Spotkanie z nowym biskupem ewangelicko-augsburskim Wojciechem Prackim w Klubie Muzycznym „Kameleon” w Kędzierzynie-Koźlu.
Proboszcz opolskiej parafii ewangelicko-augsburskiej ks. Wojciech Pracki od niedawna jest urzędującym biskupem diecezji katowickiej Kościoła ewangelicko-augsburskiego w RP. W urząd biskupa został wprowadzony zaledwie 10 dni temu, a wybrany na ten urząd został przez synod wyborczy diecezji katowickiej KEA w listopadzie ubr.
W poniedziałek wieczorem bp Pracki spotkał się z ok. 50 mieszkańcami Kędzierzyna-Koźla i okolic w… Klubie Muzycznym „Kameleon” na zaproszenie miejscowego Klubu ‘Tygodnika Powszechnego”. Około dwustu metrów od klubu jest kościół ewangelicki, który jest filiałem parafii ewangelicko-augsburskiej w Zabrzu. – Spotykamy się z biskupem, mało tego – mężem i ojcem. Myślę, że to będzie bardzo ciekawe i wyjątkowe spotkanie – rozpoczął Marcin Tumulka, szef Klubu TP w Kędzierzynie-Koźlu. Rozmowę poprowadziła katowiczanka z pochodzenia, związana obecnie ze Śląskiem Opolskim, dziennikarka i pisarka Beata Dżon-Ozimek.
Rozmowa i odpowiedzi na pytania publiczności trwały nieco ponad dwie godziny. Bp Pracki opowiadał o swojej - pochodzącej z Wielkopolski - rodzinie (byli jedyną rodziną ewangelicką w Odolanowie), o życiu w mniejszości wyznaniowej, żonie Dorocie (jest m.in. teolożką i filolożką, także organistką) i córce Julii (m.in. zdobywczyni pucharów Polski i Europy w karate-kyokushin). Większość pytań dotyczyła jednak Kościoła ewangelickiego, jego specyfiki, różnic i relacji z Kościołem rzymskokatolickim.
- Kiedy zaczynałem pracę w Opolu (w 2014 r. – przyp. ak) w parafii było zapisanych 230 osób. W tym roku przeprowadziliśmy „czyszczenie” kartotek, by nie tworzyć fikcji i wyszło nam, że nasza parafia liczy 192 osoby. Kościół ewangelicko-augsburski w Polsce liczy w sumie ok. 60 tys. wiernych. Diecezja katowicka jest drugą po diecezji cieszyńskiej pod względem liczby wyznawców i liczy ok. 12 700 osób – mówił biskup. Beata Dżon-Ozimek zapytała o dochody i źródło utrzymania proboszcza (bp Pracki zdecydował, że pozostanie proboszczem w Opolu i zapowiedział to w czasie wyborów na biskupa). – Wyznam rzecz intymną: mam kredyt i spłacam nieruchomość – śmiał się ewangelicki duchowny. – O moich zarobkach decyduje rada parafialna, a dochód parafii pochodzi z niedzielnej tacy , rocznej składki członków parafii ( jej nominalna, ale nie egzekwowana rygorystycznie, składka wynosi 1% dochodów). To oczywiście nie wystarcza i parafia prowadzi działalność gospodarczą- głównie wynajem nieruchomości – mówił bp Pracki.
Na pytanie o to jak Kościół ewangelicko-augsburski radzi sobie ze skandalami seksualnymi wśród duchowieństwa i świeckich w gremiach kościelnych KEA biskup odpowiedział: - Nadużycia seksualne działy się, dzieją się i będą się działy – niezależnie od Kościoła. Jeżeli ktokolwiek twierdzi, że brak celibatu jest rozwiązaniem wszystkich problemów Kościoła, to jest w błędzie. To jest rozwiązanie jakiejś części problemów. Ale nie wszystkich. Problemów z dewiacjami i dewiantami to nie rozwiąże. Wystarczy poznać doświadczenia niemieckie czy w krajach skandynawskich. Opublikowane tam badania spraw nadużyć seksualnych ukazują wyraźnie, że to nie jest kwestia wyznania. Mój Kościół nie jest od tego wolny – mówił bp Wojciech Pracki podkreślając, że Kościół ewangelicki musi reagować zdecydowanie na doniesienia o przemocy seksualnej swojego personelu. – My, jako Kościół malutki, mniejszościowy, nie możemy sobie pozwolić na skandale, a w szczególności na tego typu skandale. Nie może się dziać nieprawość – podkreślił.
W czasie spotkania biskup (chodzący w martensach, co czyni go bliższym rozmówcy, zauważyła Beata Dżon-Ozimek,) kilka razy mówił o tym, że w Opolu został przyjęty niezwykle serdecznie i przyjaźnie przez biskupa opolskiego Andrzeja Czaję i duchownych rzymskokatolickich. Podkreślał rolę arcybiskupa Alfonsa Nossola w stworzeniu klimatu ekumenicznego w diecezji opolskiej. Mówił o przyjaźni z opolskim pastorem zielonoświątkowym Mariuszem Muszczyńskim. – Nigdy nie myślałem, że na Śląsku będę czuł się tak dobrze – mówił zaznaczając ponadkonfesyjną rolę rolady, modrej kapusty i klusek śląskich w tworzeniu wspólnoty i łagodzeniu napięć. Zapytany o relacje ekumeniczne z katolikami podkreślił, że otwarcie ekumeniczne – zarówno ze strony ewangelickiej, jak i katolickiej – zależy od osobistego nastawienia.
– Luteranie, którzy byli inicjatorami ruchu ekumenicznego na świecie powinni mieć ekumenizm wpisany w DNA. A jest różnie. Sytuacja ekumeniczna zawsze zależy od ludzi, od relacji, od przyjaźni, pewnie też od serdeczności. Chodzi o to, żeby ludzie byli ciekawi siebie. My, luteranie, jesteśmy otwarci ekumenicznie, ale jesteśmy też przestraszeni. Doświadczenia Kościoła będącego w mniejszości nie są łatwe. A sytuacje powojenne, kiedy kościoły ewangelickie jako tzw. „dobro martwej ręki” były przekazywane katolikom, spowodowały pewne traumy, które są przekazywane wręcz genetycznie – tłumaczył bp Wojciech Pracki.