Przez 60 lat misję Zgromadzenia Franciszkanek Misjonarek Maryi realizowało w Kadłubie 140 sióstr.
W jubileusz 60-lecia Domu Pomocy Społecznej w Kadłubie wpisane zostało dziękczynienie za 60 lat misji sióstr ze Zgromadzenia Franciszkanek Misjonarek Maryi w Kadłubie. - Absolutnie nie świętujemy dzisiaj zakończenia działalności sióstr franciszkanek w tym miejscu, chociaż jesteśmy wszyscy świadomi, że nasza obecność fizyczna w Kadłubie powoli się kończy. Chcę sobie i nam wszystkim uświadomić, że 60 lat temu dostałyśmy jako zgromadzenie prezent i wyobraźmy sobie, że paradoksalnie był to prezent od władz komunistycznych. Dostałyśmy zaproszenie do Kadłuba. To tak naprawdę prezent, który nam Pan Bóg podarował i miałyśmy łaskę przez 60 lat być i służyć tutaj, razem z wami tworzyć dzieło Domu Pomocy Społecznej. Za to chcemy dziś Panu Bogu dziękować - mówi s. Halina Ziętek, przełożona regionalna prowincji Europy Środkowo-Wschodniej Franciszkanek Misjonarek Maryi.
Dziękczynnej Mszy św. w kościele Chrystusa Króla w Kadłubie przewodniczył bp Rudolf Pierskała. Wraz z nim przy ołtarzu stanęli ks. proboszcz Damian Staniek, a także księża związani z Domem Pomocy Społecznej i kadłubską wspólnotą sióstr franciszkanek.
- Siostry przybyły tutaj, aby misję Chrystusa realizować wśród najuboższych, podejmując pracę wśród dzieci, młodzieży i dorosłych z niepełnosprawnością intelektualną. Prowadziły także szkołę specjalną, podejmowały pracę katechetyczno-wychowawczą oraz pielęgniarską. 60 lat gorliwej pracy. Drogie siostry, w imieniu biskupa opolskiego, a także w swoim i podopiecznych tego domu, serdecznie wam za to dziękuję - powiedział w homilii bp Pierskała.
- Ten dom jest szczególnym miejscem w powiecie strzeleckim. Dobrze, że nie nazywamy go zakładem, ale właśnie domem. Prawdziwy dom tworzą ludzie, którzy nie tylko razem mieszkają, ale którzy się kochają. Święty Paweł w odczytanym dzisiaj liście, pisze, żebyśmy się znosili nawzajem z miłością. W domu, w rodzinie trzeba się nawzajem znosić, ale w pozytywnym znaczeniu, z miłością. We wzajemności - podkreślił.
U końca uroczystości nie zabrakło też - jak to w Kadłubie bywa przy ważnych wydarzeniach - opowieści po naszymu. Judyta, uczennica miejscowej szkoły, w śląskiej gwarze opowiedziała historię kadłubskiego zamku - bo właśnie zamkiem miejscowi nazywają dworek, w którym powstał DPS.
Judyta wzruszyła siostry do łez. Opowiadała m.in. o siostrze Zofijce (czyli s. Zofii Moroz), która zawsze mówiła, że nie ma kaleki, jest człowiek. Dzięki niej i pozostałym siostrom franciszkanom kadłubski zamek stał się cieplutkim domem dla wielu chłopców. Dziewczynka zapewniała, że siostry na zawsze zostaną w pamięci mieszkańców Kadłuba.
- Parafii w Kadłubie jeszcze nie było, a siostry już tu były. Siostry franciszkanki są jednym z fundamentów tej parafii. Cieszmy się razem i dziękujmy za ten dar, którym są nasze drogie siostry - zachęcał ks. Damian Staniek.
We wspólnym świętowaniu wzięli udział pracownicy i mieszkańcy domu, parafianie, przedstawiciele władz lokalnych i instytucji, dobrodzieje kadłubskiego Domu Pomocy Społecznej, a przede wszystkim wiele sióstr, które przed laty służyły właśnie w Kadłubie.
W efekcie po Mszy św., już na placu kościelnym, gdzie orkiestra dalej grała, wiele było powitań i uścisków po latach. Wiele podziękowań płynących pod adresem sióstr, m.in. od wzruszonych Dzieci Maryi, wdzięcznych za lata prowadzenia ich wspólnoty.
- Idźmy już, idźmy - s. Jolanta Wojtaszak, emerytowana dyrektorka Zespołu Szkół Specjalnych w Kadłubie, zapraszała wszystkich sprzed kościoła do domu przy Zamkowej 5. - Chłopcy już czekają, już chcą występować - mówiła.
Zatem dalsze świętowanie przeniosło się w mury Domu Pomocy Społecznej. Tam o jego historii opowiedzieli mieszkańcy i instruktorzy. Była to opowieść roztańczona i rozśpiewana, pełna pasji, radości i dumy.
- Nikogo tu nie traktujemy z góry. Praca tutaj to nie tylko opieka, ale właśnie towarzyszenie mieszkańcom w ich życiu, osobistych świętach i bieżących przeżyciach. Większość mieszkańców zamieszkuje tutaj od początku istnienia placówki - opowiadali pracownicy. Przypomnieli zasługi s. Zofii Moroz, która do Kadłuba przyszła w 1965 roku. To ona powyciągała chłopaków z łóżek, ściągnęła do pracy doświadczoną kadrę i uruchomiła szkołę specjalną.
Na przestrzeni lat Dom Pomocy Społecznej rozrastał się, dopasowywał do nowych standardów polityki społecznej, ale nie zmieniał swojego charakteru. Pozostawał po prostu domem, aktualnie dla 109 mieszkańców, którzy podzieleni są na 9 grup terapeutyczno-opiekuńczych. Pomimo doświadczanych chorób i niepełnosprawności, tu każdy z nich może być aktywny i żyć w godnych warunkach.
Wspomnieniową akademię zwieńczyło podziękowanie siostrom, które w tym miejscu pracowały. Każda z nich otrzymała bukiet kwiatów. Wręczali je elegancko ubrani mieszkańcy DPS-u.
Jedną ze śpiewanych piosenek był utwór „Dobro podaj dalej”, w którym chłopacy i pracownice przekazywali sobie duże papierowe serca. - My na dzisiaj jeszcze nie wiemy komu podać dalej to dzieło, ale mamy zaufanie, że tak jak się Pan Bóg troszczył przez 60 lat, tak będzie się troszczył nadal, bo ostatecznie to jego sprawa, nie nasza. My, wszyscy jesteśmy narzędziami w Jego dziele - podsumowała s. Halina Ziętek.
W Kadłubie pozostają już tylko trzy siostry franciszkanki. Umowę na prowadzenie Domu Pomocy Społecznej mają do 31 grudnia. Jeszcze nie został wyłoniony następca.