- Potrzebujemy w pełnym zaufaniu wzywać wstawiennictwa Matki Bożej, ale pośród szlachetnych praktyk nie brakuje i koślawego zrozumienia maryjnej pobożności - przestrzegał bp Waldemar Musioł w Prudniku-Lesie.
Opolski biskup pomocniczy przewodniczył sumie odpustowej w niedzielę 4 sierpnia w sanktuarium św. Józefa w Prudniku-Lesie.
Biskup Waldemar Musioł, mówiąc o Maryi i jej szczególnej roli, nawiązał do jej tytułu „Królowej Anielskiej”. Podkreślił, że aniołowie byli obecni w jej życiu ziemskim - podczas zwiastowania, narodzin Syna Bożego, gdy głosili tę radość pasterzom czy ostrzegając św. Józefa przed Herodem chcącym zgładzić Dziecię.
- Nie dziwi, że kolejne pokolenia otaczają szczególną czcią i miłością Maryję, wybierają Ją za orędowniczkę i wspomożycielkę, zwłaszcza wtedy, kiedy bywa trudno, gdy doświadczamy zmagania, wątpliwości, poszukiwań a nawet fizycznego czy psychicznego cierpienia - mówił.
Wskazał, że śladów wstawiennictwa Matki Bożej w dziejach Kościoła i losach konkretnych ludzi jest wiele. Przypomniał św. Franciszka, który 800 lat temu odbudował pochodzący z IX w. mały kościółek benedyktyński i nadał mu tytuł Matki Bożej Anielskiej oraz historię łaski odpustu, którą otrzymał. Przytoczył słowa bł. Stefana kard. Wyszyńskiego, który w tym miejscu był uwięziony, a którego 100. rocznicę święceń kapłańskich niedawno wspominano. Obaj ci święci, jak i wielu innych, w sposób szczególny upraszali wstawiennictwa Maryi.
Wierni - tercjarze i ci, którym bliska jest duchowość franciszkańska, chętnie przyjeżdżają na odpust do Prudnika. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość- I wielu z nas to czyni: bierzemy do ręki różaniec, chętnie uczestniczymy w nabożeństwach majowych i październikowych, uroczyście celebrujemy maryjne odpusty, pielgrzymujemy do jej sanktuariów, np. w Fatimie czy Lourdes. Także nasza tu obecność jest dowodem, że Maryja jest nam bliska, że szukamy u Niej wspomożenia i ratunku. Jednak pośród tych szlachetnych praktyk nie brakuje też przykładów niezrozumienia albo raczej koślawego zrozumienia maryjnej pobożności, które to przejawy, jestem o tym przekonany, bardziej smucą niż radują Maryję. Dzieje się tak zawsze, gdy zapominamy o słowach Matki Bożej, które skierowała do sług na weselu w Kanie Galilejskiej, wskazując na Jezusa: „zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Także, gdy nasza modlitwa przypomina zamówienie w niebiańskiej restauracji na syte i szczęśliwe życie, na oddalenie wszystkich trosk i kłopotów oraz gratisowy deser wieczności. Dzieje się tak też wtedy, gdy nasze ckliwe spojrzenie na Maryję staje się, nawet nie do końca uświadomionym, odwróceniem wzroku od Jezusa, odwróceniem naszych uszu od Jego słowa i przepowiadania podejmowanego przez Kościół - wymieniał.
Podał tego przykłady: wykorzystywanie przesłania Matki Bożej, którego prawdziwości nie potwierdzono do kontestowania zaleceń podczas epidemii, większe zainteresowanie prywatnymi objawieniami niż Ewangelią, a w codzienności duszpasterskiej branie udziału w nabożeństwach maryjnych i rezygnowanie z Eucharystii, nawet jeśli zaczyna się zaraz po nich.
Wracając do wymienionych świętych podkreślał, że Maryja była dla nich wspomożycielką, orędowniczką i nauczycielką, a modląc się o jej wstawiennictwo w trudnych chwilach, jednocześnie ją naśladowali, przede wszystkim w jej fiat i w oddawaniu czci Bogu.
Po Mszy św., w której uczestniczyli również tegoroczni franciszkańscy neoprezbiterzy, można było otrzymać błogosławieństwo prymicyjne, zwiedzić celę, w której więziono prymasa czy skorzystać z poczęstunku. Po południu wierni odmówili Koronkę do Bożego Miłosierdzia i wysłuchali konferencji, którą wygłosił o. prof. Bonawentura Smolka. Obchody zakończyły nieszpory.
Pod koniec Mszy św. już padało, a rzęsisty deszcz ustał dopiero przed popołudniowymi obchodami. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćJak co roku na odpust przybyli tam licznie członkowie Franciszkańskiego Zakonu Świeckich z całego rejonu opolsko-gliwickiego, jak również inni wierni.
- Odpust Porcjunkuli to największy odpust u nas w ciągu roku, niestety przeważnie w tym dniu pada. Mimo to wtedy jest najwięcej ludzi: tercjarze, wierni z okolicy, ale i z daleka. Jeszcze parę lat temu przed sumą pątnicy szli z procesją na górę, do krzyża, trasą wilka z Gubbio i tam odbywała się konferencja, jednak z uwagi na wiek wielu braci i sióstr z FZŚ i ze względów logistycznych zrobiliśmy ją po południu, a Różaniec, odmawiany wcześniej w drodze, obecnie odmawiany jest przed Mszą św. - podsumowuje o. Dawid Zmuda, kustosz prudnickiego sanktuarium.
- Zawsze przyjeżdżamy na ten odpust. Tym bardziej, że jesteśmy z franciszkańskiej parafii pw. św. Elżbiety Węgierskiej w Nysie. Ja już ponad 40 lat należę do tej parafii, a i we wcześniejszej franciszkanie przyjeżdżali na zastępstwa, więc jest mi to bliskie. Warto tu przyjechać, także ze względu na ślady prymasa Stefana Wyszyńskiego. I nawet to, że w ten odpust niemal co roku pada, nie przeszkadza - uśmiecha się pani Helena z Nysy.