Wiadomo, co usłyszał św. Augustyn, kiedy zobaczył dziecko próbujące przelać morze do dołka na plaży i próbował mu wyperswadować daremny trud.
Widziałem nie tak dawno sporo dzieci przelewających morze do dołków na jednej z pięknych plaż Pomorza Gdańskiego. Nie wdawałem się z nimi w dyskusje.
Jestem już na tym etapie życia, że wiem, iż nie zrozumiem, nie pojmę, nie ogarnę, nie wytłumaczę sobie do końca (a co dopiero innym…) . Nie tylko tajemnicy Trójcy Świętej, o której tak wiele myślał i pisał Augustyn. Ale całej tajemnicy życia i Boga. Patrząc na morze – przecież tylko jeden, prawda, że oszałamiający, ale zaledwie jeden z jego darów – mieniące się w blasku dnia, huczące w porywach fal, od milionów lat szumiące, cichnące, wzbierające i tańczące, rozumiem i czuję do szpiku kości jak malutkim ziarenkiem piasku wobec wszechświata i jego Tajemnicy jestem. Ale to mnie jakoś dziwnie koi. Choć i przejmuje.
Wiem. Miłość Boga do nas jest większa. Jest ponad naszymi lękami, przeczuciami i przemyśleniami. Najlepiej to dochodziło do mnie, kiedy rzucając się w fale ciepłego Bałtyku, czułem jakby mnie obejmowały. Z czułością, może dodałby papież Franciszek.
90-letnia mniszka, siostra Hieronima z nadmorskiego klasztoru w toku miłej i długiej rozmowy przekazała nam dwie rzeczy. Że zrozumienie Ewangelii i chrześcijaństwa jest dopiero przed nami. Pomijając samą treść – zadziwiła mnie młodością swojego ducha tak otwartego na przyszłość. Powiedziała potem jeszcze, że przeżywanie chrześcijaństwa – prędzej czy później – będzie od każdego z nas wymagało heroizmu.
Po tym spotkaniu, właśnie nad morzem, doszła do mnie wiadomość, że zmarł ks. Tomasz Horak, przede wszystkim nasz dobry redakcyjny kolega, współpracownik, asystent kościelny. Nie będę tu powtarzał wspomnienia, które napisałem o śp. ks. Tomaszu na łamach „Gościa”. Dodam tylko, że – zostawiając na boku mocne osobiste przeżycia zespołu redakcyjnego – jest to ważny moment w historii „Gościa Opolskiego”.
Czasami jestem pytany, co będzie dalej z „Gościem Niedzielnym”, w tym także – oczywiście i naturalnie – z „Gościem Opolskim”. Gdybym ja to wiedział, to byłbym chyba metropolitą górnośląskim! Jest oczywiste, że przeżywamy – nie tylko my, ale i cała branża medialna – okres zmian. Burzliwych i trudnych. Jak napisałem na wstępie – jestem na tym etapie życia, kiedy rozumie się, że z tajemnic życia naprawdę rozumie się niewiele. I to jest dobrze, dodam.
Tak zatem doszedłem z Pomorza Gdańskiego do „Gościa Opolskiego” a to wyraźny sygnał, że pora kończyć wędrówkę. Życzę wam dobrych dni.
Morze, fale i pewna tajemnica