Księże Tomku, będę tęsknić za rozmowami z Tobą.
Zawsze byłam dla niego „naszą Anią”. Tak o mnie mówił. I mam nadzieję, że teraz tam, gdzie życie z Bogiem trwa na wieki, nadal będę dla niego „naszą Anią”. Tylko kto teraz do mnie zadzwoni, żeby mi powiedzieć, że dobrze jest usłyszeć uśmiech w moim głosie? Tego naprawdę będzie mi brakowało. Przez ponad 15 lat znajomości przywiązałam się do naszych rozmów, przede wszystkim telefonicznych, do ich swoistego rytuału. Ich punktem wyjścia były sprawy redakcyjne, ale na nich się nie kończyło. Dzielenie się codziennością – to właściwe określenie tych licznych spotkań na łączach. Ja zawsze pytałam o samopoczucie i spacery z psem, on z kolei pytał, co słychać w wielkim świecie. Lubił też swoje spostrzeżenia konfrontować z moim spojrzeniem, czyli ze spojrzeniem – jak sam mówił – młodszego pokolenia. Kiedy zaczynałam pracę w opolskiej redakcji „Gościa”, byłam dopiero po studiach. Wtedy ks. Tomek widział we mnie po prostu dziecko, któremu pomagał rozwinąć skrzydła. I tak zostało do końca jego ziemskich dni, mimo że nawet ostatnio zwykliśmy sobie powtarzać, że to właśnie ten rok, kiedy będzie dokładnie dwa razy starszy ode mnie. Ja czterdziestolatka, on w Wigilię na liczniku miał zmienić z przodu siódemkę na ósemkę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.