcę robić w życiu. Niemniej ten czas był bardzo owocny - mówi Grzegorz Skowroński z parafii św. Michała Archanioła w Prudniku.
- Przyjechałem tutaj z myślą, by rozwiać lęk, który pojawił się z obserwacji tego, co dzieje się w mediach w temacie Kościoła i w doświadczeniach ludzi, z którymi się spotykam. Rekolekcje mówiły o tym, jak z tym lękiem sobie poradzić. Bardzo pomogły mi krótkie konferencje ojców duchownych, świadectwa kleryków i rozmowa z moderatorem. Nie rozwiały strachu do końca, ale dały mi przekonanie, że jeśli mam powołanie, to będę żałował, jeśli za nim nie pójdę, że warto spróbować - mówi Szymon Kokocki.