To miejsce, do którego młodzi chętnie wracają, za które czują się odpowiedzialni. Mówią wprost, że to ich drugi dom.
Za nami pierwszy w tym sezonie „Otwarty czwartek” w Kurniku na Górze św. Anny. Warto było spędzić to słoneczne i ciepłe popołudnie w pięknym i cichym zakątku opolskiej ziemi.
W progu domu duszpasterstwa młodych na gości czekały Kinga i Wiktoria, uczestniczki trwającej od 14 lipca „Wakacyjnej domówki”.
Kiedy siadają na ławce przed gankiem, opowiadają, dlaczego wakacje spędzają właśnie w Kurniku. - Trzy lata temu byłam tutaj po raz pierwszy. Przyjechałam na „Otwarty czwartek” razem z ludźmi z mojej wspólnoty Mamita w Nysie. Tak mi się spodobało, że każdego roku tutaj wracam, a w te wakacje wreszcie udało mi się zgrać terminy, żeby wziąć udział w „Wakacyjnej domówce”. Dzięki temu tak naprawdę pierwszy raz mam okazję, by w gronie rówieśników gotować i sprzątać. Cieszyło mnie choćby to, że podczas przygotowywania obiadu pierwszy raz rozbijałam kotlety. Nawiązujemy tutaj przyjaźnie, gramy w gry, świetnie spędzamy czas - opowiada Kinga.
Wiktoria i Kinga dbały o to, by każdy pojawiający się w Kurniku po raz pierwszy, od razu mógł liczyć na oprowadzanie. A jeśli już znał domowe zakątki, to zapraszany był do kawiarni, gdzie obok lemoniady i kawy, serwowane były naleśniki.
Jedni rozsiadali się w słońcu na tarasie, inni w ogrodzie na plażowych leżakach ukrytych w cieniu ogromnej czereśni. - Istotą „Otwartych czwartków” jest otwartość na spotkanie - wyjaśnia ks. Łukasz Knieć, diecezjalny duszpasterz młodzieży i gospodarz Kurnika.
„Otwarte czwartki” są kontynuacją Festiwalu Ławka, który przed laty odbywał się w Opolu-Winowie. Każdy z nich przynosi czas na bycie razem, spotkanie z inspirującym gościem oraz wspólną modlitwę. Do Kurnika może przyjechać każdy. Ks. Łukasz Knieć szczególnie zachęca duszpasterzy, by przyjeżdżali razem z młodymi ze swoich parafii.
Przed 16.00 w centrum ogrodu stanęła ławka. To ta wyjątkowa symboliczna ławka z napisem „Gdzie dwóch, tam trzech”, która od lat jest cichym towarzyszem spotkań organizowanych w diecezjalnym duszpasterstwie młodzieży. Tym razem usiadła na niej Monika Janik, niewidoma organistka, która gra w parafii Chrystusa Króla w Opolu-Metalchemie. Rozmowę z nią poprowadził ks. Łukasz Knieć.
- Właściwie jestem niedoszłą skrzypaczką. Moja nauczycielka bardzo się starała, żebym właśnie na skrzypcach grała, ale niestety przeszkodziła mi w tym skolioza kręgosłupa. Jeszcze za dziecka zostałam przeniesiona na pianino, przy którym też długo nie zagrzałam miejsca. A to dlatego, że - tak przypadkiem nieprzypadkowym - w sali stały również organy. Kiedy tak z ciekawości próbowałam, jak one brzmią, tak mi się spodobało, że z pianina przeniosłam się na organy - wspominała Monika Janik.
Opowiadała o tym, jak dostała pracę organistki, jak porusza się po mieście, skąd wie, że świeci słońce. Dzieliła się tym, że jak ma gdzieś dotrzeć czy coś zrobić, to daje sobie więcej czasu, bo woli, żeby wszystko toczyło się spokojnie i bez stresu. Na pewno w ograniczeniu napięcia pomaga jej planowanie, ale też pogodne podejście życia. Nie narzeka na swoją niepełnosprawność, ale odważnie realizuje marzenia.
Po rozmowie z Moniką Janik młodzież miała czas na spotkania przy ognisku i w kawiarni. Dołączyła też grupa uczestników Święta Młodzieży, odbywającego się w pobliskim Domu Pielgrzyma. Wszędzie toczyły się rozmowy, nikt nie siedział wpatrzony w ekran smartfona.
Kasia Smolińska z Burgrabic nie tylko wspomina spotkanie przed laty na jej pierwszej „Domówce”, ale myślami przenosi się też do Taizé. W tym roku Kasia wraz z Ławką po raz pierwszy odwiedziła to miejsce we Francji, które ks. Łukasz Knieć nazywa źródłem dla duszpasterstwa młodych w diecezji opolskiej.
- Pierwsze dni tam były dla mnie bardzo trudne. Było inaczej, niż to sobie wyobrażałam. Myślę, że lepiej jest jechać do Taizé bez oczekiwań, a z otwartym umysłem i sercem. Na pewno zaskoczył mnie rodzaj serwowanego jedzenia, do którego musiałam się przyzwyczaić. Ono zaczęło mi smakować z czasem, myślę, że dzięki spotkaniom i klimatowi, jaki tam panował. W Taizé w ciągu dnia harmonogram jest wypełniony i przez pierwsze dni czułam, że to za dużo dla mnie i za szybko. Było intensywnie, a ja jechałam z myślą o ciszy i spokoju - przyznaje Kasia.
- Ale udało mi się wyciszyć. Znalazłam Ogród św. Szczepana, który właściwie jest lasem. Schodzi się do niego zboczem, jest tam staw, po którym pływają łabędzie. Tam znalazłam wytchnienie, złapałam dystans i wtedy zobaczyłam Taizé jakby od innej strony. Odnalazłam spokój - dzieli się.
Rozmowy toczyły się w mniejszych i większych grupkach, zarówno w domu, jak i w ogrodzie. Hania animowała tańce integracyjne, a zaproszony zespół muzyczny przygotowywał się na rozstawionej w głębi ogrodu scenie. Bo właśnie wieczór uwielbienia poprowadzony przez muzyków związanych z projektem Błogosławiona był kolejnym punktem w programie „Otwartego czwartku”.
Błogosławiona to 9 utworów napisanych przez Kaję Trelę (wówczas Orłowską), które odpowiadają 9 miesiącom oczekiwania Maryi na narodziny Jezusa. Każdy z tych utworów jest mocno zakorzeniony w Piśmie Świętym. Pierwszy z nich, zatytułowany „Ozeasz”, powstawał przez pół roku. Kolejne już znaczenie szybciej. Aranżacja tych utworów to dzieło Ani Czech.
Kolejny „Otwarty czwartek” zaplanowany jest 25 lipca. Domownicy będą czekali na gości już od 15.00. Tym razem młodzież zaprasza swoich rodziców, by pokazać im miejsce, które ma dla nich ogromne znaczenie.
- Zaprosiłam moich rodziców, bo chcę im pokazać mój drugi dom. Wiem, że przez te trzy lata, od kiedy tu przyjeżdżam, ciekaw ich miejsce, w którym spędzam czas. Chcę też, żeby poznali ks. Łukasza - mówi Wiktoria ze wspólnoty Mamita w Nysie.
Natomiast ostatni „Otwarty czwartek” wyjątkowo będzie „Otwartym poniedziałkiem” i odbędzie się 12 sierpnia. O 16.00 gościem młodych będzie Marta Cyroń - żona, mama trójki dzieci, która szuka Pana Boga w codzienności i Piśmie Świętym. O 17.00 będzie czas na ognisko, a o 19.00 - na wieczór uwielbienia.