Po wrześniowej powodzi w wielu miejscach naszego regionu spotkałem ludzi o szczerym sercu, które było dobre i serdeczne mimo nieszczęścia, które ich spotkało.
Trzynaście lat temu w październiku, w prowincji i mieście Wan w południowo-wschodniej Turcji (teren zamieszkały obecnie przez Kurdów, dawniej głównie przez Ormian) miało miejsce tragiczne trzęsienie ziemi. Zginęły w nim 604 osoby. Wspominam o tym z dwóch powodów.
Mieszkali tam wtedy moi przyjaciele, włoska rodzina pochodząca z Florencji - Gabriella, Roberto i Costanza Ugolini. Uratowali się z tej katastrofy. Udało im się uciec z domu, który cały się trząsł. Potem pomagali ofiarom trzęsienia ziemi, bo od lat żyli tam właśnie po to - by solidaryzować się z narodem kurdyjskim. Zima roku 2011 była tam jak zwykle surowa (teren górski) i ciężka, a tysiące ludzi musiało przeżyć ją w namiotach, w śniegu i mrozie.
- Często płaczemy z powodu dobroci ich serc - pisała mi wtedy Costanza o ofiarach kataklizmu. Ludzie w tragicznej sytuacji dzielili się między sobą wszystkim, co potrzebne do życia. Dzielili się także z włoskimi przyjaciółmi, mimo, że oni przecież zawsze mogli liczyć na wsparcie z zewnątrz, a w razie ekstremalnej sytuacji - wrócić do rodzinnego kraju.
Wtedy nie do końca rozumiałem te łzy Costanzy. Dlaczego ona i jej rodzice aż płakali z powodu ludzkich odruchów ludzi - owszem - dramatycznie poszkodowanych? Co w tym było tak głęboko poruszającego? Czy to, że ubodzy dzielą się z ubogimi? Tak przecież często się zdarza. Syty głodnego nie zrozumie. A ubogi ubogiego tak.
Myślę, że po kilkunastu latach zrozumiałem słowa Costanzy, głębokie wzruszenie jej rodziny. Po wrześniowej powodzi w wielu miejscach naszego regionu spotkałem ludzi pięknych, o szczerym sercu, które było dobre i serdeczne mimo nieszczęścia, które ich spotkało. Stracili nawet miliony złotych, czasem setki tysięcy, czasem mniej, ale widziałem, że ta strata ich serc nie uszczerbiła, nie zamknęła, nie zacieśniła.
I to właśnie jest tak poruszające i dodające nadziei, że naprawdę można z tego powodu płakać łzami czystymi i w ogóle się tego nie wstydzić.
Także dlatego, że jest to współczesne potwierdzenie błogosławieństw wypowiedzianych przez Jezusa na górze koło Kafarnaum.
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.