Wieczerza wigilijna powodzian ziemi głubczyckiej.
Dzisiaj w sali gimnastycznej Zespołu Szkół im. Jana Pawła II w Pietrowicach na wieczerzy wigilijnej spotkało się ok. 140 osób z powiatu głubczyckiego, poszkodowanych przez tegoroczną powódź. Byli obecni także przedstawiciele władz lokalnych, m.in. burmistrz Głubczyc Adam Krupa. Wieczerzę zorganizowała Caritas Diecezji Opolskiej.
- Zaprosiliśmy powodzian z 8 parafii ziemi głubczyckiej. Zaczęłam pracę w Caritas od pracy w tym projekcie pomocy powodzianom. Najgorsze było pierwsze wejście. Nie spotyka się przecież na co dzień ludzi w tak trudnych sytuacjach. A ja nie potrafię przejść koło takich tragedii obojętnie. Po pierwszych, trudnych wyjazdach było już lepiej. Spotykam naprawdę cudownych ludzi, którzy mają niesamowite historie życiowe, niezwykłe doświadczenia, wspaniałe rodziny. Sama dużo wynoszę ze spotkań z nimi, a to, że pomagamy, to jest jeszcze lepsze. A pomoc jest naprawdę realna, bo teraz wydajemy karty przedpłacone po 6 tys. zł. Widać szczery uśmiech tych ludzi - mówi Natalia Kretek, specjalistka ds. pomocy powodzianom opolskiej Caritas.
Wieczerza wigilijna przebiegała tak, jak Pan Bóg przykazał. Było odczytanie Ewangelii o narodzeniu Pańskim (czytał ks. Sławomir Krawczyk, proboszcz parafii Opawica), poświęcenie opłatków (wicedziekan ks. Daniel Kasprzak, proboszcz parafii Grobniki). Było dzielenie się opłatkiem. Na stole były barszcz z uszkami, ryba w panierce, kapusta gotowana z grzybami, ziemniaki, pierogi z kapustą i grzybami oraz ruskie, a także ciasta. Posiłek wigilijny przygotowała kuchnia Caritas w Raciborzu, a do stołu usługiwali wolontariusze parafialnych zespołów Caritas ziemi głubczyckiej. Dzieci dostały duże torby z prezentami (słodycze, pluszaki, zabawki).
Był śpiew kolęd. I to bardzo gromki! (można sprawdzić na filmiku poniżej). Raczej zaskakującym - i dodającym radości - elementem tego punktu wieczerzy wigilijnej w Pietrowicach był fakt, że do śpiewu przygrywał na akordeonie ks. Arnold Drechsler, dyrektor Caritas Diecezji Opolskiej.
- Żeby człowiek był spełniony, potrzebny jest też drugi człowiek. My to dążenie do wspólnoty mamy od Boga. I dlatego ten czas powodzi pokazał nam, jak bardzo jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. Tysiące wolontariuszy - którzy nie znali nas ani my ich - pośpieszyło z pomocą, bo byli przyciągani przez ludzi, którzy cierpią, mają trudne dni, są dotknięci zbójecką powodzią. Za nich też się dzisiaj pomodlimy, bo umożliwili nam pozbieranie się z tego marasu, jak mówimy po śląsku, z tego błota. Przeżyliśmy już powodzie w 1997 r., w 2010 r. i tę powódź też przeżyjemy. Mam tylko apel: podzielmy dary, ale nie dajmy się darom podzielić - powiedział na zakończenie ks. Drechsler (w tym momencie w sali rozległy się oklaski).
- Udało nam się w 90 proc. ukończyć remont kuchni. Pozostałe pomieszczenia na parterze są w stanie surowym - obite tynki, beton etc. Mieszkamy w spartańskich warunkach. Wilgotność ścian, niestety, przekracza 4-krotnie dopuszczalną normę. To będą nasze pierwsze święta w takich warunkach, ale myślę, że atmosfera będzie bardzo rodzinna, jak co roku, bo rodzina znowu licznie się do nas zjedzie - wnuki i prawnuki mojej mamy. Te warunki im nie przeszkadzają - mówi Ewa Kikina z Chomiąży, wioski, która była cała (z wyjątkiem trzech domów) zalana przez graniczną rzekę Opawicę.
Wieczerza wigilijna powodzian w Pietrowicach