Boże plany dla każdego człowieka są niepojęcie dalekosiężne i przemieniające nasz mały światek oraz wszystko, co w chwili stworzenia było tylko zaczątkiem Pełni.
Zielony ład, czy może czerwony? A może o zgoła inny ład chodzi? O ład Zielonych Świątek i o czerwoną moc płomieni Ducha. Czerwony blask i siłę ognia Twórca świata zapalił. Zdawać by się mogło, że ogień zapalony przez Wszechmocnego płonąć będzie bez przeszkód, niszczyć nie będzie, ale i nikt go nie zgasi. Zaś zieleń świąt Ducha będzie zielenią ożywiającą, budzącą nowe obszary świata dotąd uśpione. Politycy, ważni projektanci i realizatorzy okrzyczanego ładu zdają się siły nie szczędzić, zapału nie gasić, eurocentów nie żałować. I co? I nic. Dobrze by było na tym „nic” poprzestać. Wydaje się jednak, że jest inaczej – „nic” obrało kierunek odwrotny od spodziewanego. Zamiast budować – niszczy i rujnuje. W tej chyba kategorii mieści się nieświeży pomysł pewnego urzędnika, który przeoczył regułę „stat Crux, dum volvitur orbis” (Krzyż stoi, choć świat się obraca).
Nie jest rolą chrześcijańskiego komentatora i felietonisty prowadzenie śledztwa czy to ekonomicznego, czy politycznego, czy jeszcze innego. Jednak pytania stawiać i może, i powinien. Pierwsze pytanie dotyczy nas samych – chrześcijan i w ogóle ludzi wierzących w Boga i Bogu. Gdzie jesteśmy, gdy nie brakuje tych, co to na naszych oczach świat rozkręcają. Jak dzieciak ze śrubokrętem „naprawiający” złoty zegarek mamy (by nie użyć mocniejszych porównań). Wielu ludzi skądinąd aktywnych, porządnymi zwanych, nawet wpływowych siadło z boku drogi i tylko patrzą, obstawiając jak w kartach: „wygrają, nie wygrają”. Wygrają, nasi wygrają, a wy, kibice, nawet z tego cieszyć się nie potraficie. Ognia wam potrzeba. Nie z zapałek, nie z pioruna. Ognia, który by od środka rozpalił. Ognia nie człowieczego, a Bożego. Tego płomienia, który wtedy w Jerozolimie z szumem mocy i siły spadł z nieba – a był i jest Ogniem Ducha.
Zielone czy czerwone? Zielone jak łany na wiosnę głaskane powiewem wiatru, karmione wodą z chmur, bezszelestne – a właśnie one zapowiadają chleb na nasze stoły. Czerwone zachodami słońca, które co dnia zagrzewa i energią sieje. Bo choć jest ono tak odległe od Ziemi, to jednak ono wprawia w ruch wszystko, co żyje. Wiatraki – powiadasz? Gdyby Słońce energii nie dało, wiatr by ustał, a łopaty wiatraków stanęły by jak martwe. To nie człowiek wymyśla energię. On ma po nią sięgać. Ale mądrze. Twórcą i Dawcą jest Boży Duch. Dlatego dobrze, że zamiast w owe wiatraki dmuchać, obchodzimy święto daru Bożego Ducha. Ile razy będziemy musieli mieszkańców Ziemi zapraszać na to święto? Póki jeszcze czas na ich opamiętanie.
Chrześcijański komentator, jak każdy, pytania stawiać i może, i powinien. Tymczasem łatwiej o tych, którzy zamiast pytać (po dojrzałym namyśle), serwują odpowiedzi nie na temat. Nie wiem jak teraz, ale za moich młodych czasów można było przy tablicy usłyszeć: „siadaj, dwója, nie na temat”. Wiem, że i stawiający pytanie może pobłądzić i nie na temat pytać. Zapętlenie może być niebezpieczne! I to często się zdarza. I tym z prawej bądź z lewej, z dołu bądź z góry, rozmyślnie bądź bezmyślnie… Dogadać się nie mogą. Czy aby jednak chcą?
A my? Obchodzimy Zesłanie Ducha Świętego. Warto pamiętać, że my, ludzie, jesteśmy ciągle od nowa obdarowywani. Z naszej strony potrzeba jednego – otwarcia na Boży Dar. Modlitwą? Owszem, modlitwą też. Ale przede wszystkim przyłożeniem się do realizacji Bożych planów. Nie wymyślaniem swoich planików, nie sięganiem po dyrektywy unijnymi zwane. Boże plany dla świata, Boże plany dla każdego i każdej z nas są niepojęcie dalekosiężne i przemieniające nie tylko nasz mały światek, ale wszystko, co w chwili stworzenia było tylko zaczątkiem pełni. Tej pełni, która zaistnieje i objawi się w chwili znanej tylko Bogu.
Jakże mali są przy tej pełni „wielcy” tego świata. Jakże wielcy wszyscy, którzy wichrowi Ducha Świętego porwać się dali…