- Noście nawzajem swoje radości, troski, ból. Wtedy niestraszny będzie wam ubiegający czas, a kolejne jubileusze będą dla Kościoła i świata cennym i potrzebnym świadectwem waszej miłości i oddania - prosił złotych jubilatów biskup.
W niedzielę 8 września w kościele seminaryjno-akademickim w Opolu spotkali się małżonkowie świętujący w tym roku 50. rocznicę zawarcia małżeństwa. Wielu towarzyszyły dzieci i wnuki. Mszy św. w intencji jubilatów przewodniczył bp Waldemar Musioł, a wraz z nim koncelebrowali ją ks. Jerzy Dzierżanowski i kapłani związani z duszpasterstwem rodzin. Tydzień wcześniej spotkali się w tym miejscu srebrni jubilaci.
- W tym roku ponad 360 złotych par z diecezji opolskiej otrzymało zaproszenia. Gromadzimy się, by dziękować Bogu za ten wasz jubileusz, za wasze rodziny, za dzieci, wnuki, za to wszystko, co wydarzyło się w ciągu tych 50 lat, ale też prosić Boga o dalsze błogosławieństwo - mówił, witając obecnych, ks. Dzierżanowski, diecezjalny duszpasterz rodzin.
Biskup zaś w homilii zwrócił się do małżonków: - Spójrzcie na siebie nawzajem, rozglądając się po tej świątyni. Wielu jest tu do was podobnych, przeszło razem przez życie, dzieląc radości i troski w małżeńskiej codzienności. Ucieszcie się dzisiaj wzajemną obecnością, tak jak i my się nią cieszymy - mówił.
Wskazał na trzy powody wdzięczności: - Pierwsza, najbardziej oczywista, jest wdzięczność i modlitwa kierowana do Boga, by uwielbiać Go, jak Sara i Tobiasz w pierwszym czytaniu... Nawet jeśli wydaje się wam, że Bóg już po części tej modlitwy wysłuchał, jeśli wasz PESEL staje się coraz mniej korzystny, a ból stawów, nadciśnienie, pełne szuflady leków i długa kartoteka w przychodni lekarskiej świadczą, że spotkaliście się już z pierwszymi oznakami sędziwości, to na uwielbienie i wdzięczność zawsze jest dobry czas - zaznaczył.
Kolejne to wdzięczność Kościoła za świadectwo ich życia, stanie na straży nierozerwalności małżeństwa i realizacja powołania do miłości.
Podczas Eucharystii jubilaci odnowili przyrzeczenia małżeńskie, a na zakończenie otrzymali z rąk biskupa indywidualne błogosławieństwo.
Po Eucharystii biskup udzielił parom małżeńskim indywidualnego błogosławieństwa, była też chwila na uśmiech i parę słów. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćElżbieta i Andrzej Tworkowie z Opola poznali się jeszcze w latach szkolnych. On przyjeżdżał do cioci na wakacje, potem za jej sprawą poszli razem na wesele i zaiskrzyło. Na pielgrzymkę jubilatów przyjechali z córką, zięciem i wnukami. W sumie mają trójkę dzieci, dziewięcioro wnuków i prawnuka. Cieszą ich odwiedziny młodych, a oni starają się dbać o te spotkania rodzinne, świąteczne, urodzinowe. - W życiu bywa różnie, ale dużo cierpliwości, wyrozumiałości i miłości sprawiło, że dzisiaj mogliśmy tu przyjechać jako jubilaci. To dla nas ważny dzień, duże przeżycie, aż łezka się w oku kręci - opowiadają.
Z Raciborza, z parafii św. Józefa w Ocicach, na tę uroczystość dotarli Krystyna i Zbigniew Kurzawscy. Pytani o minione wspólne lata uśmiechają się. - Nawet nie wiemy, kiedy to przeleciało. Nawet dzisiaj rozmawialiśmy, że ani się człowiek obejrzał, a tu metryka przeszła i już rocznica. Mąż pochodzi z Zamościa, jeździł w Raciborzu autobusami, ja pracowałam w urzędzie skarbowym. Wiadomo, trzeba nieraz drugiemu ustąpić, przebaczyć. My mówimy sobie, co kto myśli, ale się na siebie nie gniewamy. To nasza recepta na szczęśliwe małżeństwo. I - co najważniejsze - trzeba cały czas iść z Bogiem. Sprawdza się to, że jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko wyjdzie. I tak się poukładało: dzieci - dwie córki już dorosłe, z mężami, pięcioro wnuków. Jedna córka jest za granicą, druga mieszka niedaleko, więc odkąd jesteśmy na emeryturze, staramy się też pomagać jej przy trójce dzieci - opowiada jubilatka.
- Zakochałem się w niej, jeszcze gdy byłem w wojsku, gdzie byłem kierowcą, a ona dojeżdżała do internatu. Najpierw machaliśmy do siebie, potem zagadywałem, gdy coś robiła na działce... A w małżeństwie - wiadomo - nie zawsze świeci słońce, czasem zagrzmi, ale trzeba iść na ustępstwo. I teraz tym bardziej się wspierać, gdy jesteśmy sami, każde ma jakieś dolegliwości zdrowotne. I trzeba mieć jakieś hobby, czymś się interesować. Cieszymy się, że zostaliśmy tu dziś zaproszeni - dodaje jej mąż.
- My pracowaliśmy na dużym gospodarstwie i trzymaliśmy się razem. Teraz młodzi mają chyba trudniej, bo prowadzą zupełnie inny tryb życia. Wyjeżdżają do pracy, spędzają coraz więcej czasu osobno i powoli prawie się nie znają - przyznają Stefania i Leonard Osiekowie z Mechnicy. Przeżyli razem pół wieku, mają troje dzieci, siedmioro wnuków i jednego prawnuka.
- Te pary mogą zaświadczyć o tym, o czym często wspominał papież Jan Paweł II, że człowiek nie może żyć bez miłości. Małżeństwo jest jedną z piękniejszych przestrzeni, w której tę miłość można realizować. Pobłogosławione tu dziś pary są nie tylko wzorem, ale też tubą tej prawdy i zachętą do tego, by podjąć refleksję, zwłaszcza na progu małżeństwa, gdy jest się młodym, czy nie warto dać siebie, prosić o Boże błogosławieństwo dla tego daru z siebie i pięknie realizować to życie z jego błogosławieństwem - podsumowuje bp Musioł.
Przy okazji pielgrzymki można było wesprzeć Diecezjalną Fundację Ochrony Życia (a za jej pośrednictwem Dom Matki i Dziecka w Opolu oraz Katolicki Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy), kupując kalendarz, robiony ręcznie fartuszek, koc-poduszka z wyszytą modlitwą, torby z wizerunkiem anioła i inne rękodzieła. O urozmaicenie muzyczne podczas liturgii i po niej zadbały Promyki Maryi z Zębowic.