- Jestem dzisiaj szczęśliwa - mówi Wioleta Lange. Przez miesiąc jej rodzina żyła w jednym pokoiku, bez prądu, wody i kanalizacji.
Rodzina Wiolety i Stanisława Lange z Rudawy (przysiółek Bodzanowa, gmina Głuchołazy) po powodzi znalazła się w wyjątkowo tragicznej sytuacji. Parter domku, w którym mieszkali, został zniszczony przez Białą Głuchołaską. Został im tylko pokoik na górze, a co gorsze - zostali w nim bez bieżącej wody, prądu i kanalizacji. W pokoiku przez ponad miesiąc rodzice mieszkali z 16-letnią córką, uczennicą technikum w Głuchołazach.
Nie mogli liczyć na powodziowe odszkodowania (zasiłki dostali), bo nie są ani najemcami, ani właścicielami domku... Został on im użyczony przez Malta Decor Rudawa - mieszczącą się po drugiej stronie rzeki fabrykę papieru - w roku 2017. Firma chciała w ten sposób pomóc swojemu pracownikowi Stanisławowi Langemu. Bo wtedy na rodzinę spadło inne nieszczęście. Stanisław został potrącony przez samochód. - Przez miesiąc był w śpiączce. Miał trepanację czaszki. Nie wiedziałam w ogóle, czy to przeżyje. A nadchodziła I Komunia córki. Miałam takie czarne myśli, że on odejdzie i Komunia będzie w tym czasie, byłam wykończona... - mówi pani Wioleta. Dziś jej mąż po rehabilitacji w Korfantowie ma pierwszy (najcięższy) stopień niepełnosprawności. Nie jest zdolny do pracy ani do samodzielnej egzystencji. Wymaga całodziennej opieki. - Po 5 minutach nie pamięta, co mówił, co robił. Czasem jak tu spaceruje, to pyta sąsiadów, gdzie mieszka - tłumaczy W. Lange.
Po 7 latach od tamtych trudnych miesięcy przyszła tegoroczna powódź. Wioleta Lange alarmowała, błagała o pomoc w różnych miejscach w internecie. Założyła zrzutkę na nowy dom. - Mąż nie ma rodziny, wychowany był w domu dziecka, ja jestem jedynaczką, a moi rodzice są też biedni, tato po operacji, mama na II grupie inwalidzkiej, a w dodatku też ich zalało - mieszkają w Nowym Świętowie. Nie miał nam kto z rodziny pomóc - opowiada. - Ale dużo ludzi, Caritas, wojsko, straż pomogli nam przy pracach porządkowych i innych. Jesteśmy im wszystkim bardzo wdzięczni, choć nie jestem w stanie wszystkim pojedynczo podziękować - mówi.
Zrzutka szła jednak powoli. W dodatku bolały Wioletę i Stanisława komentarze niektórych internautów, którzy - nie wczytując się w treść prośby - dawali "złote rady" i czynili złośliwe uwagi. - Ktoś nawet, widząc męża na filmiku, napisał: "Czemu ten baran się nie odzywa?". A przecież on jest po trepanacji czaszki. Tak zwyzywali mi męża... A przecież ja nie wyłudzam, proszę tylko tych, którzy mogą pomóc albo udostępnić - opowiada pani Wioleta.
Ta historia ma jednak dobre zakończenie. Wczoraj małżonkowie w Urzędzie Miasta i Gminy otrzymali zapewnienie, że otrzymają na wynajem mieszkanie komunalne w Głuchołazach. - Sytuacja zmieniła się po tym, gdy sytuację rodziny opisała Joanna Kania, dziennikarka "Nowin Nyskich". W sprawie interweniował też senator Piotr Woźniak - podkreśla pani Wioleta. Szybko zareagował burmistrz Głuchołaz Paweł Szymkowicz. - W ciągu tygodnia mamy podpisać umowę - cieszy się W. Lange.