- Nieśmy je wraz z dobrym, nawet drobnym gestem życzliwości do tych, którzy tracą nadzieję, którzy nie chcą jej źródła zobaczyć w przychodzącym na świat Bogu - mówił bp Waldemar Musioł.
We wtorek 17 grudnia wieczorem, podczas Mszy św. roratnej w kościele pw. Matki Bożej Bolesnej i św. Wojciecha, harcerze ze Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej i Związku Harcerstwa Polskiego przekazali Betlejemskie Światło Pokoju bp. Musiołowi.
- Od czasu remontu katedry odbywa się to w kościele "na Górce". Biskup przekaże je kolejnym delegacjom, ale będzie ono też dostępne tutaj, żeby ludzie mogli zabrać je do domu i zapalić na wigilijnym stole. To światełko ma łączyć, nieść pokój, stąd i te organizacje w duchu braterstwa wspólnie przynoszą ten płomień. Ma rozpalać nasze serca, by ten pokój, który często jest tak bardzo kruchy, pomnażał się przez nasze dobre czyny - opowiada ks. Paweł Michalewski, kapelan chorągwi opolskiej ZHR i duszpasterz opolskich środowisk harcerskich.
Zwykle sztafeta wyruszała z Groty Narodzenia Pańskiego Betlejem, skąd skauci austriaccy przywozili zapalony płomień i przekazywali druhom z innych krajów. Tym razem było inaczej. - W tym roku Światło Betlejemskie nie przybyło z Betlejem, ale rozpoczęło swoją podróż po świecie z Christkindl w Górnej Austrii, partnerskiego miasta Betlejem, ponieważ niemożliwe było przetransportowanie płomienia bezpośrednio z Groty Narodzenia Jezusa w Betlejem z powodu trwającej tam wojny. Światło, zapalone w Grocie Narodzenia w 2023 r., było przechowywane przez austriackich skautów cały rok, aż do teraz. Z tym większym wzruszeniem spoglądamy dziś na to światło jako symbol braterstwa, jedności i pokoju, którego świat tak bardzo potrzebuje - mówił w homilii bp Musioł.
Harcerze odbierali od biskupa płomień Betlejemskiego Światła Pokoju. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćWskazując zaś na czytany w Ewangelii rodowód Jezusa, podkreślał, że Bóg, wchodząc w ludzką historię, nie wybrał sobie przodków idealnych. Wskazał na jedno imię godne miana adwentowego przewodnika. - Święty Józef nie pouczy nas żadnym słowem. Był zdecydowanie tym, który kochał czynem, a czekając na przyjście na świat Pana Jezusa, podjął bardzo konkretne działanie, które jest godne naśladowania dla każdej i każdego nas, bez względu na wiek, stan zdrowia czy życiowe powołanie - tłumaczył.
Zwrócił uwagę na cztery szczegóły z życia św. Józefa sprzed narodzin Pana Jezusa, z jego "adwentu": jak nasłuchiwał i był otwarty na słowo Boga, jak wyruszył razem z Maryją w drogę do Betlejem, by wziąć udział w spisie powszechnym, jak szukał gospody, a właściwie starał się znaleźć godne miejsce, w którym mógłby przyjść na świat Jezus, i wreszcie jak, trzymając w dłoni światło, był źródłem ciepła i gwarantem bezpieczeństwa dla Maryi i Jezusa w stajence.
- Te cztery aktywności Józefa to dobry przepis na najbliższe dni Adwentu liturgicznego, ale też Adwentu, którym jest całe nasze życie. Biorąc wzór ze św. Józefa, który kiedyś przyniósł to światło do stajenki, by ochraniać swoją Rodzinę, bądźcie, kochani harcerze, bądźmy wszyscy jak płonące pochodnie nadziei, przestrzegające i ochraniające ludzi i świat, a w nim nasze rodziny oraz mniejsze i większe społeczności, przed dramatem wojny, niechęci i nienawiści - zakończył.
Po Eucharystii, przed przekazaniem Betlejemskiego Światła Pokoju kolejnym delegacjom, biskup z innymi kapłanami i wiernymi modlił się przed obrazem Matki Bożej Łaskawej, Patronki Warszawy i Strażniczki Polski, który peregrynując po Polsce, dotarł właśnie do kościoła "na Górce". Potem przekazał płomień delegacjom, by przed świętami Bożego Narodzenia rozniosły go po całej diecezji.
Druhowie odbierali od biskupa Betlejemskie Światło Pokoju. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość- Pojechaliśmy 14 grudnia do Wiednia, gdzie było ok. 20 delegacji z całej Europy i nawet spoza niej, np. skauci z Urugwaju i USA. Odpaliliśmy tam - a nie, jak zwykle, w Krnovie - płomień od delegacji czeskiej i przywieźliśmy do kraju, najpierw do Kotliny Kłodzkiej, do harcerzy i harcerek, którzy pomagają powodzianom, a teraz tu. Po Mszy św. poszczególne hufce będą odbierać ten płomień i rozwozić do naszych rejonów. My jeździmy po pograniczu, docieramy do każdej parafii, zanosimy ten ogień do kościołów, urzędów i różnych instytucji, np. szpitali, domów dziecka, DPS-ów. Staramy się, żeby propagować tę ideę: to nie jest jakieś światełko, ten płomień naprawdę pochodzi z Groty Narodzenia Jezusa. Mamy nadzieję, że kapłani zadbają, by płonął aż do Wigilii w kościołach - tłumaczy phm. Wiesław Janicki z ZHR z Głubczyc, przybliżając historię tego ognia.
Zaś sami harcerze deklarują: - Będziemy dostarczać to światło mieszkańcom Głuchołaz i okolicznych wiosek. To światełko jest bardzo potrzebne, zwłaszcza teraz, po powodzi. Zawieziemy je do parafii, instytucji, mieszkańców. Przy powodzi poznaliśmy wiele osób, którym pomagaliśmy. Mamy ich adresy i planujemy je odwiedzić z tym światłem i z uśmiechem - mówią Jakub Jurczyk z 7. Głuchołaskiej Drużyny Harcerzy "Starodrzew" oraz Gabriela Toczek i Emilia Szeląg z 7. Głuchołaskiej Drużyny Harcerek "Przełęcz".